Zielona Góra. Działkowcy na nadzwyczajnej sesji rady miasta. "To są owoce i warzywa z działki 300 metrów od pożaru"

zg-0001
Działkowcy na sesji rady miasta Zielona Góra. "To są owoce i warzywa z działki 300 metrów od pożaru"
Źródło: TVN24

Na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Zielona Góra, która dotyczyła pożaru składowiska niebezpiecznych odpadów w Przylepie, pojawili się działkowcy z koszami warzyw i owoców. - Skoro mówicie, że można jeść. Proszę, to są owoce i warzywa z działki 300 metrów od pożaru - powiedział jeden z mężczyzn. Drugi miał na sobie kombinezon ochronny i maskę.

W piątek po południu zorganizowano w Zielonej Górze nadzwyczajną sesję rady miasta w sprawie pożaru hali w Przylepie, gdzie nielegalnie składowane były od lat niebezpieczne odpady. Głos zabrali między innymi przedstawiciele Państwowej Straży Pożarnej, sanepidu, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Zakładu Gospodarki Komunalnej oraz prezydent miasta.

W trakcie sesji na salę weszli działkowcy z koszami warzyw i owoców. - Michał Piwowarczyk, jestem działkowcem. Mam tylko jedno do powiedzenia: Zawiniliście wszyscy, wszyscy zawiniliście. Nie ma gorszego i lepszego. Państwo z kartonu, władza z betonu - mówił jeden z mężczyzn.

- Proszę bardzo, smacznego - powiedział, kładąc kosz na stole, przy którym siedział między innymi prezydent miasta Janusz Kubicki. - Skoro mówicie, że można jeść. Proszę, to są owoce i warzywa z działki 300 metrów od pożaru - dodał.

- W zeszłym roku Odra, teraz Przylep. W takim państwie żyjemy - powiedział i opuścił salę. Na drugim stole kosz z warzywami położył inny mężczyzna, który miał na sobie biały kombinezon ochronny i maskę.

CZYTAJ: Na niebie toksyczna chmura, w wynikach pomiarów świetna jakość powietrza. Jak to możliwe?

Kosz od działkowców, który trafił na sesję Rady Miasta Zielona Góra
Kosz od działkowców, który trafił na sesję Rady Miasta Zielona Góra
Źródło: TVN24

Prezydent Zielonej Góry: okazałem się nieskuteczny i taka jest prawda

- Chciałbym podkreślić, że nigdy nikt nie powiedział, że w Przylepie nic się nie stało, że tam nie wydarzyło się nic złego. Dobrze o tym wiemy. Chciałbym podkreślić, że w żadnym momencie, w trakcie prowadzenia akcji ratowniczej nie doszło do zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców. To było monitorowane cały czas i było dla nas bardzo ważne i bardzo istotne - mówił w trakcie nadzwyczajnej sesji prezydent miasta Janusz Kubicki.

Prezydent przeprosił mieszkańców. - Chciałbym zacząć od tego, że chciałbym przeprosić mieszkańców, bo to oni zostali narażeni na niebezpieczeństwo - powiedział.

- Okazałem się nieskuteczny i taka jest prawda. Nie ja jeden, bo ta prezentacja (zaprezentowana w trakcie sesji) pokazywała dziesiątki odmów. Wszyscy kibicują "zróbcie to", tylko nikt nie wie jak, a najlepiej to zawsze problem odpychać od siebie. Myśmy tego problemu nie odpychali - podkreślił samorządowiec.

Czytaj w Konkret24: "Wszyscy wiedzieli". Jak nie udało się zlikwidować składowiska w Zielonej Górze

- Dziś wszyscy bardzo łatwo mnie oceniają. Szkoda tylko, że ci wszyscy, którzy tę ocenę prowadzą, nigdy nie chcieli mi pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Nie jestem jedynym samorządowcem, który się z tym boryka. Takich samorządowców w Polsce są setki. Co drugi dzień teraz w telewizji pokazują, gdzie są te problemy. Ja mam nadzieję, że my wyciągniemy wszyscy wnioski z tego i powstaną z rozwiązania systemowe - zaznaczył.

Dodał, że jako samorządowiec potrafi "budować szkoły, żłobki, przedszkola, drogi, ale nie mamy specjalistów, którzy znają się na utylizacji takich wysypisk – to mafia śmieciowa, i dobrze państwo o tym wiecie, może nikt nie chce tego głośno powiedzieć".

Kubicki odniósł się też do podarunku od działkowców. Przypomniał, że w czwartek informował o podjęciu decyzji o przeprowadzeniu badań upraw z ogrodów w najbliższym otoczeniu miejsca pożaru hali w sołectwie Przylep - ROD Przylep oraz ROD Zawada. - To są działania wychodzące naprzeciw obawom mieszkańców - tłumaczył. Wskazał, że miasto zleciło analizy w Instytucie Genetyki Roślin przy Polskiej Akademii Nauk, aby zbadać, czy doszło do skażenia. - Nie uciekamy od tych badań. Chcemy, żebyście państwo poczuli się bezpieczni. I zrobimy wiele w tym zakresie - podkreślił.

Pożar składowiska odpadów w Przylepie

Pożar w Przylepie w Zielonej Górze wybuchł w sobotę. W niedzielę wieczorem, po ponad dobie, strażacy zakończyli działania gaśnicze. Od tego czasu na miejscu nadal działania prowadzi kilkunastu strażaków, którzy dozorują i monitorują pogorzelisko m.in. na wypadek wystąpienia ewentualnych odnowień pożaru.

We wtorek Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze poinformowała o wszczęciu śledztwa dotyczącego pożaru hali. Postępowanie zostało wszczęte w związku z pożarem oraz wybuchem substancji łatwopalnych poprzez sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia osób oraz mienia wielkiej wartości. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.

CZYTAJ: Spłonęła hala pełna niebezpiecznych substancji. Prokuratura podała nowe informacje

Badania opublikowane w piątek przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Zielonej Górze potwierdziły, że w wyniku pożaru składowiska odpadów rzeka Gęśnik została zanieczyszczona wodami pogaśniczymi. Jak podano, w wodzie "stwierdzono wysokie wartości stężeń metali ciężkich takich jak rtęć, miedź, nikiel, cynk, kadm, ołów; węglowodorów aromatycznych oraz węglowodorów ropopochodnych".

CZYTAJ WIĘCEJ: Rzeka zanieczyszczona po pożarze składowiska. "Rtęć, miedź, nikiel, cynk, kadm, ołów, węglowodory"

Kalendarium starań o usunięcie składowiska odpadów w Przylepie
Kalendarium starań o usunięcie składowiska odpadów w Przylepie
Źródło: Konkret24
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: