"Dzieciak jest do przejęcia". Oferował pomoc w porwaniach dzieci, był bezkarny

Aktualizacja:
[object Object]
"Usługa porwania dziecka". Pierwsza część reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN
wideo 2/6

Sebastian J. oferował w internecie usługę pomocy w rodzicielskich porwaniach. Mimo że takie działanie jest nielegalne, mężczyzna przez długi czas pozostawał bezkarny, a wymiar sprawiedliwości wydawał się być bezradny wobec jego działań. Reporter "Superwizjera" Robert Socha rozmawiał z kobietami, które padły ofiarą tego procederu i dziś próbują odzyskać swoje dzieci.

Reporterzy "Superwizjera" TVN dotarli do nagrania rozmowy, na którym mężczyzna za pieniądze zaoferował kobiecie swoją pomoc przy odebraniu dziecka od jej partnera. Dziecko miało zostać uprowadzone sprzed szkoły.

"Kto ma dziecko, ten ma władzę"

- Generalnie problem jest taki, że to, co my możemy zadziałać, to musimy zadziałać nielegalnie - przyznał mężczyzna. - Dzieciak jest do przejęcia, ale to jest taka akcja solidna. Pierwsza opcja: podjazd, od razu dziecko, k...a, w busa - dodał.

Mężczyzna, który brał udział w rozmowie, to Sebastian J. Ma niespełna 40 lat. W internecie ogłasza się jako osoba, która pomaga rodzicom w odzyskiwaniu dzieci od ich partnerów.

Podczas rozmowy poprosił swoją rozmówczynię o informacje dotyczące auta, którym jeździ ojciec dziecka. Jak wynika z kontekstu, chciał przyczepić pod autem ojca nadajnik GPS, aby znać jego lokalizację. Takie działania to przestępstwo.

- "Zapniemy" go, zobaczymy jak on się porusza, gdzie on mieszka tak naprawdę, gdzie nocują, żeby mieć wgląd, bo to będziemy wszystko widzieli. Po tym jak sobie wyjaśniliśmy, że jest basen, że jest szkoła, to ja tu widzę bardzo duże szanse na powodzenie - mówił Sebastian J. kobiecie.

- Gdybym nie widział szans na powodzenie, to bym się w ogóle nie podjął. Bo nie ma takiej opcji, że się nie uda -zapewnił. - Kto ma dziecko, ten ma władzę - stwierdził.

W rozmowie pojawił się temat wynagrodzenia za porwanie dziecka. Sebastian J. wskazał, że w zależności od liczby dni, jakie będzie musiał poświęcić na odebranie dziecka, koszt może wynieść między pięć a dziesięć tysięcy euro.

"On się posuwa naprawdę do wszystkiego"

Ostatecznie kobieta nie skorzystała z usług Sebastiana J. Mężczyzna kiedyś miał licencję prywatnego detektywa, jednak trzy lata temu jego licencja została zawieszona decyzją komendanta wojewódzkiego policji. Wówczas jego znajoma zarejestrowała agencję detektywistyczną, a Sebastian J. został jej pełnomocnikiem. Numer telefonu agencji to numer telefonu Sebastiana J.

Tego samego numeru używa do reklamowania swoich usług na forach internetowych dla rodziców chcących odzyskać dzieci od swoich partnerów.

Marta Janiec przyznała, że wie o pięciu sytuacjach, kiedy jej mąż pomagał w porwaniach rodzicielskich. - Jaka jest skala jego działalności, mogę się tylko domyślać. Wprost pisał na forach, podawał swój numer telefonu i wprost pisał, żeby się z nim kontaktować, że pomoże - powiedziała.

Trzy lata temu żona Sebastiana J. zażądała rozwodu. Wówczas sąd orzekł, że ich wspólne dziecko do czasu ostatecznego wyroku w sprawie rozwodowej powinno pozostać z matką. Jednak mężczyzna nie oddał syna matce. Marta Janiec od trzech lat walczyła o odzyskanie chłopca.

