Marcin Plichta mimo kilku sądowych wyroków i zakazu zasiadania w radach nadzorczych i zarządach spółek, zakładał kolejne firmy. Chociaż był zobligowany przez sąd do oddania 170 tys. pokrzywdzonym w sprawie Multikasy, nie zrobił tego. Uniknie odpowiedzialności, bo minął już termin, w którym poszkodowani mogli dochodzić roszczeń, a skazanie zostało zatarte.
W październiku 2008 roku sąd rejonowy w Malborku skazał Plichtę na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata za przywłaszczenie 174 tys. z biur trójmiejskiej Multikasy (wyrok uprawomocnił się na początku 2009 r.). Sąd uznał, że sprawa nie była oszustwem, ale "nieudanym interesem". Orzekł również naprawienie szkody, czyli oddanie pieniędzy poszkodowanym i wyznaczył w tym celu kuratora.
Plichta nie płacił poszkodowanym: kilka miesięcy przed końcem okresu próby dostał ponaglenie do zapłaty środków i groźbę, że jego bierność może skutkować zarządzeniem wykonania kary. Wówczas oddał pieniądze pięciu osobom. Kurator stwierdził, że szkoda została naprawiona. Jak to możliwe? W piśmie przesłanym tvn24.pl prezes Sądu Rejonowego w Malborku Wojciech Morozowski zaznacza, że "oskarżony w części naprawił wyrządzoną szkodę, w aktach sprawy znajdują się kopie pięciu dowodów wpłaty, a z informacji kuratora wynika, że dokonywał wpłat na rzecz poszczególnych pokrzywdzonych". Według prezesa sądu, w aktach nie ma informacji na temat tego, aby sąd uznał, że Marcin Plichta naprawił szkodę w całości.
Po terminie Dlaczego zatem sąd nie zdecydował o odwieszeniu kary Plichcie, chociaż szkoda nie została naprawiona? Jak pisze prezes Morozowski, w takim przypadku sąd może, ale nie musi zarządzić wykonanie kary. Zarządzenie wykonania kary ma według prawa "charakter fakultatywny i wskazana okoliczność każdorazowo jest związana z oceną całości zachowania osoby skazanej w okresie próby". - W związku z tym, że sąd nie zajmował stanowiska w przedmiocie zarządzenia wykonania kary, trudno jest mówić o tym, jakie okoliczności wpłynęły na to, że kara nie została zarządzona - pisze prezes sądu w Malborku. Zdaniem b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, jeśli naprawienie szkody jest związane z warunkowym zawieszeniem kary (tak było w przypadku Plichty), a nie jest dodatkowym środkiem karnym, a skazany uchyla się od wykonania nałożonego obowiązku, pokrzywdzony może dochodzić swoich roszczeń przez komornika. - Pokrzywdzony dostawał od sądu tytuł egzekucyjny i jeszcze w trakcie, kiedy kara była zawieszona, mógł pójść z tym do komornika - mówi Ćwiąkalski. W rzeczywistości skazany może łatwo uniknąć egzekucji komorniczej np. pozbywając się majątku lub przepisując go na inną osobę, a same koszty związane z egzekucją są często równe wysokości samego długu. Okres zawieszenia kary Plichty minął w 2011 roku, a skazanie zostało zatarte z mocy prawa sześć miesięcy od zakończenia okresu próby. Wynika z tego, że Plichta w ogóle nie będzie musiał zwrócić pieniędzy. Sam prezes Amber Gold utrzymuje, że pieniądze poszkodowanym oddał.
Pytany o komentarz w tej sprawie rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski stwierdził, że nie może się obecnie wypowiedzieć na ten temat. - Sprawa będzie badana, poprosiłem już o informacje z Sądu Rejonowego - mówi Adamski.
