Zdaniem Małgorzaty Wassermann, cywilna komisja badająca przyczyny katastrofy Tu-154 powinna podjąć pracę na nowo, ale w innym składzie - międzynarodowym. Bo do obecnego składu nikt nie będzie miał już zaufania - argumentuje. Córka tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem posła PiS, Zbigniewa Wassermanna, stwierdziła w rozmowie z TVN24, że nowe stenogramy z "czarnych skrzynek" podważają wiarygodność komisji Jerzego Millera.
Przedstawione przez prokuratorów wojskowych na poniedziałkowej konferencji nowe stenogramy rozmów z kokpitu Tu-154, opracowane przez krakowskich biegłych, wskazują m.in. na brak dowodów na obecność dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika w kabinie pilotów. To zasadnicza różnica między tymi materiałami a raportem komisji Millera (czytaj więcej).
"Raport nie jest wiele wart"
- Te informacje są przełomowe, bo całkowicie podważają wiarygodność komisji Millera - uważa córka Wassermanna. - To jest dla mnie bardzo przykre, bo rozmawialiśmy z komisją przez wiele godzin na zamkniętym spotkaniu, zadałam im wiele pytań. Pytałam m.in. o materiały źródłowe, a komisja miała problem z odpowiedzią - wspomina.
Jak stwierdziła, już we wrześniu uzyskała informacje, że "ten raport nie jest wiele wart". - To była tylko hipoteza i założenie komisji - zauważyła. - Wiem, że członkowie komisji mówią o presji czasowej i braku dostępu do materiałów - dodała, wskazując również na brak badań przeprowadzonych tylko przez gremium Millera. Według jej wiedzy, komisja oparła swoje prace wyłącznie na odczycie "czarnych skrzynek". - A odczyt ten zostaje podważony, więc główne źródło pracy komisji również - wnioskuje Małgorzata Wassermann.
"Wstyd i hańba"
Jak wytyka, komisja poszła po najmniejszej linii oporu, a to okazało się niewystarczające. - Tak łatwo ludzie pełniący ważne funkcje i mający tytuły zawodowe i naukowe podpisują się pod czymś, co nie jest wiele warte w tak trudnej i ważnej sprawie - mówiła Wassermann dla TVN24. - To wielki wstyd i wielka hańba dla tych ludzi - dodała.
Według niej, prace nad raportem zostały przedwcześnie zakończone, bo taka była "potrzeba polityczna - by sprawę zamknąć jeszcze przed wyborami".
Komisja w nowym składzie
Wassermann podkreśliła, że jeśli komisja reaktywuje prace, to powinna zmienić skład. - Na czele tego zespołu stał człowiek wyznaczony przez premiera, doszło do dużej kompromitacji. Wydaje się, że zaufanie może być podważone - oceniła.
Nie przeraża jej fakt, że to postępowanie może trwać długo. - Ja na to nie narzekam. Czekam cierpliwie. Zasadna jest długa praca, ale uczciwa i dająca rzeczywiste efekty - powiedziała Wassermann.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24