- On jest niebezpieczny. On się posuwa naprawdę do wszystkiego już. Groził, pobił. Praktycznie każdy nasz kontakt, kiedy dochodziło do konfrontacji, to kończył się jakąś agresją z jego strony - opowiadała kobieta. -Albo dostałam gazem po oczach, albo mnie pobił, albo mnie dusił - wyliczała. Zwróciła uwagę, że jej były mąż "nie patrzył, czy są świadkowie".

Podczas kolejnej próby odebrania dziecka, Marta Janiec razem z kuratorem sądowym i policją pojechała do domu pod Koszalinem, w którym mieszka jej mąż razem z ich wspólnym synem. Miała nadzieję, że w końcu zabierze 11-letniego Kubę do swojego domu.

Razem z Martą Janiec na miejscu była jeszcze inna matka, Ewelina Staniszewska. Jak wynika z ustaleń policji, jej ośmioletnia córka Zosia także mieszka w tym domu, razem ze swoim ojcem Piotrem S., mimo że z postanowienia sądu wynika, że dziecko powinno być z matką.

Mimo obecności kogoś w domu nikt nie otworzył drzwi. Obie matki po raz kolejny wróciły do swoich domów bez dzieci. Kuratorka i policjanci twierdzą, że nie mają podstaw, aby siłowo wejść do domu, bo nie ma bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia dzieci.

- Tak naprawdę jedyną formą zdobywania informacji jest internet. Przez Facebooka jestem w stanie zobaczyć, jak moje dziecko wygląda i co się ewentualnie u niego dzieje - powiedziała Marta Janiec.

- Ostatnio w ten sposób dowiedziałam się, że mój syn był u komunii - dodała.

"Usługa porwania dziecka". Pierwsza część dyskusji
"Usługa porwania dziecka". Pierwsza część dyskusji Superwizjer TVN

Porwanie dziecka

Kolejną matką, na drodze której stanął Sebastian J., jest Sylwia Ratusznik. Dwa lata temu jej córka została porwana przez byłego partnera matki. Dziewczynka razem z babcią wychodziły ze sklepu. Ojciec wyrwał dziecko babci i wskoczył do samochodu, którym kierował Sebastian J.

- Moja mama poczuła silne uderzenie w plecy. Prawie się przewróciła. Puściła torby, siatki i puściła rączkę Grety. Wtedy ktoś złapał Gretkę z tyłu. Podjechał bardzo szybko samochód – zrelacjonowała Sylwia Ratusznik.

- Osoba, która siedziała za kierownicą krzyczała podobno: "niech ktoś wreszcie wyciągnie tę k…ę z auta". Wtedy moja mama została wytargana z samochodu na siłę i samochód odjechał z piskiem opon - powiedziała matka Grety.

W sierpniu ojciec dziecka został skazany za to porwanie, na razie nieprawomocnie. Postępowanie wobec Sebastiana J., który kierował autem, początkowo zostało umorzone, jednak po zażaleniu matki sąd nakazał prokuraturze prowadzenie dochodzenia. Sprawa jest w toku.

"Gdyby nie on, Zosia byłaby w domu"

Ewelina Staniszewska od ponad roku usiłuje odzyskać córkę od męża, który zamieszkał w jednym domu razem z Sebastianem J. Utraciła nawet kontakt telefoniczny z dzieckiem.

- Sebastian J. zwrócił się do mnie na profilu społecznościowym w komentarzu. Groził między innymi, żebym nie zmuszała go do przyjazdu do Radomia. Również dzwoniąc do męża, próbując się skontaktować z córką, jego telefony zaczął odbierać Sebastian J. - powiedziała Ewelina Staniszewska.

Gdy zadzwoniła, by porozmawiać z córką, usłyszała, że "nie ma takiej opcji". - Mam wrażenie, że chyba mnie zaczynasz nękać tymi telefonami. Udzieliłem ci informacji, że od dnia dzisiejszego ten numer jest moją własnością, więc nie życzę sobie telefonów - powiedział kobiecie Sebastian J. - Wypełniasz znamiona czynu zabronionego - ostrzegł.

Ewelina Staniszewska przyznała, że nie wie, gdzie jest jej córka ani kto się nią opiekuje. Jej zdaniem Sebastian J. "jest główną osobą, która pomaga mojemu mężowi ukrywać córkę". - Gdyby nie on, Zosia byłaby tutaj, gdzie zawsze mieszkała - dodała.

"Usługa porwania dziecka". Druga część reportażu "Superwizjera"
"Usługa porwania dziecka". Druga część reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN

Uprzykrzanie życia

Sebastian J. prześladuje także swoją żonę. Między innymi włamał się do jej domu i przeciął rurę centralnego ogrzewania, co doprowadziło do zalania domu i zniszczenia podłogi. Został za to prawomocnie skazany na karę więzienia w zawieszeniu.

Na Martę Janiec składane są liczne zawiadomienia. - Jest ich bardzo dużo. Spraw toczących się w naszej wspólnej sprawie było 44 - przyznała kobieta. Jej zdaniem tak liczne zawiadomienia składane przez byłego męża mają "uprzykrzyć jej życie".

- Tak naprawdę chodzi o to, żebym chodziła do sądu, na policję, żebym była przesłuchiwana - oceniła.

Sylwia Ratusznik opowiedziała, że jej były partner składa na nią różne skargi do prokuratury i na policję. - Najbardziej absurdalne oskarżenie, które dostałam, było o kradzież dwóch chochelek z zestawu sztućców - powiedziała. Jej zdaniem "są to standardowe sposoby na nękanie drugiej osoby, które stosuje również Sebastian J.".

Z nagrania, do którego dotarli reporterzy "Superwizjera" wynika także, że Sebastian J. monitoruje auto swojej żony poprzez nadajnik GPS. - Od pół roku wiemy, po prostu każdy metr znamy i to ona raz w tygodniu szuka GPS-a, nie znalazła jeszcze - powiedziała znajoma Sebastiana J.

- Jestem do tej pory śledzona, monitorowana. Pod moim samochodem wielokrotnie znajdowałam lokalizatory GPS - powiedziała Marta Janiec. Przyznała, że jej auta były wielokrotnie uszkadzane. - Dwa razy wlano mi jakiś środek żrący do baku. Kilka razy samochód został porysowany, oblany jakąś żrącą substancją - wyliczała.

Kary spadały także na bliskich oraz przyjaciółkę Marty Janiec. Jej salon kosmetyczny został zniszczony przez spryskanie śmierdzącą substancją. Konieczny był generalny remont, włącznie ze skuwaniem tynków. Sprawca nie został ustalony. Potem auto kobiety zostało podpalone, sprawca również nie został ustalony.

Marta Janiec jest także obiektem wulgarnych ataków. - Grzyweczkę sobie szmato obcięłaś? Dz..ko je...a – zwrócił się do niej Sebastian J. podczas przypadkowego spotkania. - Adrian mówił, że się k....sz z każdym facetem. Do tatusia pojedź, się poskarż, zobaczymy co z tatusiem będzie - powiedział przyjaciółce Marty Janiec.

Z nagrania, do którego dotarli reporterzy "Superwizjera", wynika także, że Sebastian J. razem z właścicielką agencji detektywistycznej brali udział w dwóch innych porwaniach dzieci na terenie Polski. Sami się tym chwalili w rozmowie z potencjalną klientką.

- Najgorsze jak masz dwójkę, bo u Tomka dwójka była. Jeden miał cztery lata, ale był tak ciężki, że masakra, a drugi malutki - powiedziała właścicielka agencji detektywistycznej. - Na Facebooku jest Paula, tam bliźniaki przejmowaliśmy - dodał Sebastian J. - Mam nagrane, 54 sekundy, a wydaje się, że pół godziny to trwa - pochwalił się.

Współpraca ze skazanym za pedofilię

Sebastian J. jest też członkiem jednego ze stowarzyszeń obrony praw dzieci. Prezesem tego stowarzyszenia i jednocześnie jednym ze współpracowników Sebastiana J., jest Przemysław S. Był wielokrotnie karany, między innymi za pedofilię. Obaj mężczyźni dobrze się znają także prywatnie - byli nawzajem gośćmi na komuniach swoich dzieci.

Przemysław S., choć nie jest prawnikiem, zajmuje się doradztwem prawnym. Pomaga między innymi Sebastianowi J. Jak sam potwierdził w korespondencji z dziennikarzami "Superwizjera", pisze dla niego pisma procesowe na podstawie umowy zawartej między oboma mężczyznami.

Na nagraniu z ubiegłego roku można zobaczyć, jak z broni pneumatycznej postrzelił jednego z przedstawicieli władz ogródków działkowych, gdzie wtedy mieszkał. W tej sprawie toczy się odrębne postępowanie.

Reporterzy spotkali go pod sądem w Płocku. - W Polsce ojcowie mają bardzo duży problem w kontaktach, w wychowywaniu dzieci. Doznałem tego na własnym przykładzie - powiedział Przemysław S.

Gdy reporter "Superwizjera" wskazał, że Przemysław S. został skazany za pedofilię, mężczyzna odparł, że "niedługo wyrok zostanie uchylony". Gdy dziennikarz zwrócił uwagę, że wyrok jest prawomocny - Przemysław S. wycofał się do samochodu. Chociaż zapewniał, że później udzieli wywiadu przed kamerą, ostatecznie nie wyraził na to zgody.

Dziennikarze chcieli porozmawiać z Sebastianem J. Gdy przyjechali pod jego dom, na podwórku natknęli się na męża Eweliny Staniszewskiej - mężczyzna mieszka razem z dzieckiem.

Mężczyzna stwierdził, że Sebastiana J. nie ma w domu. Obiecał, że przekaże numer telefonu dziennikarza. Wkrótce Sebastian J. oddzwonił i zgodził się na rozmowę przed kamerą, ale następnego dnia zrezygnował z wywiadu.

W rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że jest ofiarą całej sytuacji, że walczy w słusznej sprawie, broniąc praw ojców. Zaprzeczył, aby za pieniądze pomagał w rodzicielskich porwaniach.

Nagranie, którym dysponują reporterzy "Superwizjera", to jego zdaniem prowokacja, a on wiedząc o tym, blefował podczas rozmowy z kobietą.

W stosunku do Sebastiana J. toczą się liczne postępowania. Niektóre z nich już się zakończyły. Ma między innymi wyroki za włamanie i zniszczenie domu swojej żony, a także za groźby wobec brata żony i jej matki.

Wyrok w sprawie gróźb wobec żony jest nieprawomocny, a za pobicie żony został uznany winnym, ale sąd warunkowo umorzył postępowanie. Sebastian J. ma także wyrok za jazdę po pijanemu, a mimo to kieruje samochodami. Niedawno uprawomocnił się wyrok rozwodowy, który całkowicie pozbawia Sebastiana J. władzy rodzicielskiej - dziecko ma być z matką.

"Usługa porwania dziecka". Druga część dyskusji
"Usługa porwania dziecka". Druga część dyskusji Superwizjer TVN

Próba odbioru dzieci

Tydzień po poprzedniej próbie kuratorskiego odbioru dzieci Marty Janiec i Eweliny Staniszewskiej, podjęto kolejną próbę - tym razem kurator razem z policją dysponowali prawem wejścia do domu pod Koszalinem.

Gdy przyjechali na miejsce, sąsiadka przekazała, że dzień wcześniej "podjechał jakiś samochód i dzieci wsiadły do samochodu, i pojechali". Na miejscu był tylko Sebastian J., ale nie chciał powiedzieć, gdzie jest dziecko. Policjanci zdecydowali o zatrzymaniu mężczyzny.

W prokuraturze Sebastian J. usłyszał zarzut tak zwanego rodzicielskiego porwania w stosunku do swojego syna, za co grozi do pięciu lat więzienia. Następnego dnia wyszedł jednak na wolność i nagrał film, który zamieścił na jednym z portali społecznościowych.

