Jeszcze przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia posłowie mieli wprowadzić nakaz zabijania wszystkich ryb przed podaniem klientowi, oczywiście z wyłączeniem akwariowych i ozdobnych. Nic się nie zmieniło. W obronie "producentów karpia" stają nawet posłowie z Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Przepisy nie zostały zmienione. Szanujemy producentów. Polska jest jednym z największych producentów karpia na świecie i niech tak pozostanie - mówi Paweł Suski z PO, przewodniczący parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
"Wygrało lobby sprzedające karpie"
- Politycy mówili, że polepszą los karpia. Okazało się, że lobby sprzedające karpia w taki sposób, w jaki sprzedaje, bardzo często bez wody, dało sobie radę z tymi obiecankami - nie ukrywa żalu Jacek Bożek, prezes klubu Gaja.
Przedsiębiorcy przekonują, że moda na kupowanie żywych karpi wkrótce się skończy. - Klienci sami rozwiążą ten problem. Myślę, że w ciągu trzech najbliższych lat - przewiduje Sławomir Mazurek, prezes zarządu Stawy Milickie SA.
Kampanie kluby Gaja, który mają na celu zwrócenie uwagi na straszny los wyjętego z wody i wrzuconego żywcem do reklamówki karpia, pewne efekty rzeczywiście przynoszą. W niektórych sklepach pojawiły się specjalne siatki na ryby.
Tradycja z PRL
Niektórzy przekonują, że "tradycja" sprzedawania żywego karpia nie jest odwieczna, bo narodziła się w PRL, kiedy władze chciały oszczędzić na przetrzymywaniu ryb. - Żywą rybę targać w woreczku foliowym, a potem walić ją młotem po głowie? To nie wypada w XXI wieku - uważa Bożek.
Na razie przepisy się nie zmienią. Hodowcy mają obowiązek w humanitarny sposób przewieźć ryby do sklepu. Transportu ze sklepu do domu prawo już jednak nie reguluje.
Autor: iwan//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24