- Nasi ratownicy, z psem do poszukiwania osób zaginionych, całą noc pracowali na dole, przeszukując metr po metrze miejsce tragedii. Pies zaznaczył dwa miejsca, w których potencjalnie mogą być zasypani ludzie - mówi goprowiec. Koka, mieszanka border collie z owczarkiem niemieckim to pierwszy w Polsce pies, który uczestniczył w górniczej akcji ratowniczej.
Dwóch ratowników Podhalańskiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przeszukiwało w nocy ze środy na czwartek podziemne wyrobisko w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie od soboty uwięzieni są trzej górnicy.
Pomagał im pies o imieniu Koka, dziesięcioletnia suczka, mieszanka border collie z owczarkiem niemieckim.
To pierwsza w Polsce górnicza akcja ratownicza z udziałem psa. Podhalańscy goprowcy z psami do poszukiwania osób zaginionych szkolili się do pracy w warunkach kopalnianych dopiero kilka miesięcy temu i już są rezultaty. Byli zdumieni, jak Koka sobie radzi, jak relacjonowali, "nie przeszkadzało jej, że jest w zupełnie innych warunkach", niż na górskich zboczach, gdzie penetruje lasy i śnieg.
- Nasi ratownicy z Koką pojechali do kopalni Zofiówka w środę późnym popołudniem i całą noc pracowali na dole, przeszukując metr po metrze miejsce tragedii. Pies zaznaczył dwa miejsca, w których potencjalnie mogą być zasypani ludzie - mówi naczelnik Podhalańskiej Grupy GOPR Mariusz Zaród.
Daniel Ozon, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy Zofiówka, uściślił na konferencji prasowej, że chodzi o rejon rozlewiska.
W tym samym miejscu, gdzie Koka wskazała zapach ludzki, ratownicy namierzyli wcześniej dwa sygnały z lamp górniczych. Podjęli trop psa i wszczęli poszukiwania przed rozlewiskiem, ale na razie, jak powiedział Ozon, bez efektu.
Woda pojawiła się na drodze ratowników w nocy z wtorku na środę 89 metrów od skrzyżowania chodnika wentylacyjnego z zawalonym wskutek wstrząsu wyrobiskiem. Wciąż nie mogą do niej wejść, bo jest zbyt głęboka. Dzięki zainstalowanym w nocy czterem pompom udało się obniżyć lustro dopiero o 60 cm.
900 metrów pod ziemią, gdzie uwięzieni są od soboty trzej górnicy, wciąż nie można używać sprzętu elektrycznego. Stężenie metanu przekracza bowiem dwa procent. Ratownicy montują rurę ze sprężonym powietrzem w stronę rozlewiska, by obniżyć poziom zabójczego gazu. Zostało im jeszcze 15 metrów.
Nurkowie na miejscu
Ratownicy od kilku dni koncentrują pracę we wschodniej części zniszczonego chodnika – jednym z dwóch odcinków, którego nie udało się dotąd spenetrować w całości. Po wstrząsie napływająca woda utworzyła w jego obniżonym fragmencie sięgające stropu rozlewisko, za którym powinni być poszukiwani górnicy - dochodzą stamtąd sygnały z nadajników w ich lampach.
Po natknięciu się na rozlewisko sztab akcji zdecydował o równoległym prowadzeniu trzech działań: odpompowaniu wody z rozlewiska, podjęciu prób penetrowania go przez zastępy nurków oraz wykonaniu stumetrowego odwiertu z innego miejsca do odcinka znajdującego się za rozlewiskiem.
W środę wieczorem prezes Ozon wyjaśniał, że nurkowie z KGHM Polska Miedź nie byli w stanie przecisnąć się wraz ze swoim sprzętem w rejon rozlewiska, by założyć tam bazę i rozpocząć poszukwiania.
Dlatego ratownicy musieli zwiększyć prześwit dojścia i przedłużyć lutniociąg doprowadzający powietrze. Ilość wody szacowano na 300-400 metrów sześciennych, a czas odpompowania - na 8-10 godzin. Teraz może jej być o połowę mniej. Gdy poziom wody obniży się wystarczająco, ratownicy będą próbowali wejść w dalszą część chodnika, za zbiornikiem.
Jednocześnie rozpoczynano wykonywanie stumetrowego odwiertu do miejsca, w którym przypuszczalnie są górnicy. Przez otwór można by opuścić kamerę i pożywienie. Jak poinformował dzisiaj prezes Ozon, pierwsza próba nie powiodła się, w ścianie z węgla i skał wiertło musiało gdzieś skręcić i ostatecznie nie trafiło do wyrobiska.
Do kopalni zgłosiły się różne firmy i instytucje, oferujące użycie w poszukiwaniach specjalistycznego wyposażenia. Wczoraj wieczorem na miejsce dotarła ekipa Marynarki Wojennej z Gdyni ze sprzętem wykorzystywanym w penetracji podwodnych wraków. Ze względu na poziom metanu na razie nie można go było użyć w Zofiówce. W wyniku sobotniego wstrząsu – najsilniejszego w historii tej kopalni – zginęło dwóch górników, których ciała ratownicy wydobyli w niedzielę. Dwaj inni, uratowani pracownicy, są w szpitalu, ich stan jest dobry. Poszukiwani są trzej pozostający pod ziemią górnicy.
Autor: PTD, mag//kg,ec / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Grygiel / PAP