Ambasador Rosji źle się czuje w Polsce. On bardzo by chciał wrócić do Rosji, zwłaszcza jako męczennik, który został tutaj źle potraktowany - powiedział w sobotę w programie "Jeden na jeden" w TVN24 wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski. Zaznaczył, że Polska "rozważa najrozmaitsze kroki", ale wyrzucenie z kraju rosyjskiego ambasadora "nie jest w naszym interesie".
Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował w poniedziałek, że ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew nie przybył do siedziby MSZ, gdzie został wezwany w celu wyjaśnienia incydentu z rosyjskim pociskiem manewrującym, który 24 marca naruszył polską przestrzeń powietrzną.
W rosyjskiej telewizji Andriejew powiedział, że doniesienia o rosyjskiej rakiecie nad Polską to bajki. - Wzywać to mnie może prezydent Federacji Rosyjskiej, nasz rząd albo MSZ. Inni mogą mnie co najwyżej uprzejmie poprosić, a ja zdecyduję, czy warto pójść - stwierdził dyplomata.
"To jest normalna procedura"
Sprawę komentował w sobotę w TVN24 wiceszef polskiej dyplomacji Władysław Teofil Bartoszewski.
W jego ocenie rosyjski ambasador "nie wypełnia swojej funkcji zgodnie z przepisami konwencji wiedeńskiej", a jego wypowiedź w rosyjskiej telewizji nazwał "bezczelną".
- Konwencja wiedeńska bardzo jasno określa, że jeżeli chcemy porozmawiać z ambasadorem obcego państwa akredytowanego w naszym kraju w jakiejś materii, to go zapraszamy do MSZ na rozmowę. Natomiast jeżeli rakieta narusza nasze terytorium, to wtedy się "wzywa". I to jest normalna procedura przewidziana w konwencji wiedeńskiej. Więc my wzywaliśmy pana ambasadora, który uciekł - wyjaśnił Bartoszewski.
"Rozważamy najrozmaitsze kroki"
Pytany, czy polski MSZ rozważa wyproszenie z Polski ambasadora Rosji, wiceminister odparł, że "ambasador Rosji źle się czuje w Polsce. - On bardzo by chciał wrócić do Rosji, zwłaszcza jako męczennik, który został tutaj źle potraktowany - powiedział gość TVN24.
- Rozważamy najrozmaitsze kroki, ponieważ cała ambasada rosyjska nie stosuje się do wymogów konwencji wiedeńskiej. I my na to zwróciliśmy uwagę. Pan ambasador zachowuje się w sposób niegodny dyplomaty. Natomiast my rozważamy całą gamę rozmaitych kroków, które podejmiemy. Ale uważamy, że pan ambasador powinien wrócić tutaj (do Polski - red.) i wysłuchać tego, co my mamy mu do powiedzenia - stwierdził zastępca ministra spraw zagranicznych.
Dopytywany, dlaczego wciąż chcemy, żeby Rosja miała w Warszawie swojego ambasadora, odpowiedział, że "z bardzo prostego powodu". - Tak jak i inne państwa - Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i inne państwa - chcemy, żeby Polska była reprezentowana w Moskwie na odpowiednim poziomie. Tak jak i wszyscy nasi alianci. Oczywiście, że możemy wyrzucić pana ambasadora. Oczywiście możemy zamknąć ambasady. Oczywiście możemy zrobić najrozmaitsze kroki. Ale to nie jest w naszym interesie - przekonywał wiceminister.
- Podejmiemy rozmaite kroki w stosunku do ambasady Federacji Rosyjskiej, które zakomunikujemy w przyszłości. Cała gama możliwych kroków jest przewidziana - powiedział Bartoszewski. - Powód widzimy, ale nie jest to w naszym interesie, żeby odwołać pana ambasadora z tej placówki - powtórzył.
Przetasowania w polskich ambasadach. "Sprawy personalne są w gestii ministra Sikorskiego"
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział tydzień temu, że wśród proponowanych przez niego kandydatów na ambasadorów jest były szef MON Bogdan Klich. W "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 sprecyzował, że chodzi o placówkę w Waszyngtonie, którą obecnie kieruje Marek Magierowski.
