- Nie mogę jednocześnie odpowiadać za wymagania i za to, jaka oferta wpłynie - powiedział wiceminister obrony narodowej Czesław Mroczek, komentując wybór do kolejnego etapu w przetargu na śmigłowce dla polskiego wojska oferty Francuzów. Jak wyjaśnił, dwie pozostałe nie spełniały wymogów. Podkreślił również, że nie ma obaw o miejsca pracy w polskich zakładach w Świdniku i Mielcu.
MON ogłosił wczoraj, że do etapu testów praktycznych w przetargu na śmigłowce dla polskiej armii jako jedyny przeszedł H225M Caracal oferowany przez Airbus Helicopters. W praktyce oznacza to, że firma wygra postępowanie. Przedstawiciele MON przyznają bowiem, że wydaje się mało prawdopodobne, by śmigłowiec nie przeszedł testów.
Wśród posłów opozycji pojawiły się, głosy, że przetarg został "ustawiony pod jedną firmę".
Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej odpowiadający za tę dziedzinę działalności ministerstwa, która obejmuje przetargi na doposażenie polskiej armii, zapewnił, że "nie ma mowy o ustawieniu przetargu".
Jak powiedział, jeden z dostawców PZL Świdnik będący własnością włosko-brytyjskiej grupy Agusta Westland, przekazał, że dostarczy sprzęt AW149, ale nie za dwa lata, tylko za cztery. - To nie my złożyliśmy ofertę, która nie odpowiada naszym wymaganiom. Nie mogę jednocześnie odpowiadać za wymagania i za to jaka oferta wpłynie - stwierdził. Dodał, że jeżeli chodzi o amerykańską firmę Sikorsky i należące do niej PZL Mielec, to przedłożyła nieuzbrojony śmigłowiec S-70i Black Hawk. - Jak ja mogę dopuścić dalej ten śmigłowiec i firmę do postępowania. Gdybym to zrobił, to wtedy byłby skandal, bo naruszyłbym przepisy postępowania - powiedział Mroczek.
"Airbus zadeklarował, że otworzy zakłady"
Mroczek odniósł się również do obaw o miejsca pracy w polskich zakładach pozostałych dwóch uczestników przetargu w Świdniku i Mielcu. Zdaniem szefa SLD Leszka Millera "dwa koncerny, które produkują podobny sprzęt w polskich fabrykach, są bardzo wyraźnie poszkodowane". - Zarówno w Świdniku, jak i w Mielcu, produkowane są helikoptery przez koncerny światowej marki, a polscy producenci starają się te helikoptery eksportować do rozmaitych zakątków świata. Okaże się, że chętnie sprzedajemy innym, ale sami nie będziemy korzystać z tych produkcji - mówił lider SLD. Jak dodał, "to oczywiście spowoduje, że atrakcyjność eksportowa tych produktów gwałtownie zmaleje i należy przewidywać bardzo poważne problemy w Świdniku i w Mielcu".
Na alarm biją związkowcy z obydwu firm, którzy straszą likwidacją miejsc pracy i ucieczką z Polski zachodniego kapitału.
Według relacji reporterki TVN24, wiceminister obrony podkreślił, że nie ma żadnych powodów, by pracownicy zakładów w Mielcu i Świdniku obawiali się o swój dalszy los. Wyjaśnił, że zakłady mają zamówienia, ale są też inne zakłady zbrojeniowe, które mogą liczyć na to, że wybór produkcji Airbusa przyniesie w tych zakładach wzrost zatrudnienia. Jak powiedział, Airbus Helicopters zadeklarował, że jeżeli wygra przetarg, otworzy swoje zakłady w Łodzi i tam będzie produkował podzespoły czy części.
Autor: js//gak / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24