Szczęśliwy finał akcji ratowniczej w kopalni "Rudna". Po godz. 5 ratownikom, którzy od późnych godzin wieczornych poszukiwali 19 uwięzionych pod ziemią górników, udało się ich odnaleźć. Najpierw dotarli do 15-osobowej grupy, potem do pozostałych czterech. 18 z górników nie odniosło żadnych obrażeń, jeden miał rozciętą głowę.
Jak mówił Aleksander Skorupa, wojewoda dolnośląski, na miejscu razem z górnikami tuż po godz. 5 byli już ratownicy i lekarze. Rzecznik prasowy KGHM Dariusz Wyborski potwierdził z kolei, że dziesięciu górników było w stanie samodzielnie przecisnąć się przez szczelinę wykopaną przez ratowników.
Przed godz. 7 wszyscy górnicy znaleźli się na powierzchni. - Osiemnastu z nich nic się nie stało, mogą pójść do szatni, wziąć prysznic i wracać do domów. Jeden z mężczyzn ma trzycentymetrowe rozcięcie na głowie, które wymaga założenia kilku szwów - powiedział Wyborski.
Akcja ratownicza została już zakończona, teraz miejsce zawaliska zostanie zabezpieczone i zbadane przez specjalną komisję. - Obecnie trudno powiedzieć, kiedy w miejscu zawału wznowione zostanie wydobycie. W podobnych przypadkach może to potrwać od kilku dni do nawet kilku miesięcy - mówił rzecznik.
Tona miedzi spadła nam wszystkim z serca. Najwyższe uznanie dla ratowników.
— Donald Tusk (@premiertusk) March 20, 2013
"Osobiście podziękuję za wzorową akcję"
Działania ratowników chwalił szef jednostki ratunkowej, Piotr Walczak. - Osobiście im podziękuję za wzorowo przeprowadzoną akcję - mówił.
- Udało się, mimo że było to dla nas coś nowego - mówił. Jak dodał, jego doświadczenie ratownicze "ostatniej nocy zostało zweryfikowane o całkiem nowe doświadczenia nie tylko ratownicze, ale również górnicze".
Swoje uznanie dla pracy ratowników wyraził również premier za pośrednictwem Twittera. "Tona miedzi spadła nam z serca. Najwyższe uznanie dla ratowników" - napisał Donald Tusk.
Wstrząs w kopalni
Do wstrząsu trwającego 15-20 sekund doszło o godz. 22.09 na głębokości około 1000 m pod ziemią. W rejonie zagrożenia przebywało 42 górników. Czterech z nich wydostało się na powierzchnię o własnych siłach. Są poturbowani, trafili do szpitala, jeden z nich na noszach w poważniejszym stanie. Dwudziestu nie odczuło większych skutków wstrząsu. - Z 18 górnikami wciąż nie mamy kontaku - informował po północy rzecznik KGHM Dariusz Wyborski. Wówczas nie wiadomo było, czy zostali przysypani, czy tylko odcięci.
Dwie godziny póżniej rzecznik powtórzył te informacje, doprecyzował, że kontaktu nie ma nie z 18 a z 19 górnikami. - Mamy za to u siebie tych, którzy pracowali razem z poszukiwanymi, ale byli w tej szczęśliwej sytuacji, że nie ucierpieli. Teraz mówią, gdzie mogą znajdować się ich koledzy, podają nazwiska - relacjonował Wyborski. Jak dodał, ratownicy do godz. 2 "nie dotarli jeszcze do miejsca, w którym można byłoby szukać".
Napotkali też na kolejne utrudnienia. - Po tym jak zostali wycofani z niestabilnego rumowiska od strony kopalni "Rudna" kierownik akcji przerzucił ich do kopalni "Polkowice-Sieroszowice", z którą "Rudna" jest połączona. Tam także jest jednak rumowisko. Ale sytuacja jest o wiele bardziej stabilna, skały nie sypią się ze stropu. Na miejscu pracują trzy maszyny, które wybierają rumowisko. Więcej niż trzy się nie zmieszczą - tłumaczył Wyborski na antenie TVN24.
Później rzecznik dodał, że akcja prowadzona jest "w dość dobrych warunkach". - Wentylacja jest bardzo dobra, a temperatura wynosi pod ziemią ok. plus 15 st. C. Zawalisko jest jednak bardzo rozległe, więc cała akcja może potrwać nawet jeszcze kilka godzin - podkreślił Wyborski.
Ratownicy wycofani
Początkowo ratownicy likwidujący rumowisko skalne próbowali dotrzeć do górników od strony kopalni "Rudna (Główna)", ale zostali stamtąd wycofani ze względu na jego rozległość i zagrożenie odpadającymi odłamkami skalnymi. Osuwisko spowodowało brak łączności, zerwało wszystkie linie: telefoniczne, światłowody.
W akcji poszukiwawczej uczestniczy 25 ratowników i trzech lekarzy-ratowników. Kolejne 11 osób czekało w odwodzie.
Odcięci górnicy byli wyposażeni w tlenowe aparaty ucieczkowe, które filtrują zanieczyszczone pyłem powietrze. - Po założeniu maski górnik może oddychać czystym powietrzem przez kilka godzin - wyjaśniał Wyborski. W zależności od zanieczyszczenia czas działania takiego aparatu może wynosić od sześciu do nawet dziesięciu godzin.
Wstrząs miał siłę 4,7 st. w skali Richtera. Wyborski mówi, iż taki wstrząs należy określić jako bardzo silny. Mógł być odczuwalny nawet w promieniu 20 km.
Pierwsze informacje o wstrząsach odczuwalnych w Polkowicach dostaliśmy na Kontakt 24.
Autor: zś,ŁOs/tr,mtom,iga/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24