- Na razie dajmy sobie spokój z wykrywaczem kłamstw - tak minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ćwiąkalski skomentował propozycję Kazimierza Marcinkiewicza, który prawdziwość swoich oskarżeń pod adresem prezydenta chciał zweryfikować za pomocą wariografu. Gdy jednak badanie zaproponowali mu dziennikarze TOK FM, były premier odmówił.
Jak wytłumaczył Ćwiąkalski, najważniejszą przeszkodą w użyciu wariografu jest fakt, że używa się go w stosunku do podejrzanych, a nie świadków. Dodatkowo - pierwsza rzecz, którą zajmie się prokuratura badająca sprawę oskarżeń Marcinkiewicza to czynności sprawdzające, a te nie przewidują badań wykrywaczem kłamstw kogokolwiek.
- Na pewno to nie ten etap - podsumowuje propozycję Marcinkiewicza Ćwiąkalski, dodając: - Ja wiem, że to medialnie wygląda.
Marcinkiewicz twierdzi, że w grudniu 2005 r. prezydent-elekt Lech Kaczyński zlecił szefowi ABW Witoldowi Marczukowi zbieranie informacji na jego temat. Dodaje od razu, że, według jego wiedzy, Marczuk się na to nie zgodził. Żeby uwiarygodnić swoje słowa, były premier zadeklarował, że gotów jest poddać się badaniu wykrywaczem kłamstw. Jednak, gdy radio TOK FM zaproponowało mu takie badanie - odmówił.
Ta sprawa to ważny sygnał
Dlaczego jednak w ogóle Prokuratura Krajowa zajmuje się sprawą sygnalizowaną przez Marcinkiewicza, skoro on sam przyznaje, że domniemane podsłuchy nie zostały założone? Odpowiedź prokuratora generalnego jest prosta: - Prokuratura jest zobowiązana wyjaśnić, czy doszło do złamania prawa czy nie - mówi, nazywając doniesienia Marcinkiewicza "poważnym sygnałem".
Dodatkowo, jak powiedział Ćwiąkalski, "nie można lekceważyć słów Kazimierza Marcinkiewicza, który cieszy się dużym zaufaniem i popularnością".
Przekroczenie uprawnień czy pomówienie prezydenta?
Co może grozić prezydentowi, jeśli zarzuty byłego premiera się potwierdzą? Według Ćwiąkalskiego pierwszy zarzut, który od razu nasuwa się na myśl to oskarżenie z artykułu 231 Kodeksu Karnego, czyli przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Jednak, jak zaznaczył minister, "za wcześnie na zarzuty". Tym bardziej, że sprawa jest trudna - "słowo przeciwko słowu", podkreślił Ćwiąkalski. Może się również okazać, że to nie Lech Kaczyński zostanie oskarżony, ale Kazimierz Marcinkiewicz. - Zarzuty pomówienia głowy państwa są możliwe - przyznał minister.
Czynności sprawdzające prokuratury mają potrwać maksymalnie 30 dni.
Ministerstwo pracuje spokojniej
Minister sprawiedliwości nie chciał odpowiadać na pytanie o samoocenę po pół roku obecności w gabinecie Donalda Tuska. - Wolałbym, żeby oceniali ci, którzy widzą, to co robię - tłumaczył Ćwiąkalski, dodając, że "naprawdę nie on powinien oceniać samego siebie".
- Na pewno nie brakuje nam energii w walce z przestępczością - chwalił się jednak minister, dodając, że wszystko "toczy się w spokojniejszej atmosferze". - Obywatele nie muszą się czuć zagrożeni, że z niewiadomych powodów pojawią się nagle policjanci i prokurator - dodał.
Ćwiąkalski podkreślił, że "nie jest zachwycony sobą, ale realizuje wszystkie zamierzenia". - Od wtorku sprawy nabierają tempa - zapowiada minister.
Bite dzieci to sprawa nie tylko dla prokuratury
Prowadząca Magazyn 24 Godziny spytała również ministra o sprawy bitych dzieci, których kilka ujrzało ostatnio światło dzienne. - Rozmawiałem z prokuratorami i prokuratura postawiła zarzut usiłowania zabójstwa - mówił Ćwiąkalski o ostatnim przypadku z Białogardu w woj. zachodniopomorskim. - To jest przestępstwo odrażające - uważa minister.
Ale, jak dodał, zadanie ministerstwa sprawiedliwości jest w sprawach bitych dzieci ograniczone. - Znacznie ważniejsze jest to, by reagować szybko i zdecydowanie w środowisku, gdzie te rodziny mieszkają - powiedział minister, dodając, że jest "to zadanie dla co najmniej kilku ministerstw". - Opieka społeczna, kuratorzy, a także sąsiedzi i szkoły powinni reagować - podkreślił Ćwiąkalski.
W sprawie betanek śledczy działają
Minister odpowiadał również na pytania o śledztwo ws. betanek. - Docierają do mnie informacje, że zostały przesłuchane - odpowiedział minister, mówiąc, że postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura w Lublinie. Jak jednak zaznaczył prokurator generalny, jeżeli betanki same nie złożą zawiadomienia o przestępstwie, to prokuratura nie może poruszyć wielu spraw, np. molestowania.
Zaapelował też do mediów: - Śledztwo nie jest zakończone. Proponuję nie wyprzedzać działań prokuratury - podkreślił Ćwiąkalski.
Prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące rzekomego nakłania byłych sióstr do samobójstwa przez przełożonych. Byłe siostry zostały już przesłuchane w charakterze świadków.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24