- Byłem kopany w krocze, plecy, po nogach. Cały czas nie miałem pewności, czy są to funkcjonariusze czy ochroniarze. Gdy zaczęto mnie bić, wołałem policję - powiedział na konferencji Przemysław Wipler, odnosząc się do incydentu na ul. Mazowieckiej w Warszawie. Poseł twierdzi, że został "brutalnie pobity". Według policji, która interweniowała w nocy przed stołecznym klubem, mężczyzna zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał im wydawać polecenia.
Przemysław Wipler, szef stowarzyszenia "Republikanie", mówił, że w środę najpierw poszedł na kolację z winem, następnie na drinka do jednego z warszawskich lokali. Jak tłumaczył, miał powód do świętowania, bo wraz z żoną spodziewają się piątego dziecka i poseł w geście solidarności postanowił nie pić alkoholu przez okres jej ciąży.
- Gdy już wychodziłem, zbierałem się do tego by jechać do domu, przed lokalem była awantura, w której nie uczestniczyłem - powiedział. Jak dodał, zauważył, że dzieją się tam "niepokojące" rzeczy, dlatego postanowił interweniować.
- Gdy podchodziłem, widziałem, że tam jest awantura, ale nie widziałem, czy tam są ludzie w mundurach, ludzie, którzy mają napis "policja" - zaznaczył.
"Przewrócono mnie na ziemię, kopano"
Wipler relacjonował, że dosyć szybko użyto wobec niego gazu, przewrócono go na ziemię, kopano w głowę. Następnie, jak twierdzi, skuto go kajdankami i polano go "żrącym środkiem". - Poczułem, że pali mnie całe ciało - powiedział.
- Byłem kopany w krocze, plecy, po nogach. Dosyć szybko przestałem widzieć cokolwiek, dopiero w szpitalu lekarze zidentyfikowali uszkodzenie rogówki - relacjonował.
- Cały czas nie miałem pewności, czy są to funkcjonariusze, ochroniarze. Gdy zaczęto mnie bić, wołałem policję - podkreślał.
Wipler stwierdził, że gdy chciał wyciągnąć swoją legitymację poselską, dostał gazem.
- Od momentu, gdy zacząłem być bity, do momentu, gdy wylądowałem w szpitalu, to był dla mnie po prostu absolutny koszmar - mówił szef stowarzyszenia "Republikanie".
Poseł potwierdził także, iż miał 1,4 promila alkoholu we krwi. - Miałem tyle, ile przy mojej wadze ma się po wypiciu jednej butelki wina - zaznaczył.
"Jestem atakowany"
Poseł przekonywał, że został "brutalnie pobity", dlatego zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury. - Będę wnioskował o postawienie zarzutu przekroczenia uprawnień lub zarzutu pobicia - powiedział.
- Nie można rozbić jednocześnie, uderzając się o krawężnik, łokcia, rąk i twarzy - przekonywał.
- Ja muszę się tłumaczyć, ja jestem atakowany w sytuacji, gdy zostałem brutalnie pobity, z bardzo dużym prawdopodobieństwem, przez funkcjonariuszy policji - stwierdził.
Jak dodał, taśmy z monitoringu potwierdzą jego wersję wydarzeń.
Wersja policji
Rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek, powiedział, że w czwartek nad ranem, ok. godz. 4 policjanci zostali wezwani na ul. Mazowiecką, gdzie miało się bić kilka osób. Patrol nie natrafił na bójkę, zastał natomiast dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Gdy ich legitymowano, do policjantów podszedł inny mężczyzna. Zaczął im ubliżać, wygrażać, jednego z nich szarpał i kopał, uszkodził mu mundur. Policjanci obezwładnili napastnika używając siły i gazu pieprzowego. Został odwieziony do izby wytrzeźwień. Jak powiedział Mrozek, kiedy przez radio podawano dane mężczyzny, jeden z policjantów zorientował się, że może chodzić o parlamentarzystę. Zostało to potwierdzone. - Ten mężczyzna nie przedstawiał się, nie mówił, że jest posłem, nie mówił, że ma immunitet i nie miał przy sobie legitymacji poselskiej - zaznaczył Mrozek. Poseł trafił na komisariat, został poproszony o poddanie się badaniu alkomatem, ale odmówił. Pomocy posłowi udzieliło pogotowie. Został przewieziony do szpitala. Wipler, jeszcze przed konferencją w Sejmie, na Twitterze zaprzeczył informacjom policji. "To kompletna nieprawda" -napisał.
Autor: db/jk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24