To on kilka dni temu wyprowadził rolników na drogi. Specjalizuje się w tym od początku swojej związkowej i politycznej kariery. Kiedyś w Samoobronie, dziś jest szefem rolniczego OPZZ. Sławomir Izdebski, człowiek ze specyficznym darem bilokacji. Broni interesów rolników i popiera górników. A jednocześnie prowadzi biznes, który z tymi interesami stoi w pewnej sprzeczności. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Na ziemi siedleckiej Izdebskiego znają wszyscy. Wielu ma o nim podobne zdanie: „dobry sąsiad”.
Przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych posiada własne gospodarstwo, które odziedziczył po ojcu. - Gospodarstwo przejmowałem po rodzicach 12 hektarowe, gdzie był jeden ciągnik i podstawowy sprzęt. Dzisiaj mamy dwa ciągniki, mamy kombajn, mamy też sprzęt podstawowy i dzierżawę 75 hektarów - wylicza Izdebski. Wszystko to wypracował w III RP. Mimo to Sławomir Izdebski organizuje protesty i blokady, ponieważ jego zdaniem na polskiej wsi źle się dzieje. Winą za to przewodniczący OPZZ obarcza niskie ceny skupu zboża, które są spowodowane importem taniego ziarna z zagranicy.
"Polski węgiel jest za drogi"
Problem w tym, że Izdebski oprócz bycia związkowcem i rolnikiem, jest też przedsiębiorcą - współwłaścicielem m.in. firmy „Nasze Zboża”, która skupuje nie tylko plony polskich rolników.
Jak ustalili reporterzy „Czarno na białym” w wyniku dziennikarskiej prowokacji, firma Izdebskiego byłaby zainteresowania zakupieniem zboża importowanego z Ukrainy. - Proszę przyjechać, porozmawiam - odpowiedziała pracownica „Naszych Zbóż” na propozycję zakupu pięciuset ton pszenicy importowanej ze wschodu. Sam lider rolniczych związkowców twierdzi, że skupuje tylko zboża z naszego kraju. Firma Izdebskiego zajmuje się też handlem nawozami i węglem. Tutaj Izdebski już nie ukrywa: - Węgiel u nas jest tylko rosyjski, dlatego że polskim nie da się handlować, bo go nikt nie chce kupić, bo jest za drogi - mówi przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. Co ciekawe, handel rosyjskim węglem nie przeszkadza Izdebskiemu protestować ramię w ramię z górnikami, którzy sprzeciwiają się importowi tańszego surowca ze wschodu.
Uczeń Leppera
Kariera Sławomira Izdebskiego rozpoczęła się szesnaście lat temu, gdy polscy rolnicy wyszli na drogi by protestować przeciwko spadkowi cen wieprzowiny. - Zostałem pierwszy raz przywódcą blokady. Była to blokada gdzie zgromadziło się ponad dwa i pół tysiąca rolników - wspomina przewodniczący.
Jego działania okazały się sukcesem - zyskał zaufanie Andrzeja Leppera i trafił do wielkiej polityki. W 2001 roku został senatorem z list Samoobrony. - Był przeciętnie niewyróżniającym się senatorem - wspomina go Krzysztof Filipek, były przewodniczący Samoobrony.
Drogi Leppera i Izdebskiego rozeszły się jednak w 2006 roku. Przez konflikt z Filipkiem został usunięty z partii. I znów stanął na czele protestów. Tym razem skierowane one były przeciwko ówczesnemu wicepremierowi.
Wtedy Lepper ustąpił i spełnił postulaty rolników. Dziś Izdebski przyznaje, że od nieżyjącego przewodniczącego Samoobrony wiele się nauczył i stara się na nim wzorować. Przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych nie kryje dziś swoich ambicji politycznych. Na Wiejską jednak wracać na razie nie chce.
Autor: dln/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24