Pacjenci są bezpieczni - od takiego komunikatu rozpoczął opis akcji ratunkowej po fałszywych alarmach bombowych w całym kraju minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Szef resortu podkreślił, że doszło do ewakuacji tylko jednego szpitala, w Katowicach, a praca tej placówki, jak i kilku innych w woj. mazowieckim, śląskim i małopolskim wróci do normy za "kilka, kilkanaście godzin".
Po informacjach o alarmach bombowych wszczęliśmy wszystkie procedury, postawiliśmy w stan gotowości wszystkie służby - mówił Arłukowicz, dodając, że ministerstwo zdrowia było w stałym kontakcie z MSW, wojewodami i dyrektorami zagrożonych szpitali.
Szpitale wznowiły pracę, sytuacja się normuje
Najtrudniejsza sytuacja dotyczyła szpitala przy ul. Raciborskiej w Katowicach, skąd ewakuowano 85 osób. W szpitalach w woj. mazowieckim częściowej ewakuacji dokonano w Szpitalu Bródnowskim w Warszawie.
- Ze Szpitala Bródnowskiego zabierano pacjentów z przychodni oraz osoby odwiedzające chorych. Do ewakuacji leżących chorych nie doszlo - poinformował minister zdrowia.
Dodał, że tuż po alarmie bombowym "zabezpieczone zostały miejsca w innych szpitalach w Warszawie, by przyjmować ewakuowanych pacjentów", a na sygnał do wylotu czekało sześć śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, które dokonałoby przenosin najszybciej.
Arłukowicz podkreślił, że "na szczęście służby nie były potrzebne w takim zakresie", w jakim podejrzewano.
Szef resortu zdrowia zapewnił, że "w ciągu kilku-kiilkunastu godzin szpitale wróca do normalnej pracy" i wszystkie bez wyjątku "już zaczęły przyjmować pacjentów na powrót".
Na koniec Arłukowicz dodał, że fałszywy alarm bombowy "naraził zdrowie pacjentów", dlatego liczy na złapanie sprawców. - Nikt na razie nie liczył kosztów akcji. Na to przyjdzie czas później - wyjaśnił.
Autor: adso/iga / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24