Do komisji etyki skierowany zostanie wniosek w sprawie Marka Sowy, który - według szefa Centrum Informacyjnego Sejmu - miał w wulgarny sposób zwracać się do pracownicy sekretariatu marszałka. Poseł Nowoczesnej zapewnia, że rozmowa była emocjonalna, ale nie padły w niej nieparlamentarne słowa.
Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej Janina Ochojska nie została w środę wpuszczona do budynku parlamentu, aby spotkać się z protestującymi osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami.
Tę sytuację w sekretariacie marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego próbowali wyjaśnić tego samego dnia posłowie Nowoczesnej: szefowa klubu Kamila Gasiuk-Pihowicz, rzeczniczka Paulina Hennig-Kloska oraz Marek Sowa. Jak relacjonowali, Straż Marszałkowska zagrodziła im drogę i nie pozwoliła wejść do sekretariatu.
"Zwracał się w wulgarny sposób" do urzędniczki
Według wersji zdarzeń przedstawionej przez dyrektora Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzeja Grzegrzółki, troje posłów weszło do sekretariatu, w którym urzędniczka "wytłumaczyła kulturalnie", że nie ma możliwości - "wchodząc z ulicy", bez umówionego spotkania - na rozmowę z marszałkiem. Grzegrzółka dodał, że na spotkanie z Kuchcińskim czasami czeka się tygodniami. W reakcji na słowa urzędniczki poseł Sowa miał użyć "nieparlamentarnego języka, obraził ją i zwracał się do niej w wulgarny sposób". Grzegrzółka poinformował, że do sejmowej komisji etyki trafi wniosek o ukaranie polityka Nowoczesnej. To właśnie środowe wydarzenia - podał dyrektor CIS - miały spowodować, że ustawiono w korytarzu prowadzącym do gabinetu Kuchcińskiego ściankę z logo 550-lecia Parlamentaryzmu Rzeczpospolitej. Ogranicza ona dostęp do sekretariatu marszałka Sejmu. - Kancelaria Sejmu chce, stawiając ten billboard, pokazać tym, którzy decydują się na takie partyzanckie akcje, że nawet wysoka temperatura sporu politycznego nie jest usprawiedliwieniem dla niektórych słów i czynów - zaznaczył.
"Nie padły słowa nieparlamentarne"
Poseł Sowa inaczej ocenił sytuację.
- Gdyby mi ktoś powiedział, że poseł nie będzie mógł wejść do sekretariatu marszałka Sejmu, powiedziałbym, że to jest nieprawdopodobne. Wczoraj to było faktem, że Straż Marszałkowska stanęła przed drzwiami i powiedziała, że nie możemy wejść - mówił. Przyznał, że po wejściu do sekretariatu marszałka, politycy Nowoczesnej rozmawiali z urzędniczką. - Rozmowa była w jakiejś mierze emocjonalna, ale nie padły w niej słowa nieparlamentarne - zapewnił poseł Sowa. Dodał, że wejście posłów Nowoczesnej do sekretariatu nie było "ostre" ani "siłowe". Ocenił, że marszałek Sejmu - choć jest "chroniony kordonem" - nie może powstrzymać polityków opozycji od tego, by weszli do sekretariatu i poprosili o spotkanie z nim.
Marek Sowa na swoim profilu na Facebooku udostępnił nagranie, pokazujące dyskusję posłów z przedstawicielem Straży Marszałkowskiej na korytarzu przed sekretariatem. Rozmowy z urzędniczką filmik nie obejmuje.
Autor: ads//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24