Pociski rakietowe do F-16 to jedna z najnowocześniejszych broni na świecie, bardzo nam zależało, aby ją mieć - mówił w "Jeden na jeden" wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak. Dodał, że ma nadzieję, iż umowa w tej sprawie będzie sfinalizowana jesienią.
Siemoniak zaznaczył, że za wcześnie, by mówić o kwocie, jaką Polska będzie musiała zapłacić za pociski (mówi się o 500 mln dolarów).
- Natomiast jest bliskie pewności to, że Stany Zjednoczone zdecydowały się sprzedać nam tę bardzo nowoczesną broń - powiedział minister.
I dodał: - Nie chcę tutaj mówić o szczegółach, niech się wszyscy wypowiedzą po tym, jak ta sprawa będzie zamknięta.
W jego opinii istotne jest to, że wszystko udało się szybko załatwić. Tym bardziej, że jak zaznaczył, Finlandia długo czekała na decyzję o sprzedaży rakiet. - Cieszę się, że nie w osiem lat, jak Finlandia, a w ciągu roku udało się nam wszystko załatwić - podkreślił Siemoniak.
Dopytywany, czy umowa o sprzedaży Polsce pocisków do F-16 może być sfinalizowana już jesienią, w październiku-listopadzie, odpowiedział, że ma taką nadzieję.
"Do umowy trzeba dwóch stron"
Zaznaczył jednocześnie, że nie zależy to tylko od Polski. - Do umowy potrzeba dwóch stron, więc nie chcę tu mówić za stronę amerykańską, ale widać, że strona amerykańska również jest zdecydowana prowadzić szybko i sprawnie tę procedurę - powiedział Siemoniak.
Minister uważa, że rakiety mogą być w Polsce za półtora roku - dwa lata. - Wraz z umową będzie harmonogram dostaw, ale myślę, że w ciągu najbliższego półtora roku - dwóch możemy się spodziewać tego sprzętu - powiedział.
Przypomniał, że zakup rakiet jest fragmentem większego pakietu modernizacji i unowocześniania naszych samolotów F-16, głównie o oprogramowanie. - Jest to jedna z najnowocześniejszych broni na świecie w tym momencie. Bardzo nam zależało, żeby ją mieć - dodał Siemoniak.
Amerykanie na tak
W ub. tygodniu departament Stanu USA poinformował, że "postanowił zaaprobować" ewentualną sprzedaż Polsce pocisków manewrujących AGM-158 JASSM do rażenia celów naziemnych dla polskich myśliwców F-16, a także plany modernizacji samolotów - o łącznej wartości 500 mln dolarów.
Amerykańska Agencja ds. Współpracy Obronnej (DSCA) dostarczyła już wymagany certyfikat i 17 września powiadomiła Kongres USA o ewentualnej sprzedaży.
Zamiar zakupu rakietowych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu AGM-158 JASSM, pozwalających polskim F-16 razić cele naziemne, Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiedziało pod koniec 2012 roku, przedstawiając 10-letni plan modernizacji armii. Pociski są produkowane przez koncern Lockheed Martin, ale zgodę na eksport broni określanej jako strategiczna, a do tego rodzaju należą rakiety JASSM, musi wydać administracja USA i Kongres. AMG-158 JASSM, manewrujące pociski rakietowe powietrze-ziemia (Joint Air-to-Surface Standoff Missile), zasadniczo zwiększyłyby zdolność rażenia celów przez samoloty F-16, gdyż zasięg tych rakiet wynosi 370 km. Pociski, w które obecnie wyposażone są "Jastrzębie", mogą razić cele oddalone tylko do 70 km. Pociski JASSM wchodzą stopniowo do uzbrojenia samolotów amerykańskich od 2009 roku. Lockheed Martin pracuje nad ich wersją o jeszcze większym zasięgu - 600 mil (ponad 1000 km).
Cicha mobilizacja?
Szef MON był także pytany o to, czy w Polsce - jak donoszą media - trwa "cicha mobilizacja". W odpowiedzi, zaprzeczył, by coś takiego miało miejsce. - Dziwię się, że wraca to jako informacja także poza sezonem ogórkowym - stwierdził Siemoniak.
Szef MON zapewnił, że w armii nie dzieje się nic nadzwyczajnego, jedynie wojskowe komendy uzupełnień odrabiają swoje zadania.
- Na pewno nie można tego nazwać cichą, czy jakąkolwiek mobilizacją - stwierdził.
Siemoniak poinformował jednocześnie, że w tym roku Polska szkoli 7 tys. rezerwistów, zaś w przyszłym roku liczba ta ma wzrosnąć do kilkunastu tysięcy. - Robimy swoje - zaznaczył.
Przypomniał, że dwa lata temu rząd zdecydował o przywróceniu szkoleń rezerwistów. - Armia musi dbać o rezerwy - powiedział szef MON.
- Na pewno ten trudny 2014 rok skłania nas do tego, by plan szkoleń rezerwistów na najbliższe lata był jeszcze bardziej ambitny - dodał.
"Nasz Dziennik" napisał, że w Polsce prowadzona jest cicha mobilizacja. Szkoleni są rezerwiści, uzupełnianie są rejestry mobilizacyjne prywatnych pojazdów, w które są wpisywane są samochody prywatne, osobowo-terenowe, SUV-y, auta ciężarowe i autobusy.
Mają być także łatane podstawowe braki sprzętowe.
Autor: mac//kdj / Źródło: tvn24