Wanda Gąsior, schorowana emerytka z Krakowa, wspierana przez Fundację Helsińską szuka sprawiedliwości przed Trybunałem Praw Człowieka. Występuje przeciwko ministrowi Wassermann i żąda od niego 10 tysięcy euro zadośćuczynienia - pisze "Super Express".
Skarga krakowianki została już wysłana. Starsza pani nie składa broni, mimo że po przegranym procesie musiała przeprosić polityka za zniesławienie. - Nie można kogoś karać za mówienie prawdy - mówi licząc, że sprawiedliwość znajdzie za granicą.
Wanda Gąsior kłopoty ściągnęła sobie na głowę, gdy w 2003 i 2004 roku wysłała dwa listy do telewizji publicznej, zarzucając posłowi PiS Zbigniewowi Wassermannowi nieuczciwość. Gąsior twierdzi, że minister nie uregulował całej należności za willę, wybudowaną mu przez jej zięcia Janusza Dobosza. W sprawę zaangażowała się osobiście, gdyż pożyczyła zięciowi oszczędności na wypłaty dla robotników. Polityk oburzył się i zażądał przeprosin, a gdy tego nie zrobiła - skierował do sądu prywatny akt oskarżenia, zarzucając jej pomówienie.
W głośnym procesie za zamkniętymi drzwiami sąd zdecydował, że pani Wanda musi przeprosić na piśmie ministra. Gąsiorowa przeprosiła, ale uważa, że nigdy w stosunku do Wassermanna nie przekroczyła granic krytyki. - Ograniczając mi wolność wypowiedzi naruszono artykuł 10 Konwencji Praw Człowieka - spokojnie tłumaczy, kartkując 18-stronicową skargę.
Prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Obrony Praw Człowieka obrońca emerytki - uważa, że Wanda Gąsior działała w granicach chronionej przez prawo wolności wypowiedzi. - Sądy w Polsce nie chciały dostrzec, że jest informatorem mediów i bierze udział w debacie publicznej - mówi Hołda. Tego typu wypowiedzi są prawnie chronione. - Gdyby Trybunał nie zajął się tą sprawą, byłby to sygnał dla naszych polityków, iż można się posłużyć sądem karnym, by nie dopuścić do ich krytyki - dodaje profesor.
Źródło: "Super Express"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Kula