Dzisiaj Lwów żyje, jest prąd, jest woda. Ale to się może zmienić, bo Rosja od kilku tygodni atakuje stacje elektryczne - mówił w TVN24 mer Lwowa Andrij Sadowy. Dodał, że to, co robią ukraińscy wojskowi i cywile, "to jest jakiś cud". - To jest wielkie marzenie sukcesu, wiktorii, marzenie, by gnać tego Moskala z naszej ziemi i zacząć wszystko odbudowywać - powiedział.
Poniedziałek jest 271. dniem rosyjskiej agresji na Ukrainę. Gościem "Jeden na jeden" w TVN24 był Andrij Sadowy, mer Lwowa. Mówił między innymi o sytuacji w jego mieście. - Miasto żyje, jest prąd, jest woda, transport pracuje, dzieci idą do szkoły. Ale to wszystko się może za jakiś czas zmienić - wskazywał.
Powiedział, że "Rosja przez ostatnie tygodnie atakuje stacje elektryczne we Lwowie i obok Lwowa". - Elektryka jest niestabilna. Dlatego kupujemy w dużej ilości generatory prądu, paliwo - mówił Sadowy.
Jak zaznaczył mer, odnosząc się do sytuacji w jego mieście, "na pewno we Lwowie sytuacja jest kilka razy lepsza niż w innych miastach Ukrainy - Charkowie, Zaporożu, Odessie".
- Miasto żyje, miasto przetrwa, miasto wygra - podkreślił.
Mer Lwowa Andrij Sadowy o sytuacji w Ukrainie
Sadowy mówił też, że zdarzają się przypadki osób, które z Lwowa wracają do odbitego z rąk okupantów Chersonia na południu Ukrainy. - Mówią mi: nie ma tam prądu, nie ma wody, ale ja jadę, bo to moja rodzina, to moja ziemia. I nie da się nic wytłumaczyć - dodał.
- To, co ludzie robią, to jest codziennie zwycięstwo. To, co robią nasi wojskowi, to, co robią cywile, to jest jakiś cud. Tego nie można wytłumaczyć, nie ma żadnej logiki. To jest wielkie marzenie sukcesu, wiktorii, marzenie, by gnać tego Moskala z naszej ziemi i zacząć wszystko odbudowywać - wyjaśniał mer Lwowa.
"To jest krew i ból. Walczymy za cały wolny świat"
- Dzisiaj państwo się przebudowuje. To nowe narodzenie państwa. To jest krew, ból. Powstaje wolny człowiek. Walczymy za cały wolny świat, za demokrację - podkreślał gość TVN24.
Dziękował też Amerykanom, Polakom i innym Europejczykom. - Za to, że rozumiecie, co to jest prawo do wolnego życia w wolnym państwie - mówił.
Sadowy podkreślił, że teraz "jest jedyna szansa" dla Ukrainy. - Ta wojna nie trwa dziewięciu miesięcy, nie trwa ośmiu lat. Trwa 400 lat. I teraz cały świat wspiera Ukrainę. U nas nie będzie innej szansy, żeby powstała niepodległa Ukraina. To jest ważne dla nas, ale też ważne dla was - dodał mer Lwowa w "Jeden na jeden".
- Gdyby były u nas Patrioty i śmigłowce, wojna skończyłaby się za tydzień. I my o prosimy. Dzisiaj nie tylko żołnierz z karabinem - największą rolę gra technologia. Świat na pewno to rozumie, ale trwają nadal debaty. Jestem przekonany, że dostaniemy ten najnowszy sprzęt i będzie zwycięstwo - powiedział.
"Wojna to jest tragedia. Ale jest diabeł, który tę wojnę zaczął"
Sadowy mówił też o tragedii w Przewodowie, w województwie lubelskim, gdzie według najnowszych ustaleń w ubiegłym tygodniu spadła i eksplodowała ukraińska rakieta obrony przeciwlotniczej wystrzelona w celu przechwycenia nadlatujących rosyjskich pocisków. W wybuchu zginęło dwóch mężczyzn.
- To jest wojna. Nie da się przewidzieć, co będzie za dzień, za dwa, za trzy - stwierdził mer Lwowa w TVN24. - Mam żal, bo każdy człowiek, który umiera, to tragedia. Wojna to jest tragedia - podkreślił.
- Ale jest diabeł, który tę wojnę zaczął i on musi być zlikwidowany, i to barbarzyńskie państwo musi być izolowane. Musimy to zrobić razem, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków - powiedział gość "Jeden na jeden".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24