Prezydent spróbował zwrócić na siebie uwagę po raz kolejny, podejmując decyzję, w mojej ocenie, co najmniej niespójną - powiedziała w "Faktach po Faktach" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. Skomentowała w ten sposób podpisanie przez Andrzeja Dudę ustawy budżetowej i skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Według Dziemianowicz-Bąk "uzasadnienie", że prezydent wysyła ustawę do TK, "bo uważa, że jest ona niekonstytucyjnie przeprowadzona", rodzi pytanie: "to dlaczego ją podpisał?".
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę budżetową na 2024 rok, ale jednocześnie zdecydował o skierowaniu jej w trybie kontroli następczej do Trybunału Konstytucyjnego. Podobna sytuacja wydarzyła się w przypadku tak zwanej ustawy okołobudżetowej i ustawy dotyczącej edukacji. Przekazał, że zrobił tak w związku z "brakiem możliwości udziału w pracach Sejmu nad tymi ustawami przez posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika".
Dzień później zapowiedział zwołanie Rady Gabinetowej na 13 lutego. Prezydencka minister Małgorzata Paprocka powiedziała, że posiedzenie będzie podzielone na część jawną i niejawną. Ta pierwsza będzie transmitowana w mediach.
Dziemianowicz-Bąk: nie jest łatwo nadążyć za tymi nastrojami Pałacu Prezydenckiego
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24, że "jeżeli będą takie decyzje", to wraz z innymi członkami Rady Ministrów będzie wybierała się na Radę Gabinetową. - Weźmiemy udział w Radzie Gabinetowej, ale weźmiemy, bo weźmiemy. Bo takie jest życzenie czy wezwanie prezydenta Andrzeja Dudy - dodała.
Jej zdaniem "nie jest łatwo nadążyć za tymi nastrojami Pałacu Prezydenckiego". - Ja tę zmienność nastrojów odczytuję jako takie poszukiwanie uwagi lub poszukiwanie wagi. Bo to, co stało się z urzędem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w ciągu ostatnich ośmiu lat za sprawą rządów Prawa i Sprawiedliwości i sprowadzania Andrzeja Dudy do roli takiego skryby, notariusza partyjnego - tak bym powiedziała - partii rządzącej, bardzo osłabiło ten urząd - niestety i mówię to z przykrością - jego znaczenie i znaczenie tego rodzaju wydarzeń jak Rada Gabinetowa - mówiła ministra.
- Więc myślę, że to jest pewnego rodzaju próba zwrócenia na siebie uwagi, zwrócenia uwagi na ten urząd, przydania mu pewnego znaczenia, którego partia, z której pan prezydent się wywodzi, prezydenta po prostu pozbawiła - dodała Dziemianowicz-Bąk.
Dziemianowicz-Bąk o decyzji prezydenta: co najmniej niespójna
Gościni TVN24 zauważyła, że "przed ogłoszeniem tej decyzji o Radzie Gabinetowej prezydent spróbował zwrócić na siebie uwagę po raz kolejny, podejmując decyzję, w mojej ocenie, co najmniej niespójną".
- Dlatego, że podpisanie ustawy budżetowej, wysłanie jej do Trybunału (Konstytucyjnego), to jeszcze jakoś trzymałoby się kupy. Natomiast to uzasadnienie, że prezydent wysyła następczo (w trybie następczym - przyp. red.) ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, bo uważa, że jest ona niekonstytucyjnie przeprowadzona przez parlament - mówi to człowiek, który powinien być strażnikiem konstytucji - to pojawia się pytanie: to dlaczego ją podpisał? - kontynuowała Dziemianowicz-Bąk.
KONKRET24: Ustawa budżetowa w Trybunale Konstytucyjnym w trybie następczym. Czym on jest i co oznacza
- Wygląda to tak, jakby pan prezydent, (...) poszukiwał atencji, a niekoniecznie umiał odnaleźć się w tej sytuacji, w której postawiła go nowa polityczna rzeczywistość po objęciu władzy przez koalicję 15 października - dodała.
"Jeśli przestępcy postanowią przyjść do Sejmu i zrobić zadymę, to będzie pewnie jakiś rodzaj zadymy"
Była też pytana, co stanie się w sytuacji, kiedy prawomocnie skazani i pozbawieni z mocy przepisów prawa mandatów poselskich Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik - którzy zostali ułaskawieni przez prezydenta - będą chcieli wejść na posiedzenie Sejmu. - Jeśli przestępcy postanowią przyjść do Sejmu i zrobić zadymę, to będzie pewnie jakiś rodzaj zadymy. Przestępcy mają to do siebie, że lubią robić zadymy - odpowiedziała. - Miejsce przestępców jest w więzieniu, chyba że z tego więzienia wyciągnie ich prezydent aktem ułaskawienia, na co prezydent się zdecydował, uznając, że to są osoby, które na takie ułaskawienie zasługują - mówiła.
- Ale jeśli będą chcieli robić jakąś polityczną, albo nie tylko polityczną hucpę, to będzie to odpowiedzialność ich oraz odpowiedzialność prezydenta Andrzeja Dudy. A odpowiedzialnością - jestem przekonana, że z tego zadania się wywiąże - marszałka Hołowni będzie umożliwienie normalnych, sprawnych obrad Sejmowi - dodała.
