Aktorka Joanna Jabłczyńska oraz dziennikarz, prezenter Zygmunt Chajzer opowiadali w "Faktach po Faktach" o pomocy, jakiej udzielili ukraińskim uchodźcom. - Oni uciekali przez kilka dni, przez kilka państw - powiedziała Jabłczyńska, przytaczając historię jednej z przyjętych rodzin. Chajzer przekazał, że jego syn pojechał na granicę, by sprowadzić do Warszawy rodzinę zaprzyjaźnionej Ukrainki.
Aktorka Joanna Jabłczyńska oraz dziennikarz i prezenter Zygmunt Chajzer użyczyli mieszkań uchodźcom z Ukrainy, którzy przybyli do Polski. W "Faktach po Faktach" w TVN24 opowiadali, jak wyglądała ta pomoc.
Jabłczyńska: te dzieciaki widziały ciała, czołgi, prawdziwą wojnę
- Gdy rozpoczęła się wojna, pierwsze kilka godzin siedziałam w swoim domu na wsi i zastanawiałam się, co ja mogę w tej sprawie zrobić, tak mną to wstrząsnęło - powiedziała Jabłczyńska. Jak mówiła, usunęła zbędne rzeczy ze swojego mieszkania w Wilanowie i "zupełnie w ciemno szukała rodziny, która potrzebuje mieszkania". Przekazała, że robiła to w mediach społecznościowych.
Aktorka przyjęła do mieszkań dwie rodziny, z którymi poznała się w niedzielę. Jak mówiła, jedna rodzina to mama z córką, a w drugiej są cztery osoby, w tym dwoje dzieci, które uciekły z Mariupolu. - Oni uciekali przez kilka dni, przez kilka państw. I przyznam szczerze, że te historie, które dzisiaj usłyszałam, naprawdę mną wstrząsnęły. Bo te dzieciaki po prostu widziały ciała, widziały czołgi, widziały prawdziwą wojnę - mówiła. Jak przyznała aktorka, jest to coś, czego nigdy oglądać nie powinny.
Chajzer o pomocy Ukraińcom. "Natychmiast akcja: co zrobić, żeby sprowadzić dwie kobiety z dziećmi"
Zygmunt Chajzer mówił, że bliscy zaprzyjaźnionej z rodziną Ukrainki byli w ojczyźnie i potrzebowały pomocy. Przekazał, że były to dwie synowe z dziećmi.
- Natychmiast akcja: co zrobić, żeby sprowadzić te dwie kobiety z dziećmi. Telefonicznie udało się uzgodnić, w jaki sposób cała akcja zostanie przeprowadzona - relacjonował. Przekazał, że Ukraińcy przebyli 24-godzinną podróż z Iwano-Frankiwska przez Lwów. Ostatecznie kobietom z dziećmi "udało się dojechać do granicy".
- Na granicę pojechał mój syn Filip z partnerką, dwoma samochodami - wspominał. Dodał, że uchodźcy trafili do Warszawy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24