- Podczas przesłuchania był bardzo spokojny. Nie zdradzał żadnych emocji. Powinnam zachować zimną krew, ale nie potrafię. Nie śpię od dwóch nocy - ociera łzy prokurator, która przesłuchiwała Samuela N. Tego, który zaatakował i zabił siekierą 10-letnią Kamilę z Kamiennej Góry. Reportaż programu "Uwaga!" TVN.
Horror, którym od kilku dni żyje cała Polska, wydarzył się w zeszłą środę. W samo południe, niespodziewanie. - Dziewczynka dostała cios i siłą uderzenia wpadła do księgarni. Mama strasznie krzyczała. Mówiła do niej: „Nie mdlej, nie zasypiaj”. A ona: „Mamo, nie zasypiam” - opowiada świadek tragedii.
"Cały czas mam ją przed oczami"
- Krew się lała. Podleciałem, powiedziałem: „Dajcie ręcznik”. Przetarłem jej twarz. Dziewczynka zaczęła ze mną rozmawiać, normalnie, powiedziała, że ma na imię Kamila, że przyszła po książkę. (...) Cały czas mam ją przed oczami: ładna dziewczynka, blondynka, która miała niebieskie oczy - nie kryje emocji Dariusz Surymaj, świadek zdarzenia.
Ratownicy podjęli próbę ratowania dziewczynki. Helikopterem przetransportowali do szpitala. Mimo wysiłków lekarzy, po kilku godzinach Kamila zmarła. W grudniu skończyłaby 10 lat.
Mieszkańcy miasta znali dziewczynkę praktycznie od urodzenia, bo wtedy rodzice zaczęli walkę o jej życie: stwierdzono u niej niedorozwój lewej komory serca. Przeszła pięć operacji.
Najgorsza zbrodnia
- To najgorsza zbrodnia, jaką zajmowałam się w całym swoim zawodowym życiu. Przeżyłam to bardzo – mówi Helena Bonda z Prokuratury Rejonowej w Kamiennej Górze. - Wszystkie inne zabójstwa mają jakiś motyw. A on nie znał tej rodziny, zrobił to bez powodu. Radosne dziecko, wróciło z wakacji, szykowało się do szkoły. I straciło życie - dodaje prokurator.
Sprawca - 27-letni Samuel N. - ukończył studia licencjackie we Wrocławiu, jednak miał problemy ze znalezieniem stałej pracy. W prokuraturze zeznał, że dzień przed morderstwem dostał list z urzędu pracy z odmową prawa do zasiłku, co go bardzo zdenerwowało. Śledczym opowiadał potem - ważąc słowa - że rano, w dniu morderstwa zjadł „niepełne śniadanie”, po czym „będąc bardzo sfrustrowanym” uznał, że pójdzie kogoś zabić.
Zabrał siekierę, schował ją do reklamówki, „zrobił kilka rund w centrum miasta”, po czym poszedł do urzędu miasta. - Chodził po korytarzach z zamiarem, że kogoś zabije. Mówił nam o tym bardzo wyraźnie. W jednym z biur zobaczył, że siedzi sama kobieta. Wszedł do tego biura i polecił jej zamknąć drzwi.
Kiedy odmówiła, zapytał, czy ma to zrobić siłą. Kobieta stanęła w progu drzwi. Nakazano mu opuszczenie budynku biura pracy. Ta kobieta była celem. Otarła się o śmierć - opowiada prokurator Bonda. W mieście Samuel N. zobaczył nieznajomą kobietę z dzieckiem. Wyciągnął siekierę i obiema rękami uderzył Kamilę w głowę.
Bał się rodziców
Reporterzy "Uwagi!" TVN nie zastali w domu rodziny mężczyzny. Sąsiedzi twierdzą, że przestraszyli się i wyjechali z miasta. O Samuelu N. opowiedziała jego koleżanka ze szkoły. - To był bardzo cichy, skromny człowiek. Zamknięty w sobie. Miał tiki, przeklinał pod nosem, mruczał. Dlatego śmiali się z niego. Wiecznie był obiektem kpin - mówi Monika Kulpa-Kądziołka. Twierdzi, że rodzice „krótko go trzymali”. - Musiał być zawsze na pierwszym miejscu, mieć najlepsze oceny. Bał się rodziców - dodaje .
Wkrótce Samuel N. będzie miał pierwsze badanie psychiatryczne. Specjaliści mają ocenić, czy w momencie zadawania ciosu dziewczynce był poczytalny. Został odizolowany od społeczeństwa i aresztowany na trzy miesiące.
Autor: lukl//rzw / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24