Ministra: myślę, że jeszcze w lutym powinniśmy znać osobę, która stanie na czele ZUS
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej została też zapytana, kiedy poznamy nowego prezesa ZUS. Premier Donald Tusk odwołał bowiem 10 stycznia prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Gertrudę Uścińską na wniosek Dziemianowicz-Bąk.
- Zakład Ubezpieczeń Społecznych to instytucja bardzo duża, zatrudniająca ponad 40 tysięcy pracowników, która działa w sposób sprawny i ciągły. Rzeczywiście poprzednia pani prezes została na mój wniosek przez premiera Donalda Tuska odwołana - przyznała szefowa MRPiPS.
Podkreślała, że "powołanie nowej osoby wymaga przejścia określonej procedury, to nie jest wyjście do piekarni". - Ta procedura jest rozpoczęta - dodała.
Jej zdaniem "wybór osoby, która stanie na czele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wybór, który musi zostać zaopiniowany przez radę nadzorczą Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - w sprawie, której także pewne kroki podjęte muszą zostać - musi być wyborem odpowiedzialnym".
- Myślę, że jeszcze w lutym powinniśmy znać osobę, która stanie na czele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ja bym tego chciała, ale podkreślam, że to nie jest wyłącznie moja decyzja - oświadczyła Dziemianowicz-Bąk.
Dziemianowicz-Bąk: po wyborach samorządowych nadal będzie możliwa współpraca
Jak ministra ocenia to, że Lewica i Koalicja Obywatelska nie pójdą wspólnie do wyborów samorządowych?
- Za nami wygrane wybory parlamentarne. Wybory parlamentarne, które dały zwycięstwo ówczesnej, demokratycznej opozycji - Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Trzeciej Drodze. Pomimo tego, a może właśnie ze względu na to, że każde z tych ugrupowań, każdy z tych komitetów startował odrębnie, prezentując swój program, prezentując swoją tożsamość, prezentując swoje wartości - powiedziała.
- Ja najszczerzej jak mogę, powiem, że cieszę się, że przed nami kolejna kampania, tym razem kampania samorządowa, która będzie okazją także dla Lewicy zaprezentowania swojego programu w tej chwili samorządowego - dodała.
Przekonywała, że "to nasze doświadczenie, nie wspólnego startu, a wspólnego rządzenia, jest doświadczeniem pozytywnym". - Okazało się, że startując z odrębnych komitetów, możemy z powodzeniem utworzyć koalicyjny rząd i wspólnie odebrać władzę tym, którzy Polskę niszczyli. Jestem przekonana, że po tych wyborach samorządowych, w których różne komitety będą startowały odrębnie, będzie nadal możliwa współpraca, tym razem na poziomie samorządowym - podkreślała Dziemianowicz-Bąk.
"Prawo i Sprawiedliwość po latach swoich rządów zostawiło Polskę pustych kołysek"
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej mówiła również o sytuacji demograficznej w Polsce. - Wiedzieliśmy, że jest źle. Dowiedzieliśmy się, że jest jeszcze gorzej, niż było - powiedziała.
- Zanim Główny Urząd Statystyczny opublikował najnowsze dane, wykonaliśmy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej analizę dotychczasowej sytuacji demograficznej. Porównaliśmy ten moment, kiedy Prawo i Sprawiedliwość dochodziło do władzy, z rokiem 2022, czyli po siedmiu latach rządów PiS-u - wskazywała.
Jak mówiła, "Prawo i Sprawiedliwość po latach swoich rządów zostawiło Polskę pustych kołysek". - Polskę, w której brakuje dzieci, w której dzieci się nie rodzą, w której młodzi ludzie nie chcą tych rodzin zakładać - kontynuowała. Zdaniem Dziemianowicz-Bąk "to są lata zaniedbań". - Zaniedbań zarówno w zakresie polityki rodzinnej, wsparcia rodzin, jak i polityki zdrowotnej, polityki mieszkaniowej, polityki rynku pracy - wyliczała.
- Należy zadać sobie pytanie, po pierwsze, dlaczego młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci. Ale zanim zadamy sobie to pytanie, zapytajmy o to, co z tymi, którzy dzieci chcieli mieć, którzy starali się o dzieci, a dzieci mieć nie mogli. Przez ostatnie lata nie mogli skorzystać chociażby z dofinansowania procedury in vitro - podkreślała. I zwracała uwagę, że nowa władza przywróciła już finansowanie procedury in vitro.
Przyznała przy tym, że "pytania o to, dlaczego osoby nie chcą mieć dzieci, także trzeba stawiać". - Częstą odpowiedzią jest na przykład to, że nie mają gdzie mieszkać. Żeby móc założyć rodzinę, trzeba mieć gdzie tę rodzinę założyć, gdzie swoje dziecko wychowywać - oceniła.
Dodała, że należy inwestować w mieszkania na tani wynajem, ale ważne są także kwestie takie, jak wsparcie kobiet na rynku pracy i walka z tak zwanymi umowami śmieciowymi.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24