Kanapki z pełnoziarnistego pieczywa, więcej warzyw i owoców, a mniej soli i produktów o wysokiej zawartości tłuszczu - sklepiki szkolne czeka prawdziwa rewolucja. Choć zmian tych nie sposób nie pochwalić, sklepikarze zastanawiają się, dlaczego z ich wprowadzeniem zwlekano niemal do rozpoczęcia roku szkolnego. Dyrektorka jednej z poznańskich podstawówek zwraca natomiast uwagę, że wiele sklepików może mieć problemy z wypełnieniem rygorystycznych norm opracowanych przez resort zdrowia. ("Polska i świat")
Wraz z początkiem nowego roku szkolnego wchodzi w życie nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, zgodnie z którą w sklepikach szkolnych nie będzie można sprzedawać tzw. śmieciowego jedzenia. Z półek znikną więc m.in. chipsy, napoje energetyzujące czy zapiekanki. Listę produktów, które będzie można sprzedawać uczniom, szczegółowo reguluje rozporządzenie ministra zdrowia.
- Nie kupią rzeczy szkodliwych, a kupią takie, które będą im w zdrowiu pomagać - wyjaśniał szef resortu zdrowia Marian Zembala.
Bez salami, pasztetu i majonezu
Ministerstwo bardzo dokładnie określiło np. skład kanapek, jakie mogą być sprzedawane w szkolnych sklepikach. Mają być przygotowane m.in. z pieczywa razowego czy pełnoziarnistego i przetworów mięsnych o niskiej zawartości tłuszczu. W tych normach nie mieszczą się salami, pasztet czy parówki.
W kanapkach obowiązkowo znajdą się warzywa, znikną natomiast serki topione i majonez. Keczupu będzie można użyć jedynie wtedy, jeśli będzie miał odpowiednią zawartość pomidorów (czyli 120 g na 100 g produktu).
- Białe pieczywo ma działanie zapierające, nie dostarcza magnezu, żelaza ani błonnika pokarmowego. Tłuste wędliny to cholesterol. Majonez czy serek topiony to nie dość, że sama chemia, to i tłuszcz - wyjaśnia Hanna Stolińska, dietetyk z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie.
O tym, że warto zadbać o jakość jedzenia w szkolnych sklepikach, nie trzeba nikogo przekonywać. Sklepikarze zastanawiają się jednak, dlaczego ze wprowadzeniem zmian czekano tak długo i poinformowano o nich tuż przed początkiem września. Choć rewolucję w sklepikach zapowiadano od dawna, dokładny wykaz produktów został podpisany przez ministra sześć dni przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Ewa Frąckowiak, dyrektorka szkoły podstawowej nr 40 w Poznaniu, obawia się, że wiele szkolnych sklepików nie będzie umiało poradzić sobie z rygorystycznymi wymogami ministerstwa. - Myślę, że większość sklepików zniknie ze szkół - przewiduje.
- Dyrektorzy szkół muszą podpisywać umowy i szukać kontrahentów na dzisiaj - dodaje Dobrawa Biadun z Konfederacji Lewiatan. Jak zauważa, nie chodzi jedynie o sklepiki szkolne, ale również stołówki.
"Za którymś razem okazuje się, że to jest smaczne"
W posiłkach serwowanych dzieciom na stołówkach ma być mniej cukru, soli i smażonych produktów. Na talerzu ma się natomiast znaleźć więcej warzyw i ryb. W wielu, zwłaszcza mniejszych szkołach, jest to już praktykowane.
- Dzieci pomału się przyzwyczajają. Oczywiście, jeśli jest to zupełnie nowa potrawa czy warzywo, bywa ciężko. Nasze wychowawczynie i nauczycielki proszą wtedy: spróbuj, spróbuj. Za którymś razem okazuje się, że to jest smaczne - wyjaśnia Agnieszka Bednarkiewicz — Sowińska, dyrektorka szkoły podstawowej im. Samuela Bogumiła Lindego w Warszawie.
Jest o co walczyć, bo już co piąte dziecko w Polsce ma nadwagę. - Nasze dzieci tyją najszybciej w całej Europie, doganiają już tempem tycia Stany Zjednoczone - podkreśla dietetyk Hanna Stolińska. Eksperci alarmują również, że niewłaściwe żywienie może powodować choroby układu sercowo - naczyniowego, cukrzycę czy nowotwory.
Autor: kg/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24