O Polsce w Ameryce Południowej dawno nie było tak głośno. Według Reduty Dobrego Imienia argentyński portal gazety "Pagina/12" naruszył dobre imię narodu polskiego, więc po raz pierwszy powołano się na zapisy nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Zapytani przez redakcję "Czarno na białym" eksperci są zgodni - takie działanie przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego.
6 lutego prezydent Andrzej Duda ogłosił, że podpisuje nowelizację ustawy o IPN. Jej zapisy w ciągu następnego miesiąca wywołały poważny kryzys na linii Polska-Izrael, zgrzyt w stosunkach polsko-amerykańskich. Wreszcie przyniosły sprzeczne komunikaty z samego obozu władzy, który ustawę przygotował.
"W zasadzie nie napisali nic złego"
Ustawa nadal obowiązuje mimo skierowania jej do Trybunału Konstytucyjnego. Kontrowersje. Szczególne kontrowersje budzi w niej ten zapis: "Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (...) podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3". - Jeżeli państwo mówi, że za popełnienie czegoś można pójść siedzieć na trzy lata, to ja oczekuję, że mi państwo określi co to jest, to coś - komentuje Konstanty Gebert, publicysta "Gazety Wyborczej". Dodaje, że świadomie i celowo złamał polskie prawo. Teraz czeka na pozew. - Istotnie, naruszyłem tę ustawę. Napisałem, że liczni członkowie narodu polskiego ponoszą współodpowiedzialność za niektóre nazistowskie zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej. Jeżeli to nie narusza ustawy, no to ustawa jest pusta. Naprawdę nie trzeba szukać w Argentynie - wyjaśnia Gebert.
Ale to właśnie Argentyna znalazła się na celowniku i popularny tam portal Pagina12. Autor o żydowskich korzeniach w tekście zatytułowanym "Znajome twarze" porusza temat zbrodni w Jedwabnem.
- W zasadzie nie napisali nic złego, poza przypomnieniem pewnych wydarzeń historycznych o mordzie w Jedwabnem i tak dalej. Problem był taki, że tekst zilustrowano zdjęciem nieodpowiednim do tekstu - ocenia dr hab. Radosław Sajna, ekspert od mediów hiszpańskojęzycznych z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
"W pomyłce nie ma nic uwłaczającego"
Tekst traktujący o Jedwabnem został opatrzony fotografią zamordowanych już po wojnie przez komunistyczne władze Żołnierzy Wyklętych. To wystarczyło, by przeciwko wydawcy portalu wytoczyć najcięższe działa i oskarżyć o naruszenie dobrego imienia narodu polskiego. Jak tłumaczyła Mira Wszelaka, prezes Reduty Dobrego Imienia, "jest to pierwszy proces, w którym korzystamy z nowego prawa, jakie wynika z nowelizacji ustawy o IPN. Ustawa (...) uprawnia organizacje zajmujące się obroną dobrego imienia Polski (...) do występowania w sprawach sądowych jako powód".
- Zupełnie nie rozumiem, o co Reduta chciała oskarżyć Pagina12, czyli portal, który zamieścił to zdjęcie, ponieważ w pomyłce nie ma nic uwłaczającego - dziwi się Konstanty Gebert. Według Reduty jest i żąda takich przeprosin następującej treści od wydawcy portalu: "przeprasza za naruszenie dobrego imienia Naród Polski".
Od kilku dni redakcja "Czarno na białym" próbowała skontaktować się z Redutą Dobrego Imienia. Kolejne telefony i maile pozostały bez odpowiedzi.
"W tej chwili ukazały się dziesiątki artykułów"
Rozmawiać nie chciał także autor tekstu. Na pytanie, dlaczego redakcja nie przyznała się do błędu i nie zmieniła zdjęcia, przedstawiciel portalu odpowiada wymijająco.
- To byłoby bardzo interesujące rozmawiać o błędach każdego na świecie, w tym gazety "Pagina/12". Jeżeli nie bylibyśmy teraz celem nielegalnego prawa w Polsce - mówi Martin Granowsky z "Paginy/12".
