Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia kobiet, które 11 listopada 2017 roku blokowały na moście Poniatowskiego przejście marszu narodowców. Reprezentujący kobiety prawnik zapowiedział złożenie zażalenia na tę decyzję.
Prowadzone na wniosek poszkodowanych postępowanie dotyczyło naruszenia nietykalności cielesnej, spowodowania uszczerbku na zdrowiu, znieważenia oraz zniesławienia przez uczestników marszu 12 uczestniczek kontrmanifestacji zorganizowanej przez ruch Obywateli RP oraz Strajk Kobiet.
"Obrzydliwe" uzasadnienie
Jak oceniła we wtorek jedna z poszkodowanych 11 listopada kobiet, spodziewały się one, że sprawa zostanie umorzona, ale - jak komentowała - "na uzasadnienie brak słów komentarza, jest pozwoleniem na przemoc".
- Uznano, że nie było żadnych uszkodzeń ciała, że wolno to było zrobić, że jest mała szkodliwość społeczna - wyliczała.
Reprezentujący kobiety mecenas Krzysztof Stępiński zapowiedział zażalenie na decyzję sądu i podkreślił, że jednej z kobiet "pseudopatriota" umyślnie nadepnął na dłoń, zrywając w ten sposób skórę i doprowadzając do powstania blizny. - Jest oszpecona. Dziwię się odwadze lekarza, który uznał, że jest to obrażenie ciała poniżej siedmiu dni, co otworzyło prokuraturze drogę do tego (…) by umorzyć postępowanie z uwagi na brak znamion czynu zabronionego w płaszczyźnie pobicia - stwierdził adwokat.
Stępiński uznał również za "obrzydliwe" uzasadnienie, które sporządziła prokurator. Skrytykował "odsyłanie w tej chwili do postępowania prywatno-skargowego". - Ja mam ustalać, kto jest sprawcą popełnionego przestępstwa, a fakt jego popełnienia jest oczywisty. Mnie to oburza - zaznaczył.
Kontrprotest na marszu narodowców
12 kobiet 11 listopada 2017 roku zostało usuniętych siłą z trasy marszu narodowców po tym, jak zorganizowały protest na jego trasie. Na nagraniu z zajścia widać grupę kobiet, które najpierw stoją z transparentem "Faszyzm stop" na trasie marszu, a następnie siadają na jezdni i skandują antyfaszystowskie hasła.
Wówczas doszło do szarpaniny z uczestnikami marszu, padły wulgarne słowa. Transparent został porwany. Co bardziej agresywnych mężczyzn powstrzymywali inni uczestnicy marszu i jego straż. W pewnym momencie utworzyli kordon wokół siedzących kobiet. Policja nie interweniowała. Kobiety zostały wyniesione, jednej z nich udzielono także pomocy medycznej po tym, jak uderzyła głową o asfalt.
- Mieliśmy do czynienia z próbą konfrontacji, ale nie udało się to tym, którzy chcieliby doprowadzić do awantur - mówił 11 listopada 2017 roku ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.
- Wielokrotnie informowaliśmy osoby, wobec których były podejmowane interwencje przez nas, że zachowanie ich jest niezgodne z prawem - podkreślał komisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
- Zachowaliśmy się w sposób profesjonalny, wskazujący na to, żeby nie doprowadzić do sytuacji nadzwyczajnej. Sytuacji, w której ucierpiałyby osoby. To było dla nas priorytetem - mówił Marczak.
Autor: mm//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24