Jeżeli część uchodźców, których przyjmie Polska, zdecyduje się zostać w naszym kraju, powinni to uczynić na naszych warunkach, przestrzegając wartości europejskich – uważa poseł PSL, Stanisław Żelichowski. Z kolei Tadeusz Iwiński (SLD) ocenił, że decyzja Polski w sprawie liczby uchodźców jest do przyjęcia, jeśli dobrze przygotujemy się do ich integracji.
We wtorek ministrowie spraw wewnętrznych państw UE uzgodnili podział uchodźców. Polska przyjmie ok. 7 tys. uchodźców (5 tys. osób zaproponowanych przez rząd we wtorek i 2 tys. uzgodnionych już wcześniej).
Jak poinformował wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski, pierwsi uchodźcy przyjadą w 2016 r.
"Cała UE totalnie się pogubiła"
- Cała UE totalnie się pogubiła w tym wszystkim. Muszą być państwa, które nie pójdą na taką zwykłą poprawność polityczną i zaczną walczyć o interesy całej Unii - skomentował Żelichowski podjęte w Brukseli decyzje.
- Uchodźców z ludzkiego punktu widzenia powinniśmy przyjąć, nakarmić, napoić, przyodziać, przechować krótki czas i odesłać z powrotem, bo oni są niezbędni w Afryce, w krajach, z których wyszli - ocenił polityk. - Jeżeli kraj będzie pozbawiony inteligencji, a szykują się spore środki pomocy dla tych krajów objętych wojną, to trzeba tę wojnę zakończyć. Stany Zjednoczone muszą się jak najszybciej dogadać z Rosją, bo jedni dolewają oliwy do ognia drugim i mamy dziś dylemat.
Żelichowski: jeśli zostaną, to na naszych warunkach
Żelichowski zapytany o ocenę liczby uchodźców, jaką ma przyjąć Polska, zaznaczył, iż biorąc pod uwagę, że do Europy do końca roku może przyjechać milion imigrantów, mówienie obecnie o kwotach jest "zawracaniem głowy" i "myleniem przeciwnika". - Musimy zrobić wszystko, żeby zatrzymać rozlew krwi, żeby ci, którzy zechcą, mogli wrócić do swoich terenów – podkreślił.
Według posła, jeśli w przyszłości część uchodźców, których przyjmie Polska, będzie chciała zostać nad Wisłą, to "na naszych warunkach". - Nie możemy się tego obawiać do końca. Jeżeli ktoś miałby zostać, czy większość chciałaby zostać, to musimy zrobić w nowej kadencji Sejmu nowelizację Kodeksu karnego. Nie mogą mieć miejsca tego typu przestępstwa wobec kobiet, jakie dzieją się w państwach arabskich - argumentował polityk.
I dodał: - Mamy tu określoną kulturę, tradycję, wartości europejskie i albo bardzo chcesz przestrzegać tych wartości, albo wydalanie i karanie.
"Mam zaufanie do ministra Piotra Stachańczyka"
Tadeusz Iwiński (SLD) ocenił, że decyzja Polski w sprawie liczby uchodźców, którzy mieliby trafić do Polski jest do przyjęcia, jeśli dobrze przygotujemy się do ich integracji. - Wydaje się, że rozwiązanie, które zostało ustalone, jest do przyjęcia. Mam zaufanie do ministra Piotra Stachańczyka, który z tego grona, które negocjuje, jest najbardziej doświadczony – powiedział Iwiński.
Liczba uchodźców, którzy mają przybyć do Polski, zdaniem Iwińskiego, jest "w naszych możliwościach". - Jeśli Islandia, która liczy 330 tys. ludzi, mniej niż jeden procent populacji Polski, gdzie ludzie wyrazili zgodę na przyjęcie 10 tys. uchodźców, to liczba 4,5 tys. uchodźców jest na pewno w naszych możliwościach, bez dyskusji – powiedział Iwiński.
"Oni wcale mogą nie chcieć w Polsce zostać"
Ważne jest – podkreślił – "czy my jesteśmy przygotowani do procesu ich integracji". - W zależności od tego, kto to będzie, mogą być kłopoty choćby z tłumaczami, jeśli wśród uchodźców znajdą się przybysze z Erytrei – zaznaczył.
