Zarówno władze wykonawcze, jak i pierwszy prezes Sądu Najwyższego mówią, że nie wykonają wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a więc, że nie wykonają jednoznacznych postanowień traktatów - zauważył w "Faktach po Faktach" europoseł i były premier Włodzimierz Cimoszewicz. W programie pytany był także o wewnętrzny "bunt" w Lewicy.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał w tym tygodniu wyrok w sprawie kwestionowanej jako niezależny organ sądowy Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. TSUE uznał, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii Europejskiej. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska w odpowiedzi na wyrok TSUE wydała oświadczenie, w którym napisała, że "jest głęboko przekonana, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jest w pełni niezależna w sprawowaniu ustawowo jej przypisanej jurysdykcji, a sędziowie tej Izby są w pełni niezawiśli w orzekaniu". Zdecydowała, że wbrew stanowisku TSUE izba będzie orzekała.
O tę sprawę pytany był w sobotnich "Faktach po Faktach" w TVN24 były premier, eurodeputowany Włodzimierz Cimoszewicz.
"Polska niezwykle zawęża swobodę manewru ucieczkowego ze strony instytucji europejskich przed podjęciem decyzji"
Włodzimierz Cimoszewicz zastanawiał się, jaka może być odpowiedź Unii na działania Polski w sprawie Izby Dyscyplinarnej. . - Trudno jest prognozować, czy starczy determinacji, odwagi i pewnej twardości, która w moim przekonaniu jest tutaj konieczna, ale wydaje mi się, że Polska niezwykle zawęża swobodę manewru ucieczkowego ze strony instytucji europejskich przed podjęciem decyzji - odpowiedział.
Były premier tłumaczył, że "mamy do czynienia z zupełnie bezprecedensowym zdarzeniem polegającym na tym, że władze państwa członkowskiego, zarówno wykonawcze - rząd, jak i pierwszy prezes Sądu Najwyższego mówią, że nie wykonają wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej". - A więc, że nie wykonają jednoznacznych postanowień traktatów - dopowiedział.
- Jeżeli Komisja Europejska, Rada Europejska, Parlament Europejski, który akurat zaczął przerwę letnią, nie zareagują najpóźniej we wrześniu czy w październiku, to pod znakiem zapytania stanie spoistość prawna całej Wspólnoty - podkreślił.
Cimoszewicz prognozował, że w tej sprawie "możliwe są różne reakcje". - Pewne werbalne, polityczne już są. Natomiast mogą, z coraz większym prawdopodobieństwem, zapaść także sankcje finansowe - uznał.
Według niego "Polska nie jest już państwem praworządnym ani gdy chodzi o to, co się dzieje w naszym kraju, ani gdy chodzi o jej zachowanie w stosunkach międzynarodowych". - W tym przypadku w najważniejszej dla nas instytucji międzynarodowej, jaką jest Unia Europejska - dopowiedział.
W Trybunale Konstytucyjnym toczy się sprawa dotycząca zgodności z konstytucją trzech przepisów Traktatu o Unii Europejskiej z wniosku premiera Mateusza Morawieckiego. Do rozprawy sędziowie mają wrócić 3 sierpnia. Specjaliści prawa europejskiego oceniają, że polska konstytucja nie stoi w sprzeczności z jakimikolwiek przepisami traktatu o Unii Europejskiej.
"Tak się nie robi polityki wśród dorosłych ludzi"
W "Faktach po Faktach padło także pytanie o wewnętrzne spory w Lewicy. Przewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty zawiesił w sobotę ośmioro posłów w prawach członków partii. - Włodzimierz Czarzasty zawiesił kilkoro członków zarządu przed jego formalnym rozpoczęciem. Zrobił to dlatego, że utracił w tym zarządzie większość - skomentował poseł Tomasz Trela.
Cimoszewicz, w przeszłości działacz SLD, pytany o te spięcia przyznał, że obserwuje je "ze smutkiem i zażenowaniem". - Jeżeli ci państwo, wszyscy razem wzięci, nie spoważnieją natychmiast, to ta formacja polityczna zniknie z polskiej sceny, tym razem już na zawsze - powiedział.
Pytany, do których ugrupowań mogliby ewentualnie przejść politycy Lewicy, Cimoszewicz odpowiadał: - Pewnie wszystkie scenariusze są możliwe, tylko to, co się stanie z tymi politykami lub ludźmi, którzy uważają się za polityków, a są infantylni, jest nieistotne. Istotne jest to, co stanie się ze zdezorientowanymi sympatykami Lewicy.
Dopytywany, kim są ci "infantylni" politycy, odparł: - Wszyscy. Przecież tak się nie robi polityki wśród dorosłych ludzi. To jest niepoważna kłótnia. Takie rzeczy zdarzały się w organizacjach studenckich, a nie kiedy ktoś ma 50 czy 60 lat i ma ambicję, aby mieć wpływ na rządzenie państwem.
- Dowcip polega na tym, ze człowiek poważny, odpowiedzialny, rozumny kontroluje swoje ambicje. Wie co jest stosowne, co niestosowne. Wie, jak się zachować, a jak nie - tłumaczył. Ocenił, że w Lewicy "nikt nie wie, jak się zachowywać".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24