Wiceszef MON Paweł Bejda zapewniał w Sejmie, że Polska nie planuje wysyłać żołnierzy do udziału w ewentualnej misji stabilizacyjnej na Ukrainie. Mówił, że w ochronę wschodniej granicy zaangażowano sześć tysięcy żołnierzy, a 17 tysięcy jest w gotowości.
Poseł Andrzej Zapałowski z Konfederacji skierował w piątek w Sejmie pytanie do MON w sprawie możliwości wysłania polskich żołnierzy do udziału w ewentualnej misji stabilizacji za granicą. Podkreślał, że Konfederacja jest przeciwna angażowaniu Wojska Polskiego do ewentualnej misji na Ukrainie, ale - jak tłumaczył - chodzi o informację, czy wojsko w ogóle byłoby w stanie wystawić tego typu kontyngent; przypominał, że np. przez całą wieloletnią misję w Afganistanie na misję poleciało łącznie 33 tysiące żołnierzy, a na ten wysiłek pracowały całe siły zbrojne.
CZYTAJ TEŻ: To bez znaczenia, czy wyślemy żołnierzy, czy nie. I tak bylibyśmy w centrum takiej operacji
W odpowiedzi Bejda zapewnił, że sama dyskusja o wysyłaniu wojsk na Ukrainę jest "po prostu przedwczesna". Podkreślił, że na razie w ogóle nie wiadomo, jak taka misja miałaby wyglądać, jakie siły z jakich państw mogłyby się w nią zaangażować.
"Poważne wyzwanie dla bezpieczeństwa państwa"
Jednocześnie - jak podkreślił - ewentualna decyzja o wysłaniu tego typu kontyngentu za granicę to "poważne wyzwanie dla bezpieczeństwa państwa". - Wciąż trwają ataki hybrydowe na naszą granicę, prowadzone przez reżim białoruski oraz rosyjski - mówił. Jak przypomniał, obecnie w misję na granicy z Białorusią nazwaną "Bezpieczne Podlasie" zaangażowanych jest około sześciu tysięcy żołnierzy, a kolejne 17 tysięcy jest gotowych do wsparcia kolegów na granicy w każdej chwili, w razie potrzeby,
Ponadto - jak mówił Bejda - Polska już angażuje się w szereg inicjatyw na rzecz bezpieczeństwa wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego. Poza ochroną wschodniej granicy wymienił między inymi program budowy fortyfikacji i infrastruktury wojskowej "Tarcza Wschód", szkolenie w Polsce sił ukraińskich, zaangażowanie polskich kontyngentów na Łotwie i w Rumunii, udział w misjach Baltic Sentry i Operacja Zatoka na Bałtyku, a także zaangażowanie w misję patrolowania przestrzeni powietrznej nad krajami bałtyckimi NATO Baltic Air Policing oraz w powietrzne patrole wschodniej granicy - między innymi w sytuacji częstych rosyjskich ostrzałów zachodniej części Ukrainy - w ramach tzw. Operacji Wschodnia Zorza.
Bejda zwrócił też uwagę na rolę Polski jako hubu logistycznego, przez który przechodzi większość wsparcia, trafiającego do broniącej się przed Rosją Ukrainy. - Taką rolę zamierzamy pełnić także w przyszłości, gdyż tak definiujemy naszą odpowiedzialność za bezpieczeństwo w regionie - zapewnił.
Dlatego - jak podkreślił - polski rząd aktualnie nie planuje wysyłać żadnych sił do Ukrainy. Powołał się na deklaracje premiera Donalda Tuska i wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza z początku tygodnia.
Bejda: polska armia gotowa do odparcia agresji
Wiceszef MON był też pytany, czy obecnie Wojsko Polskie dysponuję "chociaż jedną brygadą" o pełnych stanach etatowych, która jest odpowiednio wyćwiczona i "zdolna do użycia na danym kierunku w ciągu 24 godzin". Bejda odparł, że "polska armia jest armią silną i gotową do odparcia agresji", ale - jak podkreślił - tego typu dane to informacje niejawne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock