Cyprian Jopek przedstawia nieujawniane dotąd wyniki sekcji pierwszych ekshumowanych ciał. Dziewięciu ciał, które biegli przebadali rok po katastrofie. Wyniki dają jasną odpowiedź na pytanie, co było przyczyną śmierci pasażerów. Pytanie, na które prowadzący śledztwo prokurator Pasionek nie chce odpowiadać - choć o samych ekshumacjach mówi dużo i to z szokującymi niekiedy detalami. Materiał programu "Czarno na białym".
Przez siedem ostatnich miesięcy polscy prokuratorzy przeprowadzili 27 ekshumacji ciał z grobów ofiar katastrofy smoleńskiej. W tym ciał pary prezydenckiej.
Śledczy wciąż nie dostali opinii biegłych z przeprowadzonych sekcji. Pierwsze miały wpłynąć pod koniec marca, ale termin badań przedłużono. Zamiast opinii są kolejne szokujące informacje o fragmentach ciał innych ofiar w trumnach kilku ekshumowanych osób, w tym także w trumnie Lecha Kaczyńskiego.
"Sekcja ma zmierzać do ustalenia przyczyny zgonu"
Marek Pasionek, zastępca Prokuratora Generalnego, dokładnie przytaczał szokujące odkrycia. - W trumnie arcybiskupa Mirona Chodakowskiego ujawniono połowę ciała świętej pamięci biskupa, czyli od pasa w górę, natomiast od pasa w dół znajduje się tam ciało generała Płoskiego - powiedział. Nie odpowiadał jednak przy tym na podstawowe pytania o przyczyny katastrofy.
Gdy podczas konferencji prasowej reporter TVN24 próbował zapytać go o to, czy dotychczasowe ekshumacje przyniosły dowody na zamach, rzeczniczka prasowa nie pozwalała na odpowiedź, prosiła o zadanie kolejnego pytania.
Rok temu ton prokuratorskich konferencji był inny. Zastępca Prokuratora Generalnego mówił wtedy, że "sekcja ma zmierzać do ustalenia przyczyny zgonu, mechanizmu zgonu".
Na podstawie naszych ustaleń przedstawimy odpowiedzi na podstawowe pytanie - jakie przyczyny katastrofy 10 kwietnia 2010 roku można wyczytać z przebadanych ciał ofiar tego wypadku? Prezentowane fakty opierają się na efektach badań dziewięciu ciał ekshumowanych już w rok po katastrofie: między sierpniem 2011 a listopadem 2012 roku. Sekcje i wnioski to wynik pracy polskich specjalistów - kierowników i pracowników zakładów medycyny sądowej: w Bydgoszczy, Gdańsku i we Wrocławiu.
Błędy w badaniach przeprowadzonych przez Rosjan
Jednym z argumentów śledczych za przeprowadzeniem ekshumacji wszystkich ciał były nieprawidłowości w wynikach sekcji przeprowadzonych przez Rosjan. Ale to, że sekcje przeprowadzone w Zakładzie Medycyny Sądowej w Moskwie zawierają wiele błędów, wiadomo było już kilka miesięcy po tragedii - gdy pierwsze przetłumaczone na język polski sekcyjne protokoły zaczęły spływać do kraju.
Jako pierwsze ekshumowano i przebadano w kraju ciało Zbigniewa Wassermanna. W tym i w pozostałych ośmiu przypadkach polscy biegli w swoich posekcyjnych ustaleniach dokładnie punktowali między innymi te rosyjskie błędy:
- W czasie sekcji nie opisano blizny pooperacyjnej, rozległych ran, nie opisano dokładnie złamań mostka i żeber,
- w rosyjskiej dokumentacji z sekcji nie zauważono podstawowych faktów, jak nieprawidłowa budowa ciała ofiary,
- włosy ofiary opisano jako krótkie, kilkucentymetrowe, gdy w rzeczywistości miały długość kilkudziesięciu centymetrów.
Lista zastrzeżeń była długa, ale mimo to w każdym z dziewięciu przypadków biegli dochodzili do jednego wniosku:
"Stwierdzone w rosyjskiej dokumentacji błędy, braki, nieścisłości, sprzeczności, inne nieprawidłowości nie poddają w wątpliwość głównych wniosków opinii wydanej po sekcji zwłok przeprowadzonej w Moskwie".
A tym wnioskiem była śmierć ofiar w wyniku katastrofy lotniczej - na co wskazywały nie tylko rosyjskie wnioski z sekcji wykonanych w Moskwie, ale także i przede wszystkim badania polskich ekspertów - efekt sekcji zwłok wykonanych w dwa lata po tragedii w naszym kraju.
Badania ciał tomografem
"Takie obrażenia, które opisano w obu sekcjach zwłok, powstają od działania z dużą siłą narzędzi lub przedmiotów tępych, o tępych krawędziach. Mogły nimi być części kabiny samolotu pasażerskiego lub kadłuba, a także podłoże miejsca upadku samolotu w momencie katastrofy" - opiniowali polscy eksperci. Do tych samych wniosków dochodzili także lekarze badający ciała tomografem.
Po ekshumacji ciała trafiały do zakładów medycyny sądowej, gdzie po otwarciu drewnianych trumien ekspertom ukazywał się metalowy wkład - czyli druga metalowa trumna zalutowana od góry. Otwierano je przez skucie "spawów" zabezpieczających wieko wkładu.
