Ryzykował życie, by wyciągnąć z wody uwięzionego na fragmencie kry na Sanie w Przemyślu wędkarza. Choć akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem, ranny strażak trafił do szpitala. Lekarze mówią, że jego stan jest ciężki, ale stabilny. Dziś po południu ma przejść drugą operację.
Wędkarz z Przemyśla odpłynął we wtorek razem z lodem, na którym siedział. Jak napisał naoczny świadek na Kontakt TVN24, gdy mężczyzna zorientował się, że dryfuje spokojnie, spakował wędki i czekał na pomoc, której udzielili mu po chwili strażacy. Wędkarz, a także jeden z ratowników trafili do szpitala.
Porwany przez krę
- Wędkarz siedział na krze na tzw. "plaży miejskiej", która znajduje się na osiedlu Kmiecie w Przemyślu - napisał na Kontakt TVN24 internauta "Rezi".
Według relacji świadków, mężczyzna dopiero po przepłynięciu ponad 100 metrów zorientował się, dlaczego z brzegu ludzie krzyczą w jego stronę.
Kawałek lodu, na którym siedział, oderwał się od brzegu, porywając wędkarza.
- Ludzie znajdujący się na spacerze (tak samo jak ja) krzyczeli do niego, ale on zdawał się nie słyszeć. Zamiast uciekać w jakikolwiek sposób, wędkarz zaczął się pakować (wędkę, krzesełko, itp.). No i popłynął - dodaje "Rezi".
Ratowali z narażeniem życia
Dzięki reakcji świadków, na miejsce szybko trafili ratownicy.
Za wędkarzem na krę wszedł strażak. - Mężczyznę trzeba było ściągnąć z wody, kra się już wywracała i by się utopił. Ratownik zdjął go z kry i razem wracali wpław, asekurowani - powiedział tvn24.pl Artur Domagalski, zastępca komendanta PSP w Przemyślu.
Niestety, w trakcie udzielania pomocy doświadczony płetwonurek, zastępca dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu ucierpiał i trafił do szpitala. Początkowo lekarze podejrzewali, że ma tylko pęknięte lub złamane żebra. Ostatecznie niezbędna okazała się operacja, ponieważ badania wykazały bardzo poważne inne obrażenia wewnętrzne. Dziś strażak jeszcze raz trafi na stół operacyjny.
"Dziękuję"
Wychłodzonego wędkarza zabrała druga karetka. Jemu się nic nie stało.
- Łowię tam od 50 lat i nigdy wcześniej nic takiego mnie nie spotkało - mówił TVN24 Adam Smuk, uratowany wędkarz. I dodał: - Dziękuję bardzo całej ekipie, dzięki której mogłem stanąć tutaj i zdać relację z tego nieszczęścia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24