Agresywny sposób oceniania przeciwnika jak wroga tylko umocni elektorat - mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24 psycholożka i terapeutka doktor Ewa Woydyłło-Osiatyńska, komentując słowa wicepremiera, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Oceniła, że "ludzie o demokratycznych przekonaniach się nie nabiorą".
Wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński w swoim wystąpieniu na pikniku wojskowym w Uniejowie (woj. łódzkie) powiedział, że "Tusk to personifikacja zła w Polsce. To czyste zło".
"Tusk zaczął głosić, że jego formacja to szeroki sojusz zaczynający się od Andrzeja Rozenka - współpracownika Urbana. Według Tuska tam są ci, którzy chcą kontynuować dzieło mojego brata. Rzeczywiście jest tam grupka zdrajców spośród tych, którzy współpracowali w jakimś momencie z moim bratem. To ludzie obrzydliwi, którzy zdradzili wszystko. Dla swoich karier są gotowi na wszystko. Niektórzy z nich byli związani z różnymi złej sławy organizacjami, tylko kiedyś o tym nie wiedziano. Nie wierzcie w to" - mówił wicepremier Kaczyński. I dodał: "Tradycja mojego brata nie ma nic wspólnego z tym niszczycielem, który jego również w sposób cyniczny i okrutny niszczył".
Woydyłło-Osiatyńska: wrogi sposób oceniania przeciwnika umocni elektorat
Psycholożka i terapeutka doktor Ewa Woydyłło-Osiatyńska była pytana w poniedziałek w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy takie sformułowania mogą się komuś podobać w Polsce i być wyborczo skuteczne.
- Obawiam się, że mogą być skuteczne, ponieważ one odwołują się do emocji - odpowiedziała. Zauważyła, że "ludzie, których wiedza jest dosyć ograniczona, mogą nie mieć całego obrazu, korzystają z jednego źródła informacji".
Jak mówiła, odwołanie się do emocji "powoduje, że człowiek się czuje zaangażowany". - Tak jakby (stwierdzenie - red.): "ja mam teraz poczucie mocy, bo ja wiem, jakie zająć stanowisko", bo gdy masz możliwość dokonywania selekcji faktów, wyborów między jedną interpretacją a inną, gdy oceniasz, to jest dużo dłuższy i trudniejszy proces i do niego trzeba mieć pewną wprawę, przygotowanie - dodała Woydyłło-Osiatyńska.
- Więc obawiam się, że to jest bardzo zręczny manewr, który wprost określa kierunek myślenia - oceniła.
Pytana, czy jeśli hejt w polityce, w kampanii wyborczej mobilizuje i jest skuteczny, odpowiedzią też powinien być hejt, odpowiedziała, że "sposób takiego atakowania przeciwnika to jest świetny sposób na zatrzymanie tych, którzy są ze mną". - Natomiast na to ludzie o demokratycznych przekonaniach się nie nabiorą - zaznaczyła.
- Więc w tym sensie my mamy wielką szansę. My, czyli ludzie, którzy chcą coś poprawić, coś zmienić, uwolnić się od tej dyktatury hejtu, wcale nie musimy takiej metody stosować, bo ona na tamtych nie zadziała - dodała.
- Natomiast tamten agresywny, wrogi sposób patrzenia czy oceniania przeciwnika jak wroga, obawiam się, że tylko umocni elektorat, który i tak jest zdominowany przez tę, nie wiem nawet jak to powiedzieć, bo to jest pewna kategoria ludzi - powiedziała Woydyłło-Osiatyńska.
Zauważyła, że kobiety w Polsce są lepiej wykształcone. Dodała, że "ponad 70 procent absolwentów wyższych uczelni to są dziewczyny". - Więc ten elektorat na taki hejt się nie pisze, na taką kampanię, która obrzydza człowieka - oceniła.
Smolar: to jest rodzaj wojny klasowej
Aleksander Smolar, były prezes Fundacji im. Stefana Batorego, ocenił, że "tutaj nie tylko psychologiczne względy i emocje odgrywają rolę". - Z tym mamy do czynienia we wszystkich krajach, gdzie ruchy populistyczne bądź rządzą, bądź odgrywają istotną rolę. Tutaj trzeba powiedzieć, że to jest rodzaj wojny klasowej między ludem czy częścią ludu a elitami - powiedział. - Bunt przeciwko elitom jest zjawiskiem dość rozległym w świecie zarówno w państwach zachodnich, jak i nie tylko w państwach zachodnich - dodał.
- Tutaj na przykład ta polityka tak zwana godności, szacunku, którą prowadził PiS między innymi poprzez redystrybucję, nie tylko materialną, ale również redystrybucję właśnie szacunku, też temu sprzyja. To znaczy, że część ludu, tak to nazwijmy, Marcin Matczak ostatnio pisał, koncentrując uwagę na wsi, ale to nie dotyczy tylko wsi, łatwiej się utożsamia z działaczami, z przywódcami, nawet często z językiem PiS-u niż z lewicą i tym bardziej niż z centrum - mówił.
- Tak że tu jest bardzo istotny problem i wymiar toczącej się walki o wynik wyborów - ocenił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24