Podjąłem decyzję o zwrocie do prokuratury wniosku o uchylenie immunitetu Antoniemu Macierewiczowi - poinformował w Radiu Zet prokurator generalny Andrzej Seremet. Wyjaśnił, że wniosek ma uchybienia formalne oraz merytoryczne i w tym kształcie nie powinien zostać przedłożony Sejmowi.
Warszawska prokuratura apelacyjna wystąpiła o uchylenie immunitetu Macierewicza, by zarzucić mu ujawnienie tajemnicy, przekroczenie uprawnień i poświadczenie nieprawdy w związku z publikacją raportu o WSI. Wczoraj portal tvn24.pl poinformował, że Prokurator Generalny prawdopodobnie skieruje ten wniosek do uzupełnienia. Dziś Andrzej Seremet to potwierdził. - Podjąłem decyzję o zwrocie wniosku do prokuratury apelacyjnej w celu uzupełnienia postępowania, którego efektem był ten wniosek, jak i samego wniosku - powiedział.
Dodał, że w jego ocenie wniosek nie zasługuje na uwzględnienie i nadanie mu biegu, ponieważ "prokuratorzy nie w pełni dostrzegli pewne subtelności prawne związane z odpowiedzialnością osoby pełniącej funkcję przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej". Według Seremeta należało zająć się m.in. ustaleniem, czy taka osoba jest funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu art. 231 Kk (chodzi o przekroczenie lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego).
"Nie ma związku z polityką'
Seremet zwrócił uwagę, że raport z likwidacji WSI nie jest wyłącznie autorstwa przewodniczącego komisji, ale był do pewnego stopnia pracą zbiorową. - Więc trzeba ustalić, za które z elementów tego dokumentu ponosi odpowiedzialność przewodniczący, a za które inne osoby. Nie przesłuchano wszystkich członków tej komisji, a było ich dwudziestu czterech - powiedział Seremet. Dodał, że jest także szereg innych kwestii, które powinny być jeszcze raz dogłębnie rozważone przez prokuratorów.
- Nie ma to żadnego związku z jakąkolwiek polityką, jest to zwykła merytoryczna ocena czynności procesowej, do której jako prokurator generalny byłem upoważniony. Z pełną rzetelnością i sumiennością pochyliłem się nad tym zagadnieniem, czego efektem jest taka decyzja, o jakiej mówię - zaznaczył.
Podjąłem decyzję o zwrocie wniosku do prokuratury apelacyjnej w celu uzupełnienia postępowania, którego efektem był ten wniosek, jak i samego wniosku Andrzej Seremet, prokurator generalny
Jego zdaniem nie ma obaw, że sprawa się przedawni. - Jedynie w aspekcie odpowiedzialności z art. 231, czyli przestępstwa urzędniczego, może wchodzić w rachubę przedawnienie, ale przestępstwa które są również zarzucone w tym wniosku, a więc poświadczenie nieprawdy oraz ujawnienie tajemnicy przedawniają się dopiero w 2020 r., a więc obaw o konieczność umorzenia tego postępowania w całości nie ma - zapewnił prokurator generalny.
"Nie podejmować czynności na skróty"
Seremet odniósł się także do sprawy inwigilacji dziennikarzy przez prokuratorów. Chodzi o umorzone w połowie grudnia śledztwo dotyczące prok. Marka Pasionka. Badano w nim, czy doszło do ujawnienia tajemnicy służbowej oraz publicznego rozpowszechniania wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Badany był też wątek rozpowszechniania informacji ze śledztwa bez wymaganego zezwolenia przez dziennikarzy "Rzeczpospolitej". Według gazety wojskowi prokuratorzy analizowali billingi i esemesy dziennikarzy Macieja Dudy z tvn24.pl i Cezarego Gmyza z "Rz".
- Według mnie nie istnieje kategoryczny zakaz w prawie, który by wyłączał możliwość sięgania po tego rodzaju dowody, ale też ze względu na to, że tajemnica dziennikarska jest jedną z tajemnic służbowych prawnie chronionych, prokurator powinien mieć na uwadze inne możliwości dowodowe niż te, które się wyłaniają poprzez sięgnięcie do billingów. Chodzi mi o to, by nie podejmować czynności na skróty i nie sięgać do billingów dziennikarzy w sytuacjach, które do tego skłaniają - powiedział Seremet.
- Niepokojącym byłoby, gdyby się okazało, że prokurator sięgnął po treść wiadomości dziennikarza. To uważam za niedopuszczalne - zaznaczył.
Przypomniał, że zlecił zapoznanie się z aktami tej sprawy i dokonanie analizy. - Nie mam jeszcze efektów, dlatego, że w tej sprawie pokrzywdzeni dziennikarze noszą się z zamiarem złożenia zażalenia, więc w pierwszej kolejności będzie to oceniał sąd - dodał. Zapowiedział, że jeśli się okaże, że prokuratorzy sięgnęli po środki "szersze niż dopuszcza prawo", to wyciągnie wobec nich konsekwencje.
Źródło: PAP, Radio Zet, tvn24.pl