Ciała, poza pewnymi wyjątkami, były nagie. Znajdowały się w czarnych workach. Na worku położone było ubranie, które rodzina przekazywała przed przylotem trumny do Polski. Po wyjęciu czarnego worka z ciałem przewożono je do sali, gdzie wykonywano zdjęcia tomograficzne.
Tomografia pokazywała nie tylko obrażenia układu kostnego ofiary, ale dawała trójwymiarowy obraz wszystkich powłok ciała, pozwalając na wstępną identyfikację. To badanie miało wykazać między innymi, czy w ciele znajdują się metaliczne odłamki, mogące wskazywać na wybuch bomby. Ale wnioski polskich specjalistów były jednoznaczne:
"Badanie tomografem nie wykazało wyraźnie kontrastujących metalicznych ciał obcych. Jedyne obce elementy odkryte tomografem to wsuwki do włosów czy rozerwany różaniec".
Przyczyny natychmiastowego zgonu
Właśnie takie "obce" elementy na zdjęciach z tomografu znajdowano przy ekshumowanych dziewięciu ciałach. W każdym z tych przypadków badanie i jego analiza kończył jeden i ten sam wniosek:
"Takie obrażenia to skutek działania znacznej energii narzędzi twardych, tępych. Są spotykane u ofiar wypadków komunikacyjnych, takich jak katastrofy lotnicze" - można przeczytać w opinii biegłych.
Na prześwietleniach doskonale było widać poważne obrażenia głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa. To one były przyczyną natychmiastowego zgonu. Oprócz tego stwierdzono złamania kości przedramion i kości udowych. Badanie wykonane w Polsce było ponadstandardowe.
"Nie stwierdzono urazów mogących powstać na skutek eksplozji"
Sekcje były bardzo dokładne, obrażenia ciała były rozpisane na kilkunastu stronach opinii. Biegli potrafili przeanalizować mechanizm powstawania najbardziej charakterystycznych obrażeń:
"Rozległe obrażenia głowy były wynikiem działania z dużą siłą na górną część głowy, w tym twarzy, narzędzia lub przedmiotu tępego o dużej powierzchni, co powodowało zmiażdżenie z rozległym uszkodzeniem i rozerwaniem powłok głowy i pęknięciami kości czaszki. Wielomiejscowe złamania układu kostnego, a także obrażenia narządów klatki piersiowej powstały z powodu zgniatania tułowia, głównie w wymiarze przednio-tylnym".
Wątek wybuchowy był weryfikowany w czasie badań ekshumowanych w latach 2011-2012 ciał. W jednym z przypadków polscy biegli stwierdzili wprost:
"Badania nie wykazały zmian, które mogłyby powstać inaczej niż w sposób charakterystyczny dla przebiegu katastrofy komunikacyjnej. Nie stwierdzono obrażeń czy śladów wskazujących na działanie fali uderzeniowej lub oddziaływanie termiczne".
Co to oznacza? Że nie stwierdzono urazów mogących powstać na skutek eksplozji. Co więcej, w sześciu przypadkach przebadano próbki włosów ofiar, badając, czy mogły zostać uszkodzone na skutek działania wysokiej temperatury, co mogłoby wiązać się z eksplozją bomby.
"Przebadane włosy nie wykazują zmian, które świadczyłyby o działaniu wysokiej temperatury" - napisali biegli.
Przytoczone opinie biegłych to za mało
Prokurator Marek Pasionek znał wnioski z poprzednich ekshumacji, jednak śledczy przyjęli, że potrzebne są badania wszystkich ciał.
Tak jak w czasie obecnie prowadzonych sekcji, podczas poprzednich badań dziewięciu ciał pobrano kilkadziesiąt próbek z włosów, mięśni, kości i organów wewnętrznych ofiar w celu przeprowadzenia badań toksykologicznych, histopatologicznych, genetycznych, ale co najważniejsze, fizykochemicznych.
Te ostatnie miały odpowiedzieć na pytanie o obecność materiałów wybuchowych na ekshumowanych ciałach. Dlatego obecnie badający katastrofę prokuratorzy znają dokument z grudnia 2013 roku, który został opublikowany przez Naczelną Prokuraturę Wojskową. To opinia Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, które badało próbki pobrane z ciał.
W opublikowanym dokumencie można przeczytać, że podczas badań "nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych (trotylu, heksogenu, oktogenu, nitrogliceryny, pentrytu, tetrylu, dinitrobenzenu, izomerów, dinitrotoluenu) oraz substancji będących produktami ich degradacji (trinitrobenzenu, izomerów aminonitrotoluenu i aminodinitrotoluenu)".
Ale zdaniem obecnych śledczych to za mało. Próbki na obecność materiałów wybuchowych pobierane od teraz badanych ciał mają przebadać laboratoria w Irlandii i we Włoszech.
Pierwsze nowe opinie jeszcze w tym miesiącu
Mimo wątpliwości śledczych ciała ekshumowane w 2011 i 2012 roku teraz nie zostaną poddane ponownym sekcjom, a ówczesne opinie polskich ekspertów są elementem materiału dowodowego w śledztwie.
Pierwsze opinie polskich biegłych dotyczące ofiar ekshumowanych od listopada ubiegłego roku mają wpłynąć w tym miesiącu. Do końca tego roku śledczy chcą ekshumować jeszcze 30 ciał. Proces smoleńskich ekshumacji ma się zakończyć w kwietniu przyszłego roku.
Autor: bpm//now/jb / Źródło: tvn24