29 maja ma zapaść wyrok w procesie turystów, którzy w października ubiegłego roku w Dolinie Chochołowskiej zabili niedźwiedzia brunatnego. Oskarżeni do winy się nie przyznają i przekonują, że tylko bronili się przez niedźwiedziem. Prokurator zarzuca im, że skatowali bezbronne, nieagresywne chronione zwierzę.
Dwóm mężczyznom i kobiecie prokuratura zarzuciła, że "wspólnie i w porozumieniu, na terenie objętego ochroną Tatrzańskiego Parku Narodowego, pozbawili życia niedźwiedzia brunatnego pozostającego pod ochroną gatunkową". Tym samym - zdaniem prokuratury - spowodowali istotną szkodę w świecie zwierzęcym.
Z dziennikarzami rozmawiać nie chcą. - Bardzo jest im przykro. Może tego nie artykułują, ale naprawdę jest im przykro i czują się bardzo niedobrze - przekonuje ich obrońca.
W obronie własnej?
Do zdarzenia doszło w październiku ubiegłego roku w rejonie Doliny Chochołowskiej. O zabiciu niedźwiadka poinformowała dyrektora TPN zakopiańska policja, zaalarmowana przez szpital, do którego zgłosiła się dwójka turystów. Mówili, że niedźwiedź się na nich rzucił. Pracownicy Parku podejrzewają, że mógł zostać sprowokowany.
- Z naszych oględzin wynika, że niedźwiadek był zachęcany kanapkami. Gdy bułki się skończyły, zaczął być nachalny, a to zostało najprawdopodobniej odebrane przez ludzi jako atak - mówił wówczas dyrektor TPN Paweł Skawiński.
Sekcja wykazała, że śmierć zwierzęcia nastąpiła na skutek utopienia. Natomiast obrażenia łba i ciała niedźwiadka mogły powstać w wyniku obrzucenia kamieniami przez turystów lub w momencie utopienia w korycie potoku o kamienistym dnie.
Z kolei opinia lekarska wykazała, że obrażenia, jakie odnieśli turyści podczas kontaktu ze zwierzęciem, były niewielkie.
Według przyrodników, strata dwuletniego niedźwiedzia była istotna dla środowiska, ponieważ "stanowił on ok. dwa procent populacji niedźwiedzi w całych Tatrach".
Źródło zdjęcia głównego: TVN24