Dwaj bracia, w nocy z soboty na niedzielę, potrącili pieszego wracając samochodem z imprezy. Zabrali go do auta i próbowali zawieźć do szpitala, jednak po drodze uderzyli w mur. Wtedy postanowili wezwać policję, ale nie po to, by się przyznać.
W nocy z soboty na niedzielę dwaj kompletnie pijani młodzi mężczyźni z podopolskich Strzeleczek wracali autem z suto zakrapianej imprezy. Niedaleko od domu potrącili 50-letniego pieszego. Postanowili mu pomóc. Włożyli rannego do swojego golfa i ruszyli do krapkowickiego szpitala. Nie dojechali. Niecałe cztery kilometry dalej w miejscowości Dobra, kierowca uderzył autem w mur przydrożnej posesji. Auto nie nadawało się do dalszej jazdy.
Udawali niewinnych
Mężczyźni wyjęli poszkodowanego z golfa i położyli go na poboczu, później przepchnęli auto w boczną nieoświetloną uliczkę, a następnie przez telefon wezwali policję. Mundurowym powiedzieli, że szli wzdłuż drogi i, gdy zobaczyli leżącą na jezdni ofiarę wypadku, przenieśli ją na pobocze. Poszkodowany 50-latek w stanie krytycznym trafił do opolskiego szpitala, gdzie lekarze nadal walczą o jego życie. Pijani, po złożeniu zeznań, zostali wypuszczeni.
Chcieli zabrać auto
Wpadli godzinę później, gdy sprawdzający okolicę policjanci zatrzymali jadącego bez świateł poobijanego golfa, po którego bracia wrócili. Obaj nadal byli pijani, 20 letni kierowca miał prawie 3 promile, jego o rok starszy pasażer 2 promile alkoholu w organizmie. Tym razem zostali zatrzymani, a po wytrzeźwieniu, w poniedziałek, opowiedzieli funkcjonariuszom co naprawdę stało się poprzedniej nocy.
Jeśli ofiara wypadku nie przeżyje, kierowca może trafić do więzienia nawet na 8 lat. Jego brat, który składał fałszywe wyjaśnienia i pomagał usuwać ślady przestępstwa, może usłyszeć wyrok nawet trzech lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Krapkowice