Ośmiomiesięczny Błażej już trzy razy trafił do szpitala - dziecko miało ślady pobicia, krwiak mózgu, istniało zagrożenie utraty słuchu i wzorku. Mimo to po pierwszej wizycie w szpitalu za zgodą sądu wrócił do matki i jej konkubenta. Czy winni tragedii dziecka są tylko opiekunowie, czy zawiodły też służby, które w porę nie zareagowały na patologię?
Pierwszy raz mały Błażej z Radomia trafił do szpitala w lipcu. Lekarze stwierdzili u chłopca "zespół dziecka potrząsanego". Poinformowali o swoich podejrzeniach Sąd Rodzinny i policję w Radomiu. Ale po wizycie w szpitalu Błażej wrócił do matki i jej konkubenta. Sąd zdecydował jedynie o przyznaniu 19-letniej kobiecie kuratora. Jest ona wychowanką domu dziecka, dlatego od czasu do czasu zaglądali do niej również pracownicy socjalni.
We wrześniu, gdy kobieta była już pod kuratorskim nadzorem, jej synek drugi raz trafił do szpitala. Zdiagnozowano u niego padaczkę. Miesiąc później Błażej przeszedł operację usunięcia krwiaka mózgu. Po zabiegu istniało zagrożenie, że chłopiec nie będzie widział i słyszał. Na razie ta diagnoza się nie potwierdziła. Ze słuchem jest dobrze, z wzrokiem - jeszcze nie wiadomo.
Gdy Błażej trafił trzeci raz do szpitala, ktoś powiadomił Ośrodek Interwencji Kryzysowej w Radomiu.
Matka zniknęła
Do domu chłopiec już nie wrócił, ale nie dlatego, że tak orzekł sąd. Matka po prostu stwierdziła, że nie może dalej wychowywać dziecka. Chłopiec trafił do pogotowia opiekuńczego, a 19-latka zniknęła. - Wyprowadziła się - mówią sąsiedzi. Jej konkubent został aresztowany na trzy miesiące, bo zdaniem prokuratury znęcał się psychicznie i fizycznie nad Błażejem i jego matką. Sąsiedzi są jednak sceptyczni i mówią, że oboje - i matka, i jej partner - zawinili.
Także prokuratura ma wątpliwości, czy chłopiec był bity przez konkubenta. - Nie ma bezpośrednich dowodów na to - mówi Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik prasowy prokuratury Okręgowej w Radomiu.
Konkubent nie został przesłuchany przed sądem.
Według Haliny Janiszek, dyrektorki Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radomiu, dziecko można było odebrać matce już wcześniej.
Nie dopełnili obowiązków?
Prokuratura o sprawie dowiedziała się pod koniec października od dziennikarzy. Teraz śledczy powołali biegłych lekarzy, żeby ustalić, czy zachowanie konkubenta miało wpływ na stan zdrowia dziecka i jednocześnie sprawdzają, czy policja zrobiła wszystko, co powinna. Postępowanie prowadzone jest w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez policjantów. Według sąsiadów, policja mimo wezwań przy okazji awantur, nie chciała nawet wejść do mieszkania.
Pod koniec listopada sąd ma zdecydować, czy pozbawić matkę chłopca praw rodzicielskich. Na pierwszą rozprawę kobieta nie przyszła.
- Największą karę poniosło to bezbronne niemowlę, które nie potrafiło się obronić. A dorośli nie potrafili dostrzec, że ktoś krzywdzi to dziecko - mówi Włodzimierz Wolski, dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24