My poszliśmy do wyborów z hasłem, które było bardzo chwytliwe i bardzo dobrze zadziałało: albo głosujecie na Trzecią Drogę, albo macie trzecią kadencję PiS - powiedział w sobotę w "Jeden na jeden" w TVN24 poseł PSL Władysław Teofil Bartoszewski. Stanowczo zapewnił, że "nie będzie koalicji PSL-u z Prawem i Sprawiedliwością". Zdaniem Bartoszewskiego, gdyby prezydent Andrzej Duda zaproponował misję stworzenia rządu liderowi PSL, "pan prezes Władysław Kosiniak-Kamysz uprzejmie odmówi".
Pytany o możliwość koalicji PSL-PiS Władysław Teofil Bartoszewski podkreślił, że "do żadnego posła z PSL-u nikt się nie odzywał".
- Myśmy poszli do wyborów z hasłem, które było bardzo chwytliwe i bardzo dobrze zadziałało: albo głosujecie na Trzecią Drogę, albo macie trzecią kadencję PiS - przypomniał Bartoszewski. - Koncepcja, że moglibyśmy się z tego wyłamać wbrew woli Suwerena, wbrew woli wyborców, których mieliśmy trzy miliony sto dziesięć tysięcy, którzy zagłosowali na nas, jest absurdalna - oświadczył.
Gość TVN24 stanowczo zapewnił, że "nie będzie koalicji PSL-u z Prawem i Sprawiedliwością".
Bartoszewski dodał, że zdaniem niektórych był on w tych wyborach "pomostem, przez który wyborcy PiS-u przeszli głosować na Trzecią Drogę". - Bo ja byłem z prawej strony PSL-u i tworzyło to pewną opcję dla wyborców, którzy się zawiedli katastrofalną drugą kadencją (PiS - red.) - stwierdził poseł.
Bartoszewski: pogodziłem się z tym, że Donald Tusk będzie premierem natychmiast po wyborach
Pytany, czy pogodził się z tym, że to Donald Tusk, a nie Władysław Kosiniak-Kamysz będzie kandydatem opozycji na premiera, odparł: - Ja się pogodziłem z tym natychmiast po wyborach.
Zapewnił, że "bez żadnych wątpliwości" wszedłby dziś do rządu, na czele którego stanąłby lider Platformy Obywatelskiej. - Musiałbym być poproszony, żeby wejść do tego rządu, a nie zakładam, że będę. Ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że rząd stworzy Koalicja Obywatelska razem z Trzecią Drogą i razem z Lewicą - stwierdził gość TVN24.
Zdaniem Bartoszewskiego, gdyby prezydent Andrzej Duda zaproponował misję stworzenia rządu liderowi PSL, "pan prezes Władysław Kosiniak-Kamysz uprzejmie odmówi". - Z całą pewnością wcześniej odbędą się rozmowy między liderami czterech partii i pewne ustalenia zapadną. Jeżeli te ustalenia zostaną uczynione, to na pewno przeciwko nim żaden z tych liderów nie wystąpi u pana prezydenta - przekonywał.
Jaki model rządzenia przyjmie opozycja?
Bartoszewski mówił również o tym, jaki model rządzenia przyjmie opozycja. - To jest kwestia, którą będą dyskutowali liderzy naszych partii. Z tego, co słyszę, nie będzie jakiś zmian strukturalnych w rządzie - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że "jakiś podział niewątpliwie nastąpi".
Pytany, czy koalicjanci powinni patrzeć sobie na ręce, a więc czy funkcję ministra i wiceministra danego resortu powinni pełnić przedstawiciele różnych partii, Bartoszewski stwierdził, że "niekoniecznie", choć dodał, że "tak rzeczywiście było w przeszłości". - Ten model był stosowany na przykład w koalicji PO-PSL przez osiem lat - przypomniał.
Pytany, co się bardziej opłaca - jeden klub wspólny dla PSL-u i Polski 2050, czy dwa osobne - Bartoszewski odpowiedział, że w tej sprawie "trwają dyskusje między liderami partii". - Z punktu widzenia PSL-u jest oczywiste, że jak się ma 65 posłów to ma się inną pozycję przetargową niż jak się ma 32 i 33 odpowiednio - ocenił.
Bartoszewski o wyborczych obietnicach opozycji
Opozycja w trakcie kampanii wyborczej zapowiadała m.in. podwyżki dla pracowników budżetówki. Pytany, czy te obietnice są święte, Bartoszewski odparł: - Nie możemy iść do wyborów z hasłami, że będziemy podwyższać na przykład pensję nauczycielom, po czym powiedzieć, że nie, nie będziemy podwyższać.
Zaznaczył, że wszystkie trzy ugrupowania opozycji demokratycznej szły do wyborów z hasłem podwyżek dla sfery budżetowe, natomiast proponowały różną ich wysokość. Dodał, że także w kwestii programów socjalnych partie opozycyjne mają "troszkę odmienne podejścia". - Natomiast z całą pewnością te świadczenia społeczne będą utrzymane - zapewnił.
"Trybunał Stanu to jest fikcja"
Władysław Teofil Bartoszewski przyznał, że sceptycznie podchodzi do pomysłu postawienia prezydenta Andrzeja Dudy przed Trybunałem Stanu. Potrzeba do tego większości dwóch trzecich głosów Zgromadzenia Narodowego, czyli połączonych izb Sejmu i Senatu. To daje wymóg większości łącznie 370 głosów. Opozycja, razem z Konfederacją, może liczyć maksymalnie na 332 głosy.
- To jest mało realne. (...) Jeżeli kogoś chcemy postawić przed odpowiedzialnością karną, to musi być prokuratura i niezależny sąd - stwierdził poseł PSL.
Na pytanie, kto jego zdaniem powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, Bartoszewski odparł, że "bardzo duża liczba osób". Oprócz prezydenta Andrzeja Dudy wymienił w tym miejscu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, który - jak stwierdził - "przeprowadził destrukcję wymiaru sprawiedliwości". - Cała inna grupa posłów, ludzie odpowiedzialni za wybory kopertowe, ludzie odpowiedzialni za maseczki, za rozmaite przekręty covidowe. To jest cała masa polityków Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski - wyliczał.
Wyraził jednocześnie opinię, że "Trybunał Stanu to jest fikcja". - Ja zawsze mówiłem, nie Trybunał Stanu, bo to jest nierealne, tylko zbadanie sprawy przez prokuraturę. Jeżeli będą dowody na pewne naruszenie prawa, wtedy sprawa idzie do sądu i sąd się tym zajmuje - powiedział gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24