- Jestem rozczarowany. Prezydent bezpowrotnie stracił okazję, by pokazać się jako mąż stanu i wzbić się ponad interesy brata – stwierdził w magazynie „24 godziny” Leszek Miller. – Jestem dumny z prezydenta. Ma w stu procentach rację – nie zgodził się Roman Giertych.
Prezydenckie orędzie było wiodącym tematem sporu dwóch politycznych, choć obecnie odstawionych na boczny tor adwersarzy. Nie obyło się jednak bez wycieczek osobistych, których nie szczędzili sobie znani z ciętego języka Miller i Giertych.
- Wyobrażałem sobie Mariusza Kamińskiego i Adama Bielana, którzy podsunęli prezydentowi ten pomysł takiej łzawej opowieści, okraszonej znanym motywem muzycznym – skomentował formę orędzia były premier. - Ale po co ten prezydencki projekt ustawy? Ona się składa z dwóch artykułów: po pierwsze: Sejm upoważnia prezydenta do podpisania ratyfikacji, po drugie – kiedy wchodzi ona w życie. Co tam dopisywać? – dodał. Według Millera, Lech Kaczyński znów pokazał, że jest prezydentem PiS, nie wszystkich Polaków.
W traktacie nie ma zapisów niekorzystnych dla Polski?
- Prezydent wykorzystał okazję, by pokazać się jako mąż stanu – nie zgodził się Giertych. - Nie mogę ukryć pewnej satysfakcji z faktu, ze PiS i prezydent doszli do tych wniosków, które jako jedyny minister sformułowałem jeszcze gdy negocjowali traktat – dodał. Zdaniem twórcy LPR najbardziej niebezpieczny jest zapis art. 48., według którego „Rada UE może przyjąć decyzję zmieniającą część lub wszystkie postanowienia części trzeciej traktatu, tej traktującej o funkcjonowaniu UE”. - Czy pan Miller zgodziłby się kupując samochód scedować wszystkie prawa na sprzedającego? – pytał.
- Nie rozumiem, czemu pan wicepremier tak bezlitośnie atakuje byłego szefa. Traktat był przedstawiony jako wielki sukces, zarówno prezydenta jak i jego brata, który negocjował telefonicznie. Wszyscy byli zachwyceni, a dziś jest to jakiś przejaw schizofrenii – nagle Kaczyńscy zgłaszają zastrzeżenia – stwierdził. Naciskany, by odniósł się do zarzutów Giertycha, stwierdził ogólnikowo: -W traktacie nie ma zapisów niekorzystnych dla Polski, bo bez jej zgody nie można zmienić nawet przecinka.
"Wysoki jak brzoza, a głupi jak koza"
Giertych ponownie przeczytał fragment traktatu i nie bez satysfakcji zarzucił Millerowi, ze go nie zna. - Wiele razy byłem krytykiem Kaczyńskich, a dziś nie mogę nie podziękować prezydentowi. Dwa lata temu powiedział, że nigdy się nie zgodzi by być ostatnim prezydentem wolnej Polski i słowa dotrzymał – dodał.
- Ale prezydent swoich zastrzeżeń nie odnosił do tego tekstu – zaczął były lider SLD, ale Giertych mu przerwał: - Wy, lewica, jesteście przyzwyczajeni do serwilizmu, jeszcze wobec ZSRR - powiedział. - Wolę mój serwilizm niż toruński pana Giertycha. A ZSRR już nie ma, rozumiem że pan nie zauważył – odbił piłeczkę Miller. Prawdziwym ograniczeniem wolności jest Polska rządzona przez dyr. Rydzka i pana Giertycha. Wysoki jak brzoza, a głupi jak koza – dodał.
- Jak pan nie ma argumentów, to rzuca pan inwektywy. Nie czytał pan traktatu i chce pan odwrócić od tego uwagę – obraził się Giertych.
Homozagrożenie?
Według Millera Karta Praw Podstawowych nie jest żadnym zagrożeniem, a poruszana przez prezydenta kwestia małżeństw homoseksualnych to problem zastępczy. - Bardziej niż takimi związkami przejmuję się dziećmi z tzw. normalnych rodzin – bitych, niedożywianych, gwałconych. Każdemu odpowiedzialnemu politykowi to powinno leżeć na sercu – dodał.
Zdaniem lidera LPR jednak prezydent ma w stu procentach rację. - Jeśli można takie zapisy wprowadzić i zmieniać decyzją Rady UE, to może się okazać, że narzucą nam adopcję przez związki homoseksualne – ostrzegł.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24