"Wdzięczność" tygodnika "Wprost". "Szaleństwo rozpoczęte w środę ktoś powstrzymał"

"Sygnał, że szaleństwo, które w środową zostało rozpoczęte, ktoś powstrzymał"
Siedziba redakcji "Wprost" w Warszawie
Źródło: tvn24

- Rozumiemy, że ta akcja (prokuratury we "Wprost" - red.) już nie będzie kontynuowana. Dotychczas nie mieliśmy takiej pewności - komentował na antenie TVN24 wicenaczelny "Wprost" Marcin Dzierżanowski krytyczną opinię ministerstwa sprawiedliwości ws. działań prowadzonych w środę w redakcji tygodnika. - Porównanie do akcji straży miejskiej mówi samo za siebie - dodał.

Ocena całej operacji dokonywanej przez prokuraturę we "Wprost" jest bardzo krytyczna - powiedział minister sprawiedliwości Marek Biernacki. Według ministerstwa akcja prokuratury była prowadzona "mało profesjonalnie i nieroztropnie".- Nasze stanowisko jest bardzo krytyczne"- powiedział Biernacki w piątek na konferencji prezentującej informację o zdarzeniach w redakcji "Wprost" - przygotowanej na polecenie premiera Donalda Tuska. Poinformował, że spotkał się z premierem w tej sprawie z premierem i zapoznał go z tą informacją.Biernacki ocenił, że działania prokuratury w redakcji "Wprost" były zbyt daleko idące i mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Mogły też naruszyć zasadę wolności wypowiedzi i wolności słowa zawartą w Konstytucji, a zostały podjęte w sytuacji, gdy przestępstwo zagrożone jest karą do dwóch lat więzienia.

"Ulga" i "wdzięczność" tygodnika

Marcin Dzierżanowski, wicenaczelny "Wprost", mówi, że wyniki kontroli ministerstwa sprawiedliwości "przyjmuje z ulgą".

- Po pierwsze traktujemy to jako sygnał, że szaleństwo, które w środową zostało rozpoczęte, ktoś je powstrzymał rękami ministra sprawiedliwości. Jesteśmy za to wdzięczni. Rozumiemy, że ta akcja już nie będzie kontynuowana. Dotychczas nie mieliśmy takiej pewności, bo cały czas decyzja o przeszukaniu redakcji była w mocy, tylko ona była zawieszona - mówił.

"My nigdy nie odmawialiśmy współpracy"

Dzierżanowski zauważył, że resort wyraźnie stwierdził, że "był to jeden wielki blamaż". - Porównanie do akcji straży miejskiej mówi samo za siebie - dodał.Wicenaczelny zwrócił również uwagę, że minister sprawiedliwości przedstawił inną wykładnię prawną dot. przekazania nośników niż prokurator generalny.

- Ile głosów prawników, tyle opinii. A powód jest jeden: ta sytuacja jest bez precedensu. Tak naprawdę nigdy nie doszło do tak poważnej próby naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. ABW nigdy nie było w redakcji w historii 25-lecia polskiej wolności - powiedział.Zaznaczył, że redakcja od samego początku otwarta była na rozmowy. - Cały problem się zaczął, kiedy ktoś wpadł na pomysł, że rozmawiać nie będzie. (...) My nigdy nie odmawialiśmy współpracy z organami ścigania w tym zakresie - zaznaczył.

Autor: nsz//rzw / Źródło: tvn24

Czytaj także: