20-letni Albert został napadnięty i brutalnie pobity, kiedy wracał z urodzinowej imprezy w Poznaniu. Sprawca zostawił go nieprzytomnego na ulicy. Potem po leżącym Albercie przejechał samochód. Policja prosi o pomoc osoby, które rozpoznają napastnika. Materiał "Uwagi!" TVN.
Był koniec października 2017 roku. Po godzinie 2 w nocy 20-letni Albert wracał do domu po urodzinowej imprezie na rynku w Poznaniu. Przy jednej z ulic został zaatakowany i brutalnie pobity przez nieznanego sprawcę. Chwilę później leżącego na jezdni Alberta przejechał samochód.
"Okręcił się na pięcie i poszedł"
Moment ataku zarejestrowała kamera monitoringu.
- Jak widać na nagraniu, Albert dostaje w twarz. Padł na ziemię - opowiada Oskar Przybecki, przyjaciel Alberta, pokazując dziennikarzom "Uwagi!" TVN miejsce, w którym doszło do ataku. - Ta osoba się cofnęła i drugi raz mu poprawiła. Wtedy Albert stracił przytomność. (...) Po 10-15 sekundach przejechało po nim auto - dodaje.
Jak podkreśla, na zarejestrowanym przez monitoring nagraniu można zaobserwować, jak sprawca pobicia zatrzymuje się kilka kroków dalej i jedynie przygląda się całej sytuacji.
- Widział, jak ten samochód po nim przejeżdża. Ale i tak okręcił się na pięcie i poszedł - podkreśla Przybecki. Auto się nie zatrzymało.
Dwa miesiące walki. "Pacjent był w stanie krytycznym"
Pomoc do nieprzytomnego Alberta wezwali przechodnie, którzy zauważyli leżącego na jezdni. Poszkodowany został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze przez ponad dwa miesiące walczyli o jego życie.
- Pacjent był w stanie krytycznym. Stwierdzono u niego ciężkie, wielonarządowe obrażenia, rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, złamanie podstawy czaszki, złamanie kości skroniowej, złamanie kości czołowej, złamanie kości ciemieniowej i ranę szarpaną prawego oka, stłuczenia płuc, pęknięcie wątroby i śledziony - wylicza Stanisław Rusek, rzecznik prasowy Szpitala imienia Józefa Strusia w Poznaniu.
Dodaje, że przed Albertem jeszcze długa walka o przynajmniej częściowy powrót do normalnych funkcji życiowych.
Oddycha samodzielnie, ale nie potrafi przełykać
Albert od miesiąca jest w domu. Oddycha samodzielnie, ale nie umie przełykać, więc jest żywiony dojelitowo. Jego rehabilitacja rozpoczęła się jeszcze w szpitalu i te same fizjoterapeutki ćwiczą z nim codziennie przez godzinę.
- To nie są imponujące postępy (...) Ale dla nas maluteńkie rzeczy, takie jak próba połykania czy chwilowe utrzymanie głowy, są bardzo dużym postępem - zaznacza fizjoterapeutka Dorota Idzik.
Kosztowna rehabilitacja i zarzut nieudzielenia pomocy
Rehabilitacja Alberta kosztuje rodzinę blisko 4 tysiące złotych miesięcznie. Matka 20-latka musiała zrezygnować z pracy, żeby zajmować się synem.
Rodzice zbierają pieniądze na pobyt syna w prywatnej specjalistycznej klinice rehabilitacyjnej. Miesięczna terapia kosztuje 18 tysięcy złotych.
Rodzice mogliby domagać się odszkodowania i zadośćuczynienia od sprawców zdarzenia, ale sprawa wciąż jest w prokuraturze. Na podstawie nagrań monitoringu ustalono, że osobą prowadzącą samochód, który przyjechał Alberta, była kobieta.
Została odnaleziona, postawiono jej zarzut nieudzielenia pomocy.
- W wyjaśnieniach podała, że nie zauważyła na drodze żadnej przeszkody. Nie miała świadomości, że przejechała człowieka. Nie miała w ogóle świadomości, że swoim zachowaniem popełniła jakieś przestępstwo - tłumaczy Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Sprawca na wolności. "Młody, poruszający się sprawnie"
Policja wciąż szuka sprawcy pobicia. - Uważamy, na podstawie zapisu monitoringu, że był to mężczyzna w stosunkowo młodym wieku - wskazuje rzeczniczka prokuratury. - Poruszający się dosyć sprawnie - dodaje.
- Z zapisu monitoringu wynika, że jest osobą dość pobudliwą. Jego zachowanie jest racjonalne, ale wskazujące też na to, że jest to osoba, która tak jakby szukała zaczepki. Uważamy, że jest to osoba, która bez powodu zaatakowała pokrzywdzonego. Natomiast znajdując się wcześniej w miejscu, gdzie doszło do zdarzenia, zachowywała się w sposób dość nerwowy - dodaje Mazur-Prus.
Policja opublikowała wizerunek sprawcy pobicia. - Wytypowanych zostało kilka osób. Te osoby muszą być rzetelnie sprawdzone - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
"Oni też mają serce, niech zobaczą, jak my cierpimy"
O pomoc w znalezieniu sprawcy apeluje także ojciec Alberta. Liczy na osoby, które na innym nagraniu z monitoringu rozmawiają z napastnikiem.
- Sprawca podchodzi do grupki czterech lub pięciu znajomych. Rozmawia z nimi. Mam prośbę do tych osób, które przypominają sobie tę sytuację 28 października, około godziny 2.20-2.30. Może coś pamiętają? Może powiedzą, kim jest sprawca? Nie wierzę, że nic nie wiedzą. Na pewno go znają - apeluje ojciec Alberta.
- Oni też mają serce, niech zobaczą, jak my cierpimy przez jedna osobę - dodaje.
Policja prosi osoby, które rozpoznają mężczyznę z nagrania i zdjęć lub mają jakiekolwiek informacje na temat tego zdarzenia, o kontakt z policjantami z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Informacje można przekazywać osobiście - od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 14.00 przy ulicy Szylinga 2 w Poznaniu - lub dzwoniąc na całodobowy numer telefonu (61) 84 156 12 lub numer alarmowy 997.
Pomóc można także, przekazując pieniądze na rehabilitację 20-latka. https://www.siepomaga.pl/albert-radomski
Autor: js//now / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN