Około godz. 3 w nocy z niedzieli na poniedziałek zdechł potrącony łoś leczony w ośrodku dla zwierząt w Mikołajówce. Zwierzę wcześniej leżało przez cztery dni w lesie w pobliżu miejscowości Gliniszcze Wielkie na Podlasiu.
Już w sobotę Franciszek Januszewicz z ośrodka dla zwierząt w Mikołajówce, gdzie przebywał ranny łoś, studził nadzieje co do jego stanu zdrowa. Mówił, że niewykluczone, iż zwierzę będzie musiało zostać uśpione.
- Wraca do sił - przyznał opiekun zwierzęcia - ale to jest tylko wzrokowe. Fakt, że przyjmuje wodę i pożywienie nie znaczy, że wszystko wraca do normy. Jeżeli są złamania, to na pewno powstały jakieś krwiaki, które powodują, że czucie w nogach jest słabe. Na razie nie mamy dużych szans na uratowanie łosia - mówił w sobotę Januszewicz.
W niedzielę powiedział z kolei, że zwierzę ma złamane dwa żebra i jest na silnych lekach przeciwbólowych.
Ranny łoś leżał bez pomocy
Ranny łoś, który prawdopodobnie zderzył się z samochodem, przez cztery dni leżał w lesie w pobliżu miejscowości Gliniszcze Wielkie na Podlasiu. Tam znaleźli go mieszkańcy miasteczka i próbowali zorganizować pomoc.
Na miejsce przyjechał powiatowy inspektor weterynarii. Zaskoczeniem dla wszystkich okazała się reakcja lokalnych władz. Zwierzę nie otrzymało pomocy. Urzędnicy zainteresowali się losem łosia dopiero po nagłośnieniu sprawy przez media. Wcześniej przerzucali się odpowiedzialnością. Dopiero we wtorek po południu zwierzęciu została udzielona pomoc.
Autor: kło//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24