Kazimierz Szwajcowski, obecny zastępca Komendanta Głównego Policji, był w oddziale podlegającym oficerom SB, który zabezpieczał pacyfikację kopalni "Wujek" - poinformowała "Rzeczpospolita". - Nie miałem wpływu na to, gdzie zostałem skierowany jako funkcjonariusz milicji. Wejście na teren kopalni "Wujek" było i jest dla mnie ogromną osobistą tragedią - tłumaczy się policjant.
Szwajcowski brał udział w akcji pacyfikacji kopalni. Podczas tłumienia protestu 16 grudnia 1981 roku zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych.
- Szwajcowskiego wcielono do oddziału podlegającego oficerom SB, który zabezpieczał pacyfikację i był gotowy w każdej chwili do akcji - donosi "Rz".
"Nie miałem wpływu"
57-letni komendant przesłał do redakcji "Rzeczpospolitej" pismo, w którym tłumaczy, że żałuje swojego udziału w wydarzeniach z Wujka. - Wstąpiłem do milicji, aby łapać bandytów, a nie uczestniczyć w takich wydarzeniach. Jednak wybuchł stan wojenny - tłumaczy Szwajcowski.
- Nie miałem wpływu na to, że zostałem zmobilizowany ani na to gdzie, kiedy i do jakich działań zostałem skierowany. Nigdy tego nie ukrywałem i nie zamierzam tego robić. Wejście na teren kopalni było i jest dla mnie ogromną osobistą tragedią - wyjaśnia komendant.
Przez lata sprawa udziału Szwajcowskiego w akcji nie ujrzała światła dziennego. Po 1989 r. obecny wiceszef policji otrzymywał kolejne awanse. Pełnił funkcję szefa Centralnego Biura Śledczego, Komendanta Wojewódzkiego Policji w Katowicach i szefa Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.
Jego udział w wydarzeniach z kopalni nie został ujawniony nawet wówczas, gdy okazało się, że górników z "Wujka" pacyfikował jego zastępca.
Źródło: "Rzeczpospolita"