- Wstrząsającą sytuacją jest dla mnie, kiedy starszy pan mówi kobietom, które walczą o swoje prawa, że to w ogóle nie ma żadnego znaczenia - komentowała w TVN24 słowa Witolda Waszczykowskiego Agata Czarnacka, jedna z organizatorek poniedziałkowej akcji. - Ma w ministerstwie tyle zaniedbanych spraw, a polska polityka zagraniczna wygląda tak źle, że mógłby się zająć przede wszystkim tym, co do niego należy - zauważył z kolei socjolog Radosław Markowski.
W poniedziałek w całym kraju odbywały się protesty przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski tego dnia rano bagatelizował manifestacje, a demonstracje podsumował słowami "niech się bawią". We wtorek w "Jeden na jeden" szef polskiej dyplomacji tłumaczył, że jego zdaniem "happeningi" i "głupkowate hasła" nie są odpowiednią formą, by "rozmawiać na temat życia i śmierci". - Wczorajszy protest był kpiną z bardzo ważnych kwestii - dodał.
"Próbowałyśmy rozmawiać"
- Wstrząsającą sytuacją jest dla mnie, kiedy starszy pan mówi kobietom, które walczą o swoje prawa, że to w ogóle nie ma żadnego znaczenia, że trzeba rozmawiać - komentowała we "Wstajesz i wiesz" wypowiedzi ministra Agata Czarnacka, jedna z organizatorek poniedziałkowych protestów.
- Próbowałyśmy rozmawiać - zapewniła. - Wczoraj na Krakowskim Przedmieściu zadałyśmy pytanie jednemu z aktywistów strony konserwatywnej, czy był kiedykolwiek w ciąży, a on na to odpowiedział pytaniem na pytanie: czy był kiedykolwiek na Księżycu? - mówiła.
W jej ocenie trudno też rozmawiać ze stronnictwem rządzącym w momencie, gdy "wyraziło poparcie dla ustawy, która według wykładni ONZ jest przyzwoleniem na tortury i traktowanie ze szczególnym okrucieństwem".
"Mógłby się zająć tym, co do niego należy"
Słowa Witolda Waszczykowskiego skrytykował też Radosław Markowski, socjolog i politolog z SWPS. - Kiedyś Jacques Chirac powiedział coś brzydkiego na temat Polaków: nie skorzystali z okazji, by się zamknąć. Mniej więcej dokładnie to powiedzenie do pana Waszczykowskiego by się nadawało - skomentował.
- Ma w ministerstwie tyle zaniedbanych spraw, a polska polityka zagraniczna wygląda tak źle, że mógłby się zająć przede wszystkim tym, co do niego należy - zauważył.
Socjolog stwierdził, że choć protest był sukcesem w dużych miastach, sytuacja kobiet w mniejszych miasteczkach i na wsiach jest w Polsce trudna. - Nadal mają tak pod górkę, że nie sposób sobie wyobrazić, jaka tam jest opresja - wskazywał. - Począwszy od tego, że nie mogą trafić do ginekologa, skończywszy na tym, że większość z nich badania prenatalne traktuje jako zło, bo jest to coś, co jest sprzedawane jako pewnego rodzaju podejrzana procedura - kontynuował.
Protestowano również w małych miastach
Agata Czarnacka wyjaśniła, że w poniedziałek demonstracje zorganizowano także w mniejszych miastach. - Kobiety donosiły nam, że po raz pierwszy w ich miastach w ogóle zarejestrowano protest społeczny - mówiła.
- Cały dzień był pod znakiem Czarnego Protestu, były zatrzymywane ulice, było mnóstwo różnych zgromadzeń - tłumaczyła. Najliczniejsza manifestacja odbyła się w Warszawie. Służby porządkowe szacują, że w kulminacyjnym momencie uczestniczyło w niej 17 tys. osób. Organizatorzy mówią o 20 tys., jednak jak wskazała Czarnacka, rotacja uczestników była ogromna.
Odnosząc się do słów Witolda Waszczykowskiego, który stwierdził, że skala protestów jest marginalna, powiedziała: - Koniec marzeń, panowie. Koniec marzeń o rządach bez konsultacji, o wprowadzaniu rozmaitych rozwiązań bez pytania społeczeństwa, czy ma na to ochotę, czy nie.
Jej zdaniem, dzięki protestom ulicznym można zobaczyć, jak duża jest skala zjawiska. - Coraz bardziej widzimy, że umiemy to zrobić; umiemy wymusić na rządzących, że jeżeli nie są w stanie zgodnie ze swoim sumieniem uchwalić ustaw zgodnych z wolą powszechną, to w takim razie będą musieli chyba odejść - mówiła. - Takie były nastroje tłumu i takie jest powszechne odczucie - dodała.
Autor: kg/ja / Źródło: tvn24