Prokuratura Okręgowa w Krakowie wyjaśniała 14 czerwca, że przesłała do sądu dowody w sprawie wypadku z udziałem kolumny ówczesnej premier Beaty Szydło. "Wszelkie nośniki były nieuszkodzone i zdolne do odtworzenia" - zapewniano. W środę ta sama prokuratura przyznała, że jedna z płyt była uszkodzona już w trakcie śledztwa. "Biegli z Laboratorium Kryminalistycznego nie odtworzyli nagrania z powodu uszkodzenia w postaci pęknięcia w centralnej części płyty" - czytamy w komunikacie. Prokuratura przekonuje jednak, że "materiał jest całkowicie nieprzydatny".
14 czerwca Prokuratura Okręgowa w Krakowie przekazała w komunikacie, że "przesyłając do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania w sprawie przeciwko Sebastianowi K. prokuratura przesłała wszelkie dowody zgromadzone w tej sprawie, łącznie z różnorodnymi nagraniami. Wszelkie nośniki były nieuszkodzone i zdolne do odtworzenia. Prokuratura została poinformowana, że dwie spośród przesłanych do sądu płyt zostały uszkodzone" - przekazano.
Jak stwierdziła wówczas prokuratura, "na uszkodzonych nagraniach nie został zarejestrowany przejazd kolumny. Na jednym z nich było nagranie programu telewizyjnego, na drugim monitoring terenu przedszkolnego oddalonego o kilkaset metrów od miejsca przejazdu kolumny". Zapewniła również, że "wszystkie dowody w tym postępowaniu zostały już przeprowadzone".
"Wskazane nagrania nie mają żadnej wartości dowodowej dla odtworzenia przebiegu zdarzenia z dnia 10 lutego 2017 roku" - czytamy w komunikacie z 14 czerwca.
"Uszkodzenie w postaci pęknięcia w centralnej części"
W środę prokuratura w wydanym komunikacie przyznała, że biegli z Laboratorium Kryminalistycznego nie odtworzyli nagrania z powodu uszkodzenia w postaci pęknięcia w centralnej części jednej z płyt.
"W dniu 15 marca 2017 roku Prokuratura Okręgowa w Krakowie uzyskała opinię biegłych, w zakresie zadanych pytań, w treści której - w części wstępnej - wskazano, iż płyta DVD z zapisem z monitoringu z ulicy Prusa posiada uszkodzenie w postaci pęknięcia w jej centralnej części, co skutkowało odstąpieniem przez biegłych od odczytania jej zawartości" - czytamy w środowym komunikacie prokuratury.
Prokuratura utrzymała, że "oględziny zapisu z monitoringu z ulicy Prusa w Oświęcimiu wykonane w dniu 14 lutego 2017 roku wskazały jednoznacznie, iż materiał ten jest całkowicie nieprzydatny dla odtworzenia przejazdu kolumny rządowej w dniu 10 lutego 2017 roku przez ulicę Powstańców Śląskich i z tej też przyczyny nie podjęto dalszych działań nakierowanych bądź na ponowne zabezpieczenie nagrania bądź na próbę jego odtworzenia przez biegłych".
Prokurator: na uszkodzenie płyty wskazywali policjanci
W środę odbyła się rozprawa w sprawie wypadku z udziałem kolumny ówczesnej premier Beaty Szydło, do którego doszło w lutym 2017 roku w Oświęcimiu. Jak relacjonował w środę reporter TVN24 Marcin Kwaśny, od początku rozprawy przez blisko dwie godziny obrońca, prokurator i sąd zajmowali się uszkodzonymi dowodami.
Chodzi o dwie płyty. Na jednej - jak informowała wcześniej Prokuratura Okręgowa w Krakowie - było nagranie z monitoringu z "terenu przedszkolnego oddalonego o kilkaset metrów od miejsca przejazdu kolumny", na drugiej materiał TVN24 z programu "Czarno na białym".