- Witamy wszystkich po krótkiej przerwie 24-godzinnej. Dziękuję wszystkim osobom za udzieloną pomoc, zainteresowanie. Szczerze nie spodziewałem się, że jest was aż tylu. Mógłbym nieskromnie powiedzieć, jak sobie zasłużyłeś, tak masz. W dniu jutrzejszym składamy kilkanaście zawiadomień o popełnieniu przestępstwa od osób prywatnych po funkcjonariuszy, nie policji. W stwierdzeniach policji odniosłem subiektywne wrażenie, że mamy ich po swojej stronie. Natomiast co do innych urzędników, no to na pewno wyciągniemy odpowiednie konsekwencje - zapowiedział Sebastian J.

W przypadku Eweliny Staniszewskiej jej córka zgodnie z postanowieniem sądu powinna być z matką. Ojciec, który razem z dzieckiem mieszka w domu Sebastiana J., nie respektuje tego postanowienia.

Kobieta stwierdziła, że od roku "nie ma praktycznie życia". - Życie moje i mojej rodziny jest skupione na odzyskaniu Zosi - powiedziała Ewelina Staniszewska.

Zdaniem Marty Janiec, jej były mąż jest przestępcą. - Jego działalność to jest przestępstwo. Nie rozumiem tego, jak może krzywdzić nie tylko inne dzieci i innych rodziców, ale przede wszystkim swoje własne dziecko - dodała.

CZYTAJ WIĘCEJ: OFEROWAŁ POMOC W PORWANIACH DZIECI. ZOSTAŁ ARESZTOWANY >

Robert Socha o reportażu "Usługa porwania dziecka"
Robert Socha o reportażu "Usługa porwania dziecka"tvn24

Autor: asty//now / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Senator Marek Borowski stwierdził w "Faktach po Faktach" w niedzielę, że spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem USA Donaldem Trumpem w sobotę "trochę nie wyszło". Zaznaczył jednak, że takie próby trzeba podejmować.

"To miało wyglądać trochę inaczej". Spotkanie Duda-Trump

"To miało wyglądać trochę inaczej". Spotkanie Duda-Trump

Źródło:
TVN24

Czy na pewno otoczenie prezydenta postawiło we właściwej sytuacji głowę państwa, wysyłając go na tego rodzaju spotkanie? - pytał w programie "W kuluarach" dziennikarz "Faktów" TVN Piotr Kraśko, odnosząc się do rozmowy Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem na marginesie prawicowej konferencji. Reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska przekazała, że Pałac Prezydencki dwukrotnie przez ostatnie pół roku starał się o doprowadzenie do rozmowy obu przywódców. Duda miał jednak warunek, by doszło do niej w Białym Domu lub rezydencji Trumpa. Dodała, że po informacji o planowanej wizycie Emmanuela Macrona w Waszyngtonie w poniedziałek, "ktoś przekonał prezydenta, że to on powinien być pierwszy".

Andrzej Duda miał warunek, ale "ktoś przekonał prezydenta"

Andrzej Duda miał warunek, ale "ktoś przekonał prezydenta"

Źródło:
TVN24

Papież Franciszek pozostaje w stanie krytycznym - poinformował Watykan. Papież jest w szpitalu od 14 lutego. Trafił tam z powodu problemów z oddechem.

Papież wciąż w stanie krytycznym

Papież wciąż w stanie krytycznym

Źródło:
Reuters, TVN24, PAP

Poparcie Elona Muska dla skrajnie prawicowej partii AfD w Niemczech nie jest tajemnicą. Sam przyznawał jednak, że do pewnego czasu nie znał w pełni tej formacji. Według mediów zmieniło się to, po tym jak zaczął wchodzić w interakcje z niemiecką prawicową influencerką i aktywistką Naomi Seibt. 24-latka mówiła w wywiadzie dla Reutersa, że miliarder i współpracownik Donalda Trumpa napisał do niej w czerwcu, chcąc dowiedzieć się więcej o partii. - Wyjaśniłam mu, że AfD nie jest podobna do ideologii nazistowskiej ani Hitlera - powiedziała Seibt. Media wyliczają, że przez ostatnie miesiące wielokrotnie reagowali wzajemnie na swoje treści w serwisie X.

