Po pięciu dniach sukcesem zakończyła się kolejna próba wydobycia awionetki z dna Wisły. Wodniacy z legionowskiego WOPR musieli użyć specjalistycznego sprzętu, bo we wraku zalegały tony rzecznego mułu. Cessna leżała w rzece od września, po wypadku, w którym zginął pilot samolotu.
Z wyciągnięciem wraku nie można było sobie poradzić bez odpowiedniego sprzętu, który dostarczyli strażacy z Ożarowa. Nurkowie WOPR pod ciśnieniem trzystu atmosfer wywiercili w kadłubie trzy otwory, przez które nurt rzeki wypłukał zalegający muł. Wczoraj późnym wieczorem wrak udało się wreszcie wyciągnąć na brzeg. Teraz awionetka trafi do kontroli Komisji Badań Wypadków Lotniczych. Wyniki oględzin pomogą prokuraturze ustalić przyczyny wypadku. Do tragedii doszło w połowie września - pilot awionetki typu Cessna awaryjnie wodował na Wiśle w Warszawie w rejonie Kanału Żerańskiego. Według relacji świadków zdarzenia i pilota innej awionetki, mężczyzna przeżył, wydostał się z samolotu i starał się dopłynąć do kępy drzew. Mimo poszukiwań kilka dni później odnaleziono zwłoki pilota. Kilka dni po wypadku strażacy przerwali próby wydobycia z Wisły wraku awionetki, ponieważ pojawił się spór o sfinansowanie akcji. Pieniędzy nie chciało wyłożyć ani ministerstwo transportu, ani Komisja Badań Wypadków Lotniczych. W końcu rodzina zmarłego pilota sama chciała pokryć koszty wydobycia Cessny, ale okazało się to niezgodne z procedurami. Ostatecznie, po ich interwencji, akcję sfinansowało PZU i prokuratura.
Źródło: tvn24