Służby w tej chwili są tak skompromitowane, że chyba trzeba zacząć od zera. Nie wyobrażam sobie posiadania ochroniarza z tych służb - powiedział w "Faktach po Faktach" Witold Waszczykowski z PiS. Skomentował w ten sposób doniesienia "GW", jakoby kilku byłych funkcjonariuszy służb specjalnych dysponowało nielegalnymi nagraniami, w tym rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem.
Według czwartkowej Gazety Wyborczej w tajnych tomach akt śledztwa ws. afery podsłuchowej jest notatka CBA o tym, że istnieje nagranie nielegalnie podsłuchanej rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem w rządowej willi premiera na Parkowej. Nagranie ma pochodzić z pierwszej połowy 2014 r. Nagranie to - a także 700 godzin innych nielegalnych podsłuchów - miało być, wg GW, w posiadaniu kilku byłych funkcjonariuszy służb specjalnych.
Jak skomentował Witold Waszczykowski z PiS, "to jest kompromitacja". Powiedział, że być może były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, mówiąc w nagranej rozmowie, że państwo istnieje teoretycznie, wiedział, że "jest chaos i nie panuje nad tym wszystkim".
Jego zdaniem, pozostaje pytanie, czy służby, które nie potrafiły ochronić premiera, własnego ministra, który zajmuje się służbami, szefów tych służb, będą w stanie wykryć osoby stanowiące potencjalne zagrożenie wśród uchodźców, którzy mają przyjechać do Polski Jak powiedział, że wyobraża sobie posiadania "ochroniarza z tych służb", gdyby pracował w przyszłym rządzie. - Służby w tej chwili są tak skompromitowane, że już chyba trzeba od zacząć od zera - stwierdził.
- Jeśli Bóg da i partia pozwoli sprawować jakąkolwiek funkcję państwową w najbliższych miesiącach, nigdy nie dopuszczę do siebie nikogo z tych służb - powiedział Waszczykowski.
"Okaże się, że to jeden wielki blef"
Z kolei Jacek Protasiewicz z PO podkreślił, że plaga nielegalnych podsłuchów "niestety jest dosyć powszechna". Jak powiedział, wierzy w to co powiedzieli przedstawiciele ABW. Rzecznik prasowy Agencji płk Maciej Karczyński przekonuje, że "nie jest prawdziwy wątek rzekomego udziału oficerów Urzędu Ochrony Państwa lub ABW" opisany w gazecie. Protasiewicz dodał, że trzeba poczekać do czasu zakończenia śledztwa. - Moim zdaniem okaże się, że to jeden wielki blef - powiedział. Przyznał, że ma zaufanie do służb. - Jestem przekonany, że ani biura pana premiera na Parkowej ani rządu przy Alejach Ujazdowskich nie były obiektem żadnych podsłuchów, które byłyby niekontrolowane przez polskie służby - dodał Protasiewicz.
Tajna notatka i "grupa "wiedeńska"
Czwartkowa "GW" podała, że z tajnej notatki CBA opartej na informacjach agentury wynika, iż kilku byłych funkcjonariuszy służb specjalnych dysponuje ok. 700 godzinami nielegalnych nagrań. Nazwa "grupa wiedeńska" miała wziąć się stąd, że odsłuchy fragmentów nagrań do sprzedaży odbywały się w Wiedniu. W notatce padają dwa nazwiska byłych oficerów ABW, którzy są w tej sprawie pośrednikami - podała gazeta - a jeden z nich to kpt. Bogusław T. z delegatury we Wrocławiu, który w ABW prowadził postępowanie w sprawie Falenty, a potem dla niego pracował.
W połowie czerwca śledztwo zostało przedłużone do połowy września. Prokurator Generalny Andrzej Seremet zapowiadał, że nie będzie dalej przedłużane i zakończy się aktem oskarżenia. Prokuratura nadal czeka na informację o pomocy prawnej ze Stanów Zjednoczonych. Prokuratura pytała stronę amerykańską o użytkowników serwerów - tzw. "chmury", na których umieszczono nagrania. Śledztwo dotyczy podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Zarzuty dotyczące współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom usłyszeli dwaj biznesmeni, w tym Marek Falenta oraz dwaj pracownicy restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Grozi za to do dwóch lat więzienia. Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewnia, że jest niewinny.
Autor: js/ / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24