Na karę dziewięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazał w czwartek Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu b. prokuratora wojskowego, kpt. rez. Kazimierza N. za przemoc seksualną, której dopuścił się wobec dwóch kobiet podczas misji w Afganistanie.
Mężczyzna w 2009 i 2010 roku przebywał w bazie Ghazni w Afganistanie, gdzie pełnił funkcję prokuratora. Kobiety również służyły wraz z nim w tej bazie. Jak uznał sąd, mężczyzna pod koniec 2009 roku zaprosił jedną z kobiet do swojej kancelarii na oglądanie zdjęć i tam, mimo protestów kobiety, użył wobec niej siły i doprowadził ją przemocą do poddania się tzw. innym czynnościom seksualnym. Podobne zdarzenie miało miejsce również kilka dni później. Natomiast w 2009 roku w trakcie tańca na zabawie sylwestrowej w bazie oraz dzień później naruszył nietykalność cielesną innej kobiety i doprowadził ją przemocą do poddania się tzw. innym czynnościom seksualnym. Kazimierz N. odwiedził kobietę w miejscu jej zamieszkania i użył wobec niej siły.
Zawiasy, grzywna i przeprosiny Sąd orzekł wobec oskarżonego karę dziewięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, karę grzywny, zobowiązał go też do pisemnego przeproszenia obu poszkodowanych kobiet. Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu rozpatrywał apelację od wyroku poznańskiego sądu garnizonowego, który w lipcu orzekł wobec Kazimierza N. karę 2,5 roku więzienia i degradację. Wyrok zaskarżył oskarżony i jego obrońca oraz prokurator. Oskarżony i jego obrońca zarzucili wówczas wyrokowi m.in. błędy w ustaleniach faktycznych. Zdaniem prokuratora, orzeczony przez sąd pierwszej instancji wyrok był rażąco niewspółmiernie wysoki w stosunku do popełnionych czynów. Sąd odwoławczy stwierdził, że sąd pierwszej instancji rzetelnie przeprowadził przewód sądowy i prawidłowo ocenił materiał dowodowy.
Czuje się niewinny
Oskarżony powiedział w czwartek przed sądem, że jest niewinny. Jak podkreślił, w trakcie spotkania z jedną z poszkodowanych kobiet zamykał drzwi kancelarii ze względu na procedury bezpieczeństwa. Jego zdaniem nie można też mówić o łamaniu prawa w trakcie tańca towarzyskiego. - Nigdy nie spodziewałem się, że taniec towarzyski na zabawie sylwestrowej może zostać potraktowany jako inna czynność seksualna - powiedział Kazimierz N. Jak podkreślił sąd, wyrażenie zgody przez inną osobę na taniec nie łączy się automatycznie z dopuszczaniem takich zachowań, które wykraczają poza zachowania normalnie przyjęte w trakcie tańca. - Czym innym jest wykonywanie określonych figur tanecznych, dotykanie partnerki w sposób ogólnie przyjęty, a czym innym, kiedy dotykanie wykracza poza te reguły i przechodzi w dotykanie sfer intymnych - powiedział sędzia płk Janusz Kogut. Jak stwierdził sąd, obie poszkodowane nie miały interesu w tym, by fałszywie pomawiać oskarżonego o popełnienie jakichkolwiek przestępstw. - Większość dolegliwości mogło być dla nich rozdmuchanie tej sprawy, niż ukrycie, że pewnego rodzaju zdarzenia z udziałem oskarżonego miały miejsce - powiedział sędzia.
Dwa i pół roku to za dużo Sąd przyznał, że wyrok wydany przez sąd pierwszej instancji był zbyt wysoki. Uchylił też orzeczoną wcześniej wobec oskarżonego degradację. - Jedno zachowanie, naganne moralnie, ale o charakterze stosunkowo łagodnym, wynikające prawdopodobnie ze złej oceny przez oskarżonego stopnia poufałości, na jaką może sobie pozwolić w stosunku do obu pokrzywdzonych, nie może spowodować, że należy go pozbawić wszystkiego, co osiągnął dotychczasową, nienaganną pracą - powiedział sędzia. Wyrok jest prawomocny. Kazimierz N., i jego obrońca, nie chcieli go komentować.
Autor: mm/par / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24