- Są dwa powody. Po pierwsze, każdy ambasador jest na swojej placówce między trzy a cztery lata. Potem się go wymienia. Albo idzie na inną placówkę, albo wraca do centrali - tłumaczył wiceszef MSZ. Zaznaczył też, że "każdy nowy minister spraw zagranicznych ma prawo obsadzić najważniejsze placówki ludźmi, do których ma pełne zaufanie".
- Myślę, że pan minister Sikorski uznał, że były minister, szef Komisji Spraw Zagranicznych Bogdan Klich ma jego zaufanie i chce go tam umieścić - powiedział, podkreślając, że "sprawy personalne są w gestii włącznie ministra Sikorskiego". - Z tego co wiem, pan Magierowski dostał ofertę przeniesienia się do innej ambasady, którą tę ofertę przyjął - dodał.
Bartoszewski o rozmowach polsko-ukraińskich w sprawie rolnictwa
W środę i czwartek w Warszawie odbyły się polsko-ukraińskie konsultacje międzyrządowe poświęcone m.in. problemom z eksportem ukraińskich produktów do Polski i Unii Europejskiej.
- Jesteśmy bliscy rozwiązań - dotyczy to liczby produktów, które mogą napłynąć do Polski. Jesteśmy bliscy rozwiązań, aby tranzyt przez Polskę nie zakłócał rynku - powiedział premier Donald Tusk na konferencji prasowej po konsultacjach. Z kolei premier Ukrainy Denys Szmyhal zapowiedział, że "Ukraina zgodziła się na pewne ograniczenia".
- Ustaliliśmy, że system handlu, jeśli chodzi o towary rolne między Polską i Ukrainą będzie funkcjonował na takich zasadach, jak funkcjonuje między Ukrainą i Rumunią oraz Ukrainą i Bułgarią - powiedział wiceszefem MSZ. - Pan premier co innego zakomunikował wczoraj, natomiast ja wiem z ustaleń w Unii Europejskiej, że transport żywności bez żadnych ograniczeń z Ukrainy do Polski skończy się w ciągu sześciu miesięcy - zapowiedział Bartoszewski.
Dziwne zachowanie Kołodziejczaka?
Ukraińska Izba Zbożowa opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie biorącego udział w rozmowach wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka, na którym leży na krześle z głową odchyloną do tyłu. W poście opisano rzekomo dziwne zachowanie polityka, sugerujące, że był pod wpływem środków odurzających.
- Tego typu komentarze nie sprzyjają rozmowom między Polską i Ukrainą. To jest scenariusz, który natychmiast jest podchwytywany w Moskwie. Ja codziennie dostaję przykłady dezinformacji rosyjskiej, jak Rosjanie wykorzystują potencjalne albo sfabrykowane wiadomości konfliktów między Polską i Ukrainą - skomentował Bartoszewski.
Bartoszewski o wyborach do PE: na razie idziemy jako Trzecia Droga
Wiceszef MSZ był także pytany, czy PSL planuje wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego w szerszej koalicji niż Trzecia Droga.
- Nic na ten temat nie wiem. Na razie idziemy jako Trzecia Droga. Z tego co wiem Platforma czy Koalicja Obywatelska chce iść jako Koalicja Obywatelska - powiedział Bartoszewski.
Na uwagę, że pojawiają się doniesienia, iż Koalicja Obywatelska namawia PSL do wspólnego startu, odparł, że nie wie jaka będzie decyzja, ale "na razie nie było na ten temat dyskusji".
- Jest taka zasada, że najpierw dyskutujemy na zebraniu Rady Naczelnej, która liczy mniej więcej 120 członków i po podjęciu decyzji wszyscy się podporządkujemy - powiedział polityk PSL. Dodał, że "na Radzie Naczelnej zawsze pojawiają się rozmaite głosy, jeśli chodzi o rozwiązania". - Ale najpierw my decydujemy wewnątrz tego ciała statutowego, a potem to ogłaszamy - wyjaśnił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24