- Ja myślę, że możemy być przygotowani. Przyjmowanie uchodźców to będzie proces, on zacznie się najwcześniej za pół roku i chodzi o to, żeby ten czas dobrze wykorzystać i przygotować się do możliwości integracji – powiedział polityk SLD.
I zauważył: - Trzeba też mieć świadomość, że oni wcale mogą nie chcieć w Polsce zostać. Polska była i pozostanie przez dłuższy czas krajem tranzytowym, a nie docelowym. To pokazał przykład Czeczenów i przykład pojedynczych uchodźców syryjskich, którzy do nas przybyli.
Iwiński: powinniśmy pomagać na Bliskim Wschodzie
Podkreślił, że Unia Europejska nie może ograniczyć się tylko do doraźnych rozstrzygnięć, ale powinna wypracować "wspólną politykę imigracyjną i azylową" oraz zwiększyć pomoc dla uchodźców przebywających w obozach w krajach sąsiadujących z Syrią.
- Utrzymanie uchodźców w obozach w Turcji, Libanie, Jordanii kosztuje cztery, pięć razy mniej aniżeli w Europie. Kraje Unii Europejskiej i Polska powinny na to łożyć określony wkład i tam powinny pomagać. Nie chodzi o to, żeby się opędzać, Europa nie może być twierdzą, żadne mury nie powstrzymają procesów migracji. Węgry przejdą do historii tych procesów jako przykład hańby - dodał Iwiński.
Pomaska: nic więcej wywalczyć nie mogliśmy
Przewodnicząca sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej Agnieszka Pomaska (PO) pozytywnie oceniła negocjacje przedstawicieli polskiego rządu na szczycie UE, w efekcie których do kraju ma trafić około 4,5 tys. uchodźców. Jej zdaniem "nic więcej wywalczyć nie mogliśmy".
Pomaska powiedziała, że dla niej najważniejsze jest to, że zostały spełnione warunki Polski dotyczące przyjęcia uchodźców. - To znaczy, że nie będzie automatyzmu i będziemy mieli wpływ na to, kogo przyjmujemy, będziemy mogli każdego zweryfikować. I, jak rozumiem, został też spełniony warunek wzmocnienia zewnętrznych granic Unii - powiedziała Pomaska.
W jej opinii istotne jest także to, że Polska ma zacząć przyjmować uchodźców od przyszłego roku. - Oczywiście jesteśmy gotowi, ale będziemy mieli czas na to, aby odpowiednio wszystko przygotować. Przede wszystkim przeprowadzać weryfikację, aby była stuprocentowa pewność, że do Polski trafią osoby, które rzeczywiście uciekają przed wojną i potrzebują naszej pomocy, bo taką pomoc i solidarność powinniśmy okazywać - uznała Pomaska.
Dodała, że w kampanii istotne byłoby też pokazanie skali. - Te ponad cztery tysiące uchodźców, o których mówimy, to jest naprawdę znikoma liczba na tle blisko 40-milionowego kraju. Warto się przed tym zabezpieczyć, aby nie było niepokojów społecznych, bo nie ma do tego absolutnie powodu. Mam nadzieję, że też opozycja w tym pomoże, bo na razie nie pomaga i podsyca te emocje, a to nie służy sprawie – powiedziała Pomaska.
Element "walki o drugą kadencję Tuska"
Z kolei poseł Solidarnej Polski i wiceszef klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy Arkadiusz Mularczyk uważa, że zaakceptowanie przez Polskę decyzji o podziale uchodźców jest formą ustępstwa polskiego rządu i elementem walki Donalda Tuska o drugą kadencję jako szefa Rady Europejskiej.
- To, że doszło do złamania porozumienia Grupy Wyszehradzkiej i opuszczenia przez Polskę pozycji lidera wśród tych krajów, jakby wyłamania się z tego głosowania jednościowego - w mojej ocenie jest to walka Donalda Tuska o drugą kadencję jako szefa Rady Europejskiej - powiedział Mularczyk.
Autor: pk,fil / Źródło: PAP