To jej opinii słucha Musk. Tajna broń AfD

To jej opinii słucha Musk. Tajna broń AfD

Źródło:
Reuters, The Guardian, PAP, The Independent

Bardzo dobre, doskonałe - tak określił spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą Donald Trump. Dodał, że "to fantastyczny facet", a "Polska to wspaniały przyjaciel". Ich rozmowa trwała około 10 minut i odbyła się w sobotę na marginesie konferencji konserwatystów pod Waszyngtonem.

"To fantastyczny facet". Donald Trump o Andrzeju Dudzie

"To fantastyczny facet". Donald Trump o Andrzeju Dudzie

Źródło:
tvn24.pl

Skrajnie prawicowa partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała w niedzielnych wyborach do Bundestagu wynik 19,5 procent. To najlepszy rezultat tego ugrupowania w historii. - Nasza ręka będzie zawsze wyciągnięta do wspólnego utworzenia rządu - mówiła po ogłoszeniu wyników liderka partii Alice Weidel. Wybory - według wyników exit poll - wygrał chadecki blok CDU/CSU, ale będzie musiał szukać koalicjantów. Przed wyborami główne niemieckie ugrupowania odżegnywały się od pomysłów utworzenia rządu z AfD.

AfD z najlepszym wynikiem w historii

AfD z najlepszym wynikiem w historii

Źródło:
Reuters, PAP

Głosowanie w wyborach federalnych w Niemczech dobiegło końca. Chadecki blok CDU/CSU zdobył 28,9 procent, a prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) 19,5 procent. Na trzecim miejscu znaleźli się socjaldemokraci z SPD z wynikiem 16 procent - wynika z sondażu exit poll opublikowanego tuż po zamknięciu lokali wyborczych. Zieloni zdobyli 13,5 procent głosów.

Niemcy zagłosowali. Są wyniki exit poll

Niemcy zagłosowali. Są wyniki exit poll

Źródło:
PAP, Reuters, Tagesschau, BBC

Jestem gotowy odejść ze stanowiska prezydenta, jeśli przyniesie to pokój w Ukrainie lub doprowadzi do przyjęcia jej do NATO - powiedział w niedzielę prezydent Wołodymyr Zełenski. Odniósł się również do udziału prezydenta USA Donalda Trumpa w negocjacjach pokojowych z Rosją.

"Jestem gotowy odejść". Deklaracja Zełenskiego

"Jestem gotowy odejść". Deklaracja Zełenskiego

Źródło:
Reuters, PAP

W jednym z tuneli w Bostonie doszło do bardzo poważnej sytuacji. Ze stropu oderwał się osłabiony przez zmiany pogody duży kawał betonu.

Kawał betonu spadł w tunelu, którym jechały samochody

Kawał betonu spadł w tunelu, którym jechały samochody

Źródło:
CNN, cbsnews.com

Choć temperatura jest dodatnia i trwa odwilż, wiele osób postanowiło spacerować w niedzielę po zamarzniętej tafli Jeziorka Kamionkowskiego w Parku Skaryszewskim. Do równie niebezpiecznych sytuacji dochodzi na Jeziorku Czerniakowskim. Na lód wchodzą dorośli z dziećmi.

Trwa odwilż, lód szybko topnieje, a na zamarzniętych jeziorach całe rodziny

Trwa odwilż, lód szybko topnieje, a na zamarzniętych jeziorach całe rodziny

Źródło:
Kontakt24

Kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży, ale nie chciała korzystać z noclegowni, bo musiałaby się rozdzielić ze swoim mężem. Dlatego rozbili namiot w jednym z łódzkich parków. Tam mieszkali, nawet podczas mrozów. Dzięki strażnikom miejskim, urzędnikom i wolontariuszom mają już dach nad głową.

