Szczęśliwy finał akcji ratowniczej w kopalni "Rudna". Po godz. 5 ratownikom, którzy od późnych godzin wieczornych poszukiwali 19 uwięzionych pod ziemią górników, udało się ich odnaleźć. Najpierw dotarli do 15-osobowej grupy, potem do pozostałych czterech. 18 z górników nie odniosło żadnych obrażeń, jeden miał rozciętą głowę.
Jak mówił Aleksander Skorupa, wojewoda dolnośląski, na miejscu razem z górnikami tuż po godz. 5 byli już ratownicy i lekarze. Rzecznik prasowy KGHM Dariusz Wyborski potwierdził z kolei, że dziesięciu górników było w stanie samodzielnie przecisnąć się przez szczelinę wykopaną przez ratowników.
Przed godz. 7 wszyscy górnicy znaleźli się na powierzchni. - Osiemnastu z nich nic się nie stało, mogą pójść do szatni, wziąć prysznic i wracać do domów. Jeden z mężczyzn ma trzycentymetrowe rozcięcie na głowie, które wymaga założenia kilku szwów - powiedział Wyborski.
10 górników wydostało się na wolność
Akcja ratownicza została już zakończona, teraz miejsce zawaliska zostanie zabezpieczone i zbadane przez specjalną komisję. - Obecnie trudno powiedzieć, kiedy w miejscu zawału wznowione zostanie wydobycie. W podobnych przypadkach może to potrwać od kilku dni do nawet kilku miesięcy - mówił rzecznik.
"Osobiście podziękuję za wzorową akcję"
Działania ratowników chwalił szef jednostki ratunkowej, Piotr Walczak. - Osobiście im podziękuję za wzorowo przeprowadzoną akcję - mówił.
- Udało się, mimo że było to dla nas coś nowego - mówił. Jak dodał, jego doświadczenie ratownicze "ostatniej nocy zostało zweryfikowane o całkiem nowe doświadczenia nie tylko ratownicze, ale również górnicze".
Swoje uznanie dla pracy ratowników wyraził również premier za pośrednictwem Twittera. "Tona miedzi spadła nam z serca. Najwyższe uznanie dla ratowników" - napisał Donald Tusk.
Ratownicy dotarli do uwięzionych. "Akcji na taką skalę nie mieliśmy"
Wstrząs w kopalni
Do wstrząsu trwającego 15-20 sekund doszło o godz. 22.09 na głębokości około 1000 m pod ziemią. W rejonie zagrożenia przebywało 42 górników. Czterech z nich wydostało się na powierzchnię o własnych siłach. Są poturbowani, trafili do szpitala, jeden z nich na noszach w poważniejszym stanie. Dwudziestu nie odczuło większych skutków wstrząsu. - Z 18 górnikami wciąż nie mamy kontaku - informował po północy rzecznik KGHM Dariusz Wyborski. Wówczas nie wiadomo było, czy zostali przysypani, czy tylko odcięci.
Dwie godziny póżniej rzecznik powtórzył te informacje, doprecyzował, że kontaktu nie ma nie z 18 a z 19 górnikami. - Mamy za to u siebie tych, którzy pracowali razem z poszukiwanymi, ale byli w tej szczęśliwej sytuacji, że nie ucierpieli. Teraz mówią, gdzie mogą znajdować się ich koledzy, podają nazwiska - relacjonował Wyborski. Jak dodał, ratownicy do godz. 2 "nie dotarli jeszcze do miejsca, w którym można byłoby szukać".
Napotkali też na kolejne utrudnienia. - Po tym jak zostali wycofani z niestabilnego rumowiska od strony kopalni "Rudna" kierownik akcji przerzucił ich do kopalni "Polkowice-Sieroszowice", z którą "Rudna" jest połączona. Tam także jest jednak rumowisko. Ale sytuacja jest o wiele bardziej stabilna, skały nie sypią się ze stropu. Na miejscu pracują trzy maszyny, które wybierają rumowisko. Więcej niż trzy się nie zmieszczą - tłumaczył Wyborski na antenie TVN24.
Później rzecznik dodał, że akcja prowadzona jest "w dość dobrych warunkach". - Wentylacja jest bardzo dobra, a temperatura wynosi pod ziemią ok. plus 15 st. C. Zawalisko jest jednak bardzo rozległe, więc cała akcja może potrwać nawet jeszcze kilka godzin - podkreślił Wyborski.
Ratownicy dotarli do wszystkich górników
Ratownicy wycofani
Początkowo ratownicy likwidujący rumowisko skalne próbowali dotrzeć do górników od strony kopalni "Rudna (Główna)", ale zostali stamtąd wycofani ze względu na jego rozległość i zagrożenie odpadającymi odłamkami skalnymi. Osuwisko spowodowało brak łączności, zerwało wszystkie linie: telefoniczne, światłowody.
W akcji poszukiwawczej uczestniczy 25 ratowników i trzech lekarzy-ratowników. Kolejne 11 osób czekało w odwodzie.
Odcięci górnicy byli wyposażeni w tlenowe aparaty ucieczkowe, które filtrują zanieczyszczone pyłem powietrze. - Po założeniu maski górnik może oddychać czystym powietrzem przez kilka godzin - wyjaśniał Wyborski. W zależności od zanieczyszczenia czas działania takiego aparatu może wynosić od sześciu do nawet dziesięciu godzin.
Wstrząs miał siłę 4,7 st. w skali Richtera. Wyborski mówi, iż taki wstrząs należy określić jako bardzo silny. Mógł być odczuwalny nawet w promieniu 20 km.
Pierwsze informacje o wstrząsach odczuwalnych w Polkowicach dostaliśmy na Kontakt 24.
Autor: zś,ŁOs/tr,mtom,iga/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24