Na zdjęciach satelitarnych Bałtyku dostrzeżono 34-kilometrową plamę. To substancja ropopochodna nieznanego pochodzenia. Ratownicy od rana szukali dużego wycieku, jednak napotykali jedynie mniejsze plamy, które w razie potrzeby były na bieżąco neutralizowane. - W tej chwili żadnego zagrożenia już nie ma - mówi Rafał Goeck, rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni.
Od godziny 5.30 w środę ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni poszukiwali pozostałości dużej plamy, o której powiadomiła Europejska Agencja Bezpieczeństwa Morskiego. Około godziny 10 dołączył również patrolowy samolot Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
- Działania te polegały na tym, że przeszukiwaliśmy rejon, gdzie mógłby się domniemany rozlew przenieść i w razie potrzeby większe plamy, które były znalezione były neutralizowane - mówi Rafał Goeck, rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni.
Jak dodaje, nie znaleźli tak dużego rozlewu, o którym informowała Europejska Agencja Bezpieczeństwa Morskiego.
Ratownicy powoli kończą już swoje działania i statek będzie wracał do brzegu. - Żadnego zagrożenia na chwilę obecną już nie ma - mówi Goeck.
Próbki pobrane do badań
Plamę o długości 34 kilometrów i rozpiętości 1,3 kilometra wykryła we wtorek na podstawie zdjęć satelitarnych Europejska Agencja Bezpieczeństwa Morskiego, która powiadomiła o zagrożeniu Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni. Ta z kolei wysłała na miejsce statek ratowniczy Kapitan Poinc.
Zanim statek dopłynął, na zwiad wysłano samolot Morskiego Oddziału Straży Granicznej. Załoga zrobiła zdjęcia plamy.
Rafał Goeck powiedział, że po południu statek ratowniczy dopłynął do plamy, która znajduje się około 36 kilometrów od Jastarni.
- Nasi ratownicy pobrali próbki wody, aby zbadać ją pod kątem występowania substancji ropopochodnych. Zanim dopłynęli, mieli problem ze znalezieniem tego rozlewu. Swoje zdążył zrobić wiatr. Po drugie, jak już im się udało odnaleźć ten rozlew, to pozostały już niewielkie plamki, przypominające, dla porównania, kałuże w dziurawej drodze - powiedział Goeck.
- Nie da się ich już mechanicznie neutralizować, ponieważ są za małe i za rzadkie, ale na szczęście nie zagrażają tak środowisku morskiemu, czy też lokalnej ludności, gdyby doszło do zmiany kierunku wiatru, który przesunąłby rozlew w kierunku lądu - zaznaczył.
Rzecznik twierdził, iż film ropopochodny (cienka warstwa substancji na wodzie - red.) jest na tyle łagodny, że prawdopodobnie sam się rozejdzie, zniknie. Statek SAR do nocy pozostał na morzu i wznowił poszukiwana w środę rano. Tak dużej plamy jednak nie znaleźli.
Źródło zanieczyszczenia na Bałtyku ma ustalić Urząd Morski w Gdyni. Na razie nie ustalono źródła wycieku.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa SAR