Rodzice, ratownicy i władze Darłowa nie są winni śmierci trójki rodzeństwa, które utonęło w sierpniu 2018 roku w Darłówku - uznała Prokuratura Rejonowa w Koszalinie. W ocenie śledczych do utonięcia dzieci doszło w dużej mierze na skutek zmiany warunków pogodowych. - Nagle okazało się, że na morzu są już 4 stopnie w skali Beauforta, morze było wzburzone i najprawdopodobniej dzieci same z tej wody nie mogły już wyjść - mówi Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Prokuratura Rejonowa w Koszalinie prowadziła śledztwo w kierunku narażenia przez rodziców ich dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Na rodzicach ciążył obowiązek opieki nad 13- i 14-letnimi synami i 11-letnią córką.
Na wniosek adwokata rodziców, prokuratura sprawdzała też, czy życia dzieci nie narazili ratownicy.
Jednocześnie badała też, czy do tragicznego w skutkach zdarzenia nie przyczyniły się władze miasta Darłowa, zobowiązane do zapewnienia bezpieczeństwa korzystającym z kąpieliska.
"Nikt świadomie nie złamał przepisów"
- Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Wydane zostały dwa postanowienia. Jedno wobec rodziców zmarłych dzieci i drugie wobec ratowników. Tu badany był też wątek odpowiedzialności miejskich urzędników – poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
W śledztwie ustalono, że nikt nie złamał przepisów w sposób świadomy. - Nie można było komukolwiek z nich postawić zarzuty. Dodatkowo najprawdopodobniej w dużej mierze do utonięcia dzieci doszło na skutek zmiany warunków pogodowych. Nagle okazało się, że na morzu są już 4 stopnie w skali Beauforta, morze było wzburzone i najprawdopodobniej dzieci same z tej wody nie mogły już wyjść – mówił Gąsiorowski.
Najpierw szukali na plaży
Śledztwo pozwoliło ustalić, że gdy dzieci wchodziły do wody, sytuacja pogodowa była dobra. - Rodzice nie orientując się, że niecała plaża jest strzeżona, że w tym sektorze nie ma ratownika, nie byli świadomi, że to może być niebezpieczne, że któreś z nich powinno bez przerwy obserwować kąpiel dzieci. Gdy zorientowali się, że nie widzą dzieci, zgłosili ratownikom z najbliższego stanowiska ich zaginięcie. Nie poinformowali, że dzieci przebywały w wodzie, dlatego poszukiwania rozpoczęto od plaży – poinformował Gąsiorowski.
Zgodnie z ustaleniami śledczych ratownicy, widząc zmianę warunków pogodowych, wykonali wszystkie czynności związane z ostrzeżeniem plażowiczów – wywiesili flagę, gwizdkiem wywoływali ich z wody. Z tym, że ich obowiązki rozciągały się na plażę strzeżoną.
NIK miał zastrzeżenia
W toku śledztwa nie znaleziono również uchybień, co do prowadzonej akcji ratowniczej oraz wykonanej resuscytacji wyciągniętego z wody 14-letniego chłopca, który zmarł w szpitalu.
Prokurator ustalił, że burmistrz miasta Darłowa, który odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa osobom korzystającym z kąpielisk na terenie miasta, wykonał ciążące na nim obowiązki. Kąpieliska, zgodnie z podjętą uchwałą zostały wytyczone, oznakowane i byli na nich ratownicy z wymaganym sprzętem.
- Wzięto też pod uwagę wyniki raportu Najwyższej Izby Kontroli, która kontrolowała nadmorskie kąpieliska, w tym w Darłówku. NIK stwierdził w raporcie, że sposób oznakowania nie zapewniał czytelnej informacji o obszarze, na którym wprowadzono zakaz kąpieli. Jednak uznanie NIK, że należałoby jeszcze bardziej zadbać o bezpieczeństwo kąpiących, nie można przekuć w zarzut, bo obowiązujące przepisy były stosowane – podkreślił Gąsiorowski.
Dla śledztwa kluczowe znaczenie miały opinie lekarskie. Biegły z zakresu medycyny sądowej potwierdził, że przyczyną śmierci dzieci było utonięcie. W uzyskanej ostatnio opinii z zakresu ratownictwa wodnego biegły stwierdził, że sytuacja niedopełnienia obowiązków przez ratowników nie miała miejsca.
Postanowienia o umorzeniu śledztwa nie są prawomocne. Stronom przysługuje złożenie zażalenia do Sądu Rejonowego w Koszalinie. W imieniu zmarłych wnieść je mogą nie tylko rodzice, ale także ustanowiony przez sąd kurator.
Tragedia nad morzem
14 sierpnia 2018 r. po południu na plaży w Darłówku Zachodnim (dzielnica nadmorska Darłowa) matka zgłosiła zaginięcie jej trojga dzieci, chłopców w wieku 14 i 13 lat oraz 11-letniej dziewczynki. Według ustaleń śledztwa kobieta miała na chwilę spuścić je z oczu, wychodząc z najmłodszym dzieckiem do pobliskiej toalety. Ojciec pozostawał na plaży.
Tego samego dnia ratownicy wyciągnęli z morza 14-latka. Reanimacja okazała się skuteczna, ale chłopiec nie przeżył kolejnego dnia - zmarł w szpitalu w Koszalinie.
17 sierpnia odnaleziono ciało dziewczynki, a dzień później - 13-latka. Rodzina przyjechała do Darłowa z miejscowości Sulmierzyce w Wielkopolsce. Po śmierci trojga dzieci w mieście ogłoszono jednodniową żałobę.
Autor: FC/ks / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24