Nie znam Edwarda Mazura, nie spotkałem go na Majorce. To jakaś bzdura - powiedział w programie TVN24 "Kropka nad i" najsłynniejszy polski szpieg Marian Zacharski. Jednocześnie przeprosił Adama Michnika. - Może rzeczywiście powiedziałem trzy zdania za dużo i zrobiłem błąd - dodał.
W jednym z wywiadów Zacharski przyznał, że oświadczenie ws. rezygnacji z funkcji szefa wywiadu, napisał mu Adam Michnik. Za ujawnienie tego faktu najsłynniejszy polski szpieg, który spotkał się z Moniką Olejnik w Niemczech, przeprosił. – Szanuję Adama Michnika do bólu. Źle zrobiłem – przyznał.
Podkreślił jednocześnie, że zrezygnował, bo nie chciał pracować w atmosferze krzyków. - To była przykra polsko-polska wojenka o wpływy w służbach specjalnych. A ja chciałem pracować spokojnie dla Polski - mówił najsłynniejszy polski szpieg.
"Nie spotkałem się z Mazurem"
Zacharski zaprzeczył, by spotkał się na Majorce z Edwardem Mazurem, polonijnym biznesmenem podejrzewanym o zlecenie zabójstwa generała Marka Papały.
- To jest absolutna bzdura, nie kontaktowałem się z Mazurem. Nie mam z nim wspólnego. Na Majorce spotkałem się z panią, która wypożyczyła nam samochód. Ja kierowałem, obok mnie siedział oficer z mapą i wspólnie pojechaliśmy na spotkanie z Ałganowem - powiedział Zacharski.
Zaprzeczył tym samym doniesieniom "Gazety Wyborczej", która napisała, iż prokuratura badająca sprawę śmierci byłego Komendanta Głównego Policji dysponuje zeznaniami świadków, według których Zacharski i Mazur spotkali się w hali przylotów lotniska na Majorce. Stamtąd Zacharski miał pojechać do hotelu, w którym mieszkał rosyjski szpieg Władimir Ałganow.
Owa relacja świadków nt. spotkania Zacharski-Mazur ma się znajdować w aktach śledztwa w sprawie zabójstwa Papały. Polska prokuratura bezskutecznie występowała o ekstradycję z USA polonijnego biznesmena.
"Oleksy to Olin"
Gazeta stawia pytanie, czy Mazur był na Majorce w czasie, gdy polskie służby z udziałem Zacharskiego - wtedy pułkownika UOP - prowadziły tam operację mającą wykazać związki ówczesnego premiera Józefa Oleksego z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem.
Zacharski podkreślając, że choćrespektuje orzeczenie prokuratury i sądu, to z całą stanowczością może powiedzieć, że według jego informacji, Józef Oleksy to agent „Olin” (Oleksy został oczyszczony z podejrzeń o szpiegostwo). - Sprawa "Olina" nie udała się politykom, a nie mnie - pokreślił Zacharski.
Nie chciał powiedzieć natomiast, czy agent „Kat" to Aleksander Kwaśniewski. Ani kto jest "Minimem". W latach 90. spekulowano, że Rosjanie mieli na szczytach władzy jeszcze jednego agenta - "Minima", i że taki pseudonim miał Leszek Miller.
- Nie chcę wchodzić w materiały operacyjne. Ciągle obowiązuje mnie tajemnica. Politycy mogą mówić, co chcą, ja nie - podkreślił Zacharski.
Zadeklarował jednak, że jest gotów zeznawać w sprawie spotkań Aleksandra Kwaśniewskiego z Władimirem Ałganowem w Cetniewie, jeśli sprawa artykułu w "Życiu" wróci na wokandę. Podkreślił, że to Ałganow na Majorce twierdził, że doszło do takich spotkań.
"Politycy mogą mówić różne rzeczy, a ja nie"
Najsłynniejszy polski szpieg pytany, czy nie czuje, iż w sprawie prób zwerbowania Ałganowa poniósł klęskę, odparł: - Jeśli na 50 podejść jedno się udaje, to świetnie. A my atakowaliśmy prymusa Związku Radzieckiego – mówił najsłynniejszy polski szpieg. - Nie wiem, czy pieniądze, które oferowaliśmy były skromne, ale rzeczywiście polski wywiad miał znacznie mniej pieniędzy i nie mógł wnosić walizek pieniędzy, jak Amerykanie.
Dodał, że z rozmowy z Ałganowem powstały trzygodzinne nagrania. - Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy – powiedział. I podkreślił, że nie wie, co się stało z taśmami, czy zostały wykradzione. - W moim przekonaniu materiał musiał być przekonywujący skoro podjęto śledztwo - dodał Zacharski.
Zacharski mówił, że ukrywa swoje życie prywatne, bo nie chce być niepokojony przez różnych ludzi, którzy mogą się ze mną kontaktować. Powtórzył, że wyjazd z kraju, po aferze „Olina” zasugerował mu szef wywiadu szef MSW Zbigniew Siemiątkowski. - Byłem już bardzo zmęczony. Postanowiłem, że wystarczy walki. A ponieważ 100 proc. władzy było w rękach lewicy, uznałem, że to najlepszy czas na opuszczenie kraju - powiedział Zacharski.
"To była służba, nie mogłem się zwolnić"
Pytany o dokumenty warte miliardy dolarów, które wykradł Amerykanom ( m.in. dokumentację techniczną rakiet przeciwlotniczych i urządzeń radarowych), za co siedział w amerykańskim więzieniu, odparł iż nie miał wpływu na to, że trafiły do Rosjan. - Ja na to nie miałem żadnego wpływu, trzeba pamiętać, że w tym czasie byłem w Stanach, a po drugie oficer, który zdobywa materiały nie decyduje o tym co się z tymi materiałami dalej dzieje - powiedział Zacharski.
I podkreślał: - To nie była praca z której można się było zwolnić, to była służba Polsce. Robiłem to dla Polski. A Amerykanie w ramach WSI też przecież szpiegowali.
Poinformował, że pisze książkę ze swoimi wspomnieniami. - Nie chcę wstrząsać sceną polityczną. Ale powiem o wielu rzeczach, o których mogę - zapowiedział. I dodał: - Nie wiem, skąd nadwrażliwość na moją książkę.
mac/tr
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24