Jest w ósmym miesiącu ciąży, mieszkała z mężem w namiocie w miejskim parku

Jest w ósmym miesiącu ciąży, mieszkała z mężem w namiocie w miejskim parku

Źródło:
tvn24.pl

Trzeba było wyciąć 29 klonów i topoli rosnących wzdłuż drogi powiatowej w Kisielicach (Warmińsko-Mazurskie). Ktoś podciął drzewa w taki sposób, że mogły przewrócić się na jezdnię. Policja szuka sprawcy. 

Ktoś podciął 29 drzew rosnących wzdłuż drogi

Ktoś podciął 29 drzew rosnących wzdłuż drogi

Źródło:
PAP

Nadchodzące dni przyniosą przewagę chmur, choć niewykluczone są miejscowe przejaśnienia lub rozpogodzenia. Lokalnie będą pojawiać się mgły ograniczające widzialność. Będzie cieplej.

Nawet 12 stopni. Cena, jaką zapłacimy za ciepło, to chwilami przygnębiająca aura

Nawet 12 stopni. Cena, jaką zapłacimy za ciepło, to chwilami przygnębiająca aura

Źródło:
tvnmeteo.pl

Bomba ekologiczna - tak mówi się o skażonych terenach po dawnych zakładach chemicznych Zachem w Bydgoszczy. Miasto nie jest w stanie wziąć na siebie kosztów oszyszczenia, które są szacowane na kilka miliardów złotych. Bez pomocy państwa lub Unii Europejskiej jest to niemożliwe. Hydrogeolog dr hab. inż. Mariusz Czop, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie mówi wprost o "gigantycznej porażce naszego państwa".

To tykająca bomba ekologiczna. "Gigantyczna porażka naszego państwa"

To tykająca bomba ekologiczna. "Gigantyczna porażka naszego państwa"

Źródło:
tvn24.pl

Miliarder, 94-letni Warren Buffet, sprzedał pod koniec 2024 roku akcje o wartości ponad 134 miliardów dolarów. Zwiększył tym samym zapas gotówki firmy Berkshire, w której jest prezesem, do rekordowej sumy 334 miliardów dolarów - wynika z rocznego raportu. Nie wyjaśnia jednak powodów swojej decyzji.

Warren Buffet pozbywa się kolejnej puli akcji. Analitycy spekulują dlaczego

Warren Buffet pozbywa się kolejnej puli akcji. Analitycy spekulują dlaczego

Źródło:
PAP

Skute lodem o tej porze roku jezioro White Bear Lake w stanie Minnesota to zwyczajny widok. Ale uwięziony w nim samochód marki Buick to, zdaniem miejscowych, "coś niezwykłego".

Auto uwięzione w zamarzniętym jeziorze. Właściciel zwleka, policjanci apelują

Auto uwięzione w zamarzniętym jeziorze. Właściciel zwleka, policjanci apelują

Źródło:
CBS News
Leki, psychodeliki i elektrowstrząsy. Jak naukowcy szukają źródła depresji

Leki, psychodeliki i elektrowstrząsy. Jak naukowcy szukają źródła depresji

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Ceny pączków w zbliżający się tłusty czwartek powinny zostać na stabilnym poziomie, pomimo, że koszty podstawowych produktów wykorzystywanych do ich smażenia, takich jak jaja, masło i mąka, wzrosły - ocenił BNP Paribas. Z kolei za cukier i olej piekarnie zapłacą mniej. Ile trzeba będzie zapłacić za pączki w zbliżający się Tłusty Czwartek?

Z lukrem, z konfiturą i te dietetyczne. Ile zapłacimy za pączki w Tłusty Czwartek?

Z lukrem, z konfiturą i te dietetyczne. Ile zapłacimy za pączki w Tłusty Czwartek?

Źródło:
PAP
Tak wytrenowano chińską AI

Tak wytrenowano chińską AI

Źródło:
tvn24.pl
Premium
Pan Schmidt daje żółtą kartkę, "księgowy" może stracić stołek. Dokąd zmierzają Niemcy?

Pan Schmidt daje żółtą kartkę, "księgowy" może stracić stołek. Dokąd zmierzają Niemcy?

Źródło:
tvn24.pl
Premium