O tekście i zapowiedzi procesu z Polski zaczęły rozpisywać się kolejne argentyńskie gazety.
- O ile się orientuje, to dużego szumu medialnego tam nie ma - mówił nam przez telefon Maciej Świrski. Obecnie szef Polskiej Fundacji Narodowej jeszcze dwa lata temu przewodniczył Reducie Dobrego Imienia i konsultował właśnie nowelizację ustawy o IPN, z której dziś Reduta korzysta.
- Te publikacje na temat Jedwabnego na pewno by nie były głośne, gdyby nie pozew, którzy rzeczywiście nagłośnił sprawę. Może nie tyle antysemityzmu w Polsce, co tego, że uruchomiono tę ustawę - ocenia Sajna.
Jak podkreśla Marek Grela - doświadczony dyplomata, były wiceminister spraw zagranicznych i dyrektor do spraw Ameryki Łacińskiej przy Radzie Unii Europejskiej - odzew po pozwie przeciwko argentyńskiemu portalowi jest bardzo duży. - To nie był jeden artykuł, w tej chwili ukazały się dziesiątki artykułów. One mówią, co się dzieje we współczesnej Polsce, że jest pod naciskami Unii Europejskiej, że jest w konflikcie z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Obudzono pewne zainteresowanie, które w tym świecie nie było ważne - wyjaśnia Grela.
Dyplomata dodaje, że "mówienie o ograniczeniu swobody pisania, ukarania kogoś za artykuł, jest uznane za wielką obrazę kraju, który strasznie ucierpiał w okresie dyktatury wojskowej".
"Ustawa wywołała negatywną reakcję w społeczeństwie"
- Mówią, że to jest cenzura i że pozew jest przeciw prawu - tak Noli Szymanowski, mieszkanka Buenos Aires mająca polskie korzenie, mówi o reakcji argentyńskiej opinii publicznej na zapowiedź pozwu z Polski. Do zarzutów o cenzurze odniosła się sama Reduta Dobrego Imienia: "Nie można mówić w tym przypadku o cenzurze – tekst wraz ze zdjęciem był i jest nadal dostępny w internecie, zaś cenzura polega na tym, by pewnych treści nie udostępniać i w ogóle nie publikować". - W Argentynie ta ustawa wywołała istotną reakcję w społeczeństwie, reakcję negatywną - zapewnia Ariel Cohen Sabban, prezes Stowarzyszeń Żydowskich w Argentynie DAIA. Spotkał się on we wtorek w Polsce z wiceministrem spraw zagranicznych Markiem Magierowskim. - Powiedział, że celem tej ustawy nie jest zaprzeczanie temu, co się stało tu w Polsce wtedy, w epoce nazizmu - mówi Sabban. W tym samym czasie do Argentyny poleciał Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta RP. Spotkał się z tamtejszą Polonią, Była tam także Noli Szymanowski. - Oficjalnie nic nie powiedział o tej sprawie - relacjonuje. Jak mówi Marek Grela, takie sprawy powinno się załatwiać na drodze dyplomatycznej, a nie sądowej. - Gdy był artykuł nieprzychylny, to z reguły reagowała placówka (dyplomatyczna - red.), rozmawiała z dziennikarzem, domagała się sprostowania, pisano list do gazety. To, co się w cywilizowanym świecie stosuje - wyjaśnił dyplomata. Argentyński portal pozwu z Polski się nie obawia. - Pozew mi się nie podoba. Potencjał tego nielegalnego pozwu jest skierowany przeciwko wolności wypowiedzi - mówi Granowsky. Jak ustalili reporterzy "Czarno na białym", 13 marca w Sądzie Okręgowym zapadło zarządzenie o zwrocie pozwu z uwagi na jego nieopłacenie. Reduta Dobrego Imienia nie zapłaciła 600 złotych opłaty, która jest wymagana przy składaniu takiego pozwu.
Autor: PTD\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24