Prokurator okręgowy Rafał Babiński tłumaczył, że nagranie z monitoringu nie przedstawiało żadnych wniosków dowodowych i nie miało żadnego wpływu na proces podejmowania decyzji, dlatego że nie widać na nim momentu zderzenia.
Przekazał, że numery rejestracyjne jednego z samochodów, który został uwieczniony przez kamerę, nie są możliwe do odczytania. Tłumaczył, że na uszkodzenie tej płyty już wcześniej wskazywali policjanci z komendy wojewódzkiej policji.
"Przedłożyłem dzisiaj sądowi propozycję"
- Do sądu prokuratura przekazała dokładnie wszystkie materiały, które zostały zabezpieczone, tak aby sąd miał pełen obraz działań, które zostały podjęte przez prokuraturę, nie tylko tych nagrań, na których widoczny jest przejazd kolumny, ale również tych, które zabezpieczono, a na których nie utrwalono jakichkolwiek śladów przejazdu kolumny, które po prostu są nieprzydatne - mówił prokurator w TVN24.
- Jeżeli doszło do uszkodzenia określonych nagrań, przedłożyłem dzisiaj sądowi propozycję, w jaki sposób, o ile sąd uzna za potrzebne odzyskanie tych nagrań, możliwe jest ich odtworzenie - zaznaczył.
Mecenas Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku, nie zgadza się z taką argumentacją. Jak relacjonował reporter TVN24, przed sądem przekonywał, że konieczne jest odtworzenie materiału dowodowego, dlatego że - jego zdaniem - może coś do sprawy wnieść. Pociej zawnioskował również, by w przypadku wniosku sądu o odzyskanie materiału zajęła się tym wyspecjalizowana firma prywatna.
W materiale "Czarno na białym" wystąpił jeden ze świadków. Został już przesłuchany przez sąd.
"Nie da się jednoznacznie stwierdzić, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do ich uszkodzenia"
Gdy po raz pierwszy napisaliśmy o problemie z dowodami rzeczowymi, nieoficjalnie informacje o uszkodzeniu płyt z dowodami potwierdziło biuro prasowe Sądu Okręgowego w Krakowie - nadzorującego Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, gdzie znajdują się akta postępowania.
"Jednak nie da się jednoznacznie stwierdzić, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do ich uszkodzenia" - poinformowała w przesłanej do redakcji tvn24.pl odpowiedzi rzeczniczka krakowskiego Sądu Okręgowego Beata Górszczyk.
"Na jednej z płyt, zgodnie z opisem znajdującym się na kopercie znajdował się materiał stacji TVN24, programu 'Czarno na Białym'. Na drugiej płycie znajdował się zapis monitoringu, z którego został sporządzony przez policję protokół oględzin i przekazany do dyspozycji sądu" - wyjaśniała rzeczniczka.
Obrona zawiadamia prokuraturę
O uszkodzeniu płyt z dowodami tak sąd, jak i prokuratura nie poinformowały mecenasa Pocieja. Adwokat przekazał 14 czerwca, że w związku z tym podjął razem ze swoim klientem "decyzję o złożeniu do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa i wszczęcia stosowanego postępowania w celu ustalenia okoliczności uszkodzenia tego dysku oraz pociągnięcia do odpowiedzialności tego, kto ewentualnie się tego czynu dopuścił".
Z kolei prokuratura napisała w środowym komunikacie, że "informacja dotycząca uszkodzenia płyty z utrwaleniem monitoringu z przedszkola przy ul. Bolesława Prusa w Oświęcimiu jak również brak wartości dowodowej tego nagrania dostępne były dla stron postępowania w aktach sprawy od dnia 24 marca 2017 roku".
"Zaś obrońca podejrzanego akta w wersji elektronicznej otrzymał w październiku 2017 roku. Do daty zamknięcia śledztwa nie składał w odniesieniu do tego dowodu żadnych wniosków" - czytamy w komunikacie.
Autor: js,kb//now//kwoj / Źródło: TVN24, tvn24.pl