Kobieta, która miała zostać zgwałcona przez policjanta z Jeleniej Góry twierdzi, że jest prześladowana przez innych policjantów. Koledzy przebywającego w areszcie domniemanego gwałciciela chcą, by wycofała oskarżenie - pisze "Polska".
Według gazety, 33-letnia Ewa została zgwałcona w nocy z 19 na 20 kwietnia. Kobieta jechała samochodem i została zatrzymana do kontroli przez Łukasza O. Zgodnie z jej zeznaniami policjant uznał, że wymusiła pierwszeństwo, ma niesprawne światła i kierowała pod wpływem alkoholu. W tym czasie do policjanta i zatrzymanej kobiety podjechał oskarżony Marek S. - był po służbie. Ponieważ badanie alkomatem nic nie wykazało, zaproponował, że zabierze kobietę na badanie krwi.
Do szpitala nie dojechali. Marek S. miał się zatrzymać za miastem, zgwałcić zatrzymaną i zostawić na jednym z jeleniogórskich osiedli. Następnego dnia kobieta mimo obaw złożyła zeznania - pisze "Polska".
S. trafił do aresztu, ale dramat jego ofiary trwa. Policjanci zaczepiają ją na ulicy, dzwonią. Kobieta dostała wezwanie do komisariatu w Cieplicach, w którym pracował Marek S. Ma się stawić w sprawie przywłaszczenia rzeczy byłego narzeczonego, z którym nie spotyka się od 5 lat - czytamy w gazecie.
Do wizyty w komisariacie próbował ją zmusić także patrol policji. Kobieta twierdzi też, że jeden z policjantów, w towarzystwie żony i matki Marka S., zaczepił ją i proponował 30 tys. zł za wycofanie zeznań.
Łukasz O., który zatrzymał kobietę do kontroli, ciągle pracuje w komisariacie. Jego przełożeni tłumaczą, że nie można mu nic zarzucić, bo feralnej nocy, zaraz po kontroli, oddał kobiecie dokumenty i w ten sposób zakończył interwencję. Twierdzą, że o prześladowaniu Ewy przez innych policjantów z Cieplic dowiedzieli się od dziennikarzy "Polski".
Źródło: "Polska", APTN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24