Lech Wałęsa nie chce Madonny 15 sierpnia w Polsce, ale zaznacza, że nie mówił nigdy, by pomysł zorganizowania koncertu piosenkarki w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny "wyglądał jak szatańska prowokacja". - Wrobiono mnie. Ja o satanizmie nic nie mówiłem. Nawet nie używam tego słowa - przekonywał w rozmowie z Moniką Olejnik.
Kilka dni temu Reuters posłużył się cytatem z rozmowy z byłym polskim prezydentem, który miał powiedzieć dziennikarce agencji, że koncert Madonny 15 sierpnia wygląda mu na "szatańską prowokację". - Noszę ją (Maryję -red.) na swojej piersi, więc to zrozumiałe, że nie jestem zadowolony, iż koncert odbędzie się w dzień jej święta - przyznawał Wałęsa.
Dzisiaj jednak twierdzi, że słowo "satanizm" w ogóle nie padło "bo go nie używa". I choć zaznacza, że rzeczywiście chętnie spotkałby się z piosenkarką, by przekonać ją do występu w inny dzień, ale w szatana został "wrobiony" przez dziennikarzy jednej z największych na świecie agencji informacyjnych.
- Ja tak nigdzie nie powiedziałem. Ja zostałem zapytany (zadzwoniono do niego "z zaskoczenia" - red.). A wiarę traktuję poważnie. Musiałem odpowiedzieć, że jestem spod znaku Maryi, że jestem w stanie walczyć za wiarę. (...) Ale o satanizmie nic nie mówiłem. Wrobiono mnie. Nawet nie używam tego słowa - podkreślał.
Zdegustowany
Wałęsa przyznał jednak w Radiu Zet, że błąd popełnił. Polegał on na tym, że zapomniał o roli przywódców naszej wiary, którzy w takich kwestiach powinni się wypowiadać jako pierwsi. - Powinienem odesłać dziennikarkę do mojego proboszcza, czy biskupa - zdradził były prezydent i zaapelował do prowadzącej, by zakończyć temat.
- Ta babcia chce sobie trochę publiki zrobić. Ma 50 lat i już dawno powinna być babcią. Przeszkadza mi ten koncert, bo to czas refleksji. A ona będzie pokazywać swoje śmiechy z mojej wiary i robić sobie z niej żarty. Jestem zdegustowany - zakończył.
Źródło: Radio Zet, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24