Wyroki na koncie prezesa Wyrok z 2008 roku to nie jedyna sprawa, w której skazano Plichtę. Wcześniej usłyszał on już kilka wyroków skazujących: pierwszy, najstarszy, wg "GW" zapadł w listopadzie 2005 roku w sądzie w Gdańsku. Chodziło o wystawienie fałszywego świadectwa zatrudnienia i podrobienie podpisu. Kara: rok w zawieszeniu na trzy lata i 700 zł grzywny. Kolejny wyrok zapadł w 2006 roku w sądzie w Kościerzynie - Plichta miał zapłacić 1 tys. zł grzywny. Pół roku później sąd w Tczewie skazał go na pół roku w zawieszeniu. Te dwie sprawy były "odpryskami" sprawy Multikasy. W 2007 roku w Starogardzie Gdańskim dostał dwa lata w zawieszeniu na cztery za wyłudzenie dwóch kredytów. W 2009 roku, jak dowiedziały się "Fakty" TVN, Plichta został jeszcze dwukrotnie skazany: na półtora roku w zawieszeniu na trzy w Starogardzie Gdańskim (odprysk sprawy Multikasy) i na dwa lata w zawieszeniu na pięć za oszustwa bankowe. Sędzia Jolanta Piątek z Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ powiedziała, że w tym drugim przypadku Plichta został oskarżony o 12 czynów polegajacych na sfałszowaniu i wyłudzeniu kredytów bankowych na łączną kwotę 113 tysięcy 500 zł. Dobrowolnie poddał się karze i sam zaproponował jej wysokość. Oprócz więzienia w zawieszeniu miał zapłacić 3,6 tys. grzywny. Sąd nie orzekł konieczności naprawienia przez Plichtę szkody finansowej. - Nie został zobligowany do zwrotu tych pieniędzy. Nie było wniosku banku w tej sprawie - tłumaczy Piątek. Ostatni wyrok skazujący według "Rzeczpospolitej" zapadł prawomocnie 24 lipca 2010 r. Plichta był już wtedy prezesem Amber Gold. Sąd w Kwidzynie skazał go na dwa lata w zawieszeniu na pięć. Plichta dobrowolnie poddał się karze. Przestępstwa dotyczyły m.in. zawierania fikcyjnych umów kredytowych.
Przeoczenie, luka w prawie? Skazany zakłada spółki Jak to możliwe, że człowiek z tyloma wyrokami za przestępstwa finansowe założył spółkę Amber Gold obracającą milionami złotych? Jak napisała "Rzeczpospolita", Plichta faktycznie nie miał do tego prawa. Według art. 18. kodeksu spółek handlowych, osoba skazana za przestępstwa takie jak kradzież, oszustwo, przywłaszczenie lub wyłudzenie przez pięć lat od uprawomocnienia się wyroku nie może być członkiem zarządu ani rady nadzorczej.
W piątek ministerstwo sprawiedliwości w rozmowie z TVN CNBC Biznes potwierdziło, że Plichta nie miał prawa zasiadać w zarządzie Amber Gold. Był nim jednak, bo zakładając kolejne spółki, jak twierdzi "Rzeczpospolita", po prostu nie przedstawiał sądowi zaświadczenia o niekaralności, a ten nie sprawdzał, czy był on wcześniej karany.
Kodeks spółek handlowych w art. 18 wyraźnie mówi, że członkiem zarządu lub rady nadzorczej nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem za pewnego rodzaju przestępstwa, m.in. za przywłaszczenie, oszustwo, kradzież czy wyłudzenie.
Za zasiadanie w zarządzie spółki mimo wyroku nie ma sankcji z urzędu. Pozew w tej sprawie można wnieść tylko z oskarżenia prywatnego. Prócz tego, prawo nie nakłada na sąd rejestrowy obowiązku sprawdzenia członków zarządu w Krajowym Rejestrze Karnym. Resort sprawiedliwości poinformował, że pracuje nad informatycznym systemem, dzięki któremu będzie można automatycznie weryfikować, kto wpisany jest w Krajowym Rejestrze Karnym na potrzeby wpisu do KRS.
Obecnie sądy rejestrowe nie mają możliwości sprawdzenia, czy osoba chcąca dokonać rejestracji jest skazana czy nie. Nie mają one dostępu do Krajowego Rejestru Skazanych i nie mogą wymóc na petencie konieczności okazania zaświadczenia o niekaralności. Pracownik sądu rejestrowego może jedynie o to poprosić, ale jeśli spotka się z odmową - spółkę i tak musi zarejestrować.
Ostatnią spółkę Plichta założył 1 sierpnia. Jak wynika z informacji z Krajowego Rejestru Sądowego, do których dotarł tvn24.pl, firma o nazwie PST S.A. mieści się w tym samym miejscu, co centrala Amber Gold. Prezesem spółki jest Katarzyna Plichta, żona prezesa Amber Gold. On sam wraz z dwoma innymi osobami jest członkiem rady nadzorczej.
Autor: jk/k / Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Fakty TVN, TVN24