- Życie przynosi niespodzianki. Trzeba się dostosować do oczekiwań, a w związku z tym ustawy są zmieniane - tak marszałek Sejmu Ewa Kopacz skomentowała w programie "Piaskiem po oczach" w TVN24 zmiany wprowadzane w tzw. ustawy refundacyjnej, którą opracowywała będąc ministrem zdrowia.
Kontrowersyjna ustawa wprowadziła chaos w służbie zdrowia na początku stycznia bieżącego roku. Sejm uchwalił jej nowelę, która zniosła kary dla lekarzy za niewłaściwie wypisane recepty.
Ewa Kopacz od objęcia swojego stanowiska nie wypowiadała się na temat ustawy, odsyłając z pytaniami i komentarzami do obecnego ministra zdrowia Bartosz Arłukowicza. Była za to krytykowana. Takie zachowanie marszałek uzasadnia tym, że nie jest już ministrem zdrowia i nie do niej należy obrona ustawy. - Rozmawialiśmy z ministrem Arłukowiczem o tym przed jego nominacją. A potem to on zajmował się bardzo trudnym tematem. - podsumowała i jednocześnie chwaliła działania obecnego ministra - Stara się wchodzić w resort, który nie jest łatwy - podkreślała marszałek.
"Chcę, żeby mnie szanowali"
- Ja walczyłam o tę ustawę przez 1,5 roku, kiedy była ona procedowana - podkreślała marszałek pytana o brak solidarności z Arłukowiczem w odpowiedzialności za ustawę refundacyjną. Ewa Kopacz zaznaczała jednak, że nie odżegnuje się od niej i nie zaprzecza, że to ona ją opracowywała. - Bartosz Arłukowicz, ja i wszyscy pracownicy resortu będą się starali, aby pokazać, jak bardzo pochopnie oceniono tę ustawę - przekonywała Kopacz. Zdaje sobie jednak sprawę, że jest trudna i narusza interesy wielu grup. - Wprowadzenie jej było trudne, ale konieczne - podkreślała.
Była minister zdrowia odniosła się również do spadku zaufania do niej w przeprowadzonym sondażu CBOSu w związku z zamieszaniem w służbie zdrowia. - Mnie nie zależy, żeby Polacy mnie kochali, ale szanowali mnie za moją pracę - podsumowała marszałek.